ja z moim edge 705 nie mam takich problemów, puls pokazuje idealnie, swietnie pokazuje procent nachylenia, do tego GPS,Kadencja dlatego polecam ten model. Bateria mocna, wodoszczelny, praktycznie pancerny nie do zdarcia, miałem kilka upadków i az dziw bierze ze nawet ryski na wyświetlaczu nie mam, jest też możliwość pracy z pomiarem mocy.
A ja chcę kupić licznik z pomiarem pulsu i kadencji. Plus oczywiście to wszystko co jest w tych tańszych modelach(prędkość, dystans, czas jazdy itp.). Z pulsometrami nie mam żadnego doświadczenia, więc zdam się raczej na was. Polecicie coś? Byle nie za drogi.
No tak racja, wiadomo każdy swój licznik bedzie wychwalał ale ja miałem pierwszy licznik Sigmy już nie pamietam jaki model, tragedia bezprzewodowy pomiar predkości z koła przedniego to ył koszmar, lepiej wybrać na KABLE!
Miałem 2 Sigmy: jedną 500 kupiłem blisko 20 lat temu, drugą BC1600 Wireless kupiłem kilka lat temu. Stara 500 była pancerna, ale padła po wielu latach, ta druga to porażka. Szybko się zepsuła, a do tego transmitery były dość duże i transmiter prędkości po prostu zgubiłem. Teraz mam CatEye Strada na kablach i jest zadowolony, chociaż system montażu licznika do podstawki powinni dopracować - łamie się ząbek blokujący.
Pulsometr - Sigma FitWatch
Licznik - CatEye Astrale 8 (na kablach, kadencja i czujka na tylne koło)
Co do pulsometru Sigmy. Podobne objawy. Potrafi trzymać tę samą wartość pulsu przez kilka minut, wyskakuje poza normalne zakresy, nie chce łapać sygnału, czy wariuje.
Jednak wszystko da się wytłumaczyć:
Słaba bateria w zegarku lub pasku - 90% objawów z wymienionych.
Sigmy nie mają sygnalizatora słabej baterii i tego nie widać, bo ekran świeci jak zwykle.
Sygnał nie jest kodowany - wariacje przy innych transmiterach czy duzym polu elektro-magnetycznym (kable wysokiego napięcia). No taki urok sygnału niekodowanego.
Żyjesz z tym albo kupujesz Polar’a/Garmin’a kodowanego
Licznik jak licznik…nie interesuje mnie za bardzo z jaka prędkością jadę, ważniejsza jest dla mnie kadencja(teraz już wiem mniej więcej jak kręcę korba, nawet jak licznik wysiada). Niektórzy to bagatelizuja, ale ja jako amator, widze ogromna różnice miedzy 95 a 100r/m na dystansie 70-100km, czyli takim jaki trenuje.
Będzim szukać dalej
Jak nie miałem na trenażerze czujnika kadencji to porobiłem sobie takie tabele w excelu.
Przełożenie, prędkość i wyliczona kadencja.
Da się
Potem już to mniej więcej pamiętałem. Jeżeli jestem 52x19 i jadę z taką prędkością to mam mniej więcej taką kadencję.
Trochę toporne ale dość dokładne. Po założeniu nowego licznika praktycznie dalej jechałem tak samo, pamięć mięśniowa
Ja tez już mam taka “mięśniową pamięć” jak to ładnie określiłeś, ale mimo wszystko czasem przy np lekkim zjeździe lub wietrze w plecy zbyt mocno się rozkręcam, wyobrażam sobie, ze jestem Wigginsem na trasie olimpijskiej a po 15 minutach mam “zapieka” jak skurczybyk Dlatgo dobrze mieć nad sobą taki “bicz Boży” w postaci licznika z kadencja
Co do liczników ogólnie: miałem w życiu chyba 3 (plus raz jakiś chiński niedziałający chłam):
sigma 500 (chyba) - taki prosty, z 2 przyciskami, miał zdaje się z 5 funkcji i działał b. dobrze, śmigał mi z 6-7 lat, a potem sprzedałem komuś i dalej chyba działa(ł) bez zarzutu.
Potem Cateye - b. marna jednorazówka (bez możliwości wymiany baterii!) nie wiem czy chociaż z rok pochodziła, dramat, który zraził mnie do firmówek. Od 3-4 lat lat śmigam na marketowym liczniku z lidla za 20 czy 30 zeta i nawet baterii nie musiałem wymieniać, ani razu mi nie nawalił, ma masę funkcji (inna sprawa, że większości nie używam) i jedyną jego wadą jest to, że po dojściu do 9999 km się resetuje.
Podsumowując - wydaje mi się, że kilka lat temu rynek liczników zaczął się psuć - producenci zachłysnęli się technicznymi możliwościami i ładowali w komputerki masę bajerów, które powodują masę awarii, w szczególności dotyczy to bezprzewodowych. Moim zdaniem sprawa jest prosta: albo kupić marketowy licznik za psie pieniądze i nie narzekać jak się rozleci po roku czy szybciej, albo (jeśli ktoś poważnie myśli o jeżdżeniu) zainwestować grubszą kasę w profesjonalny sprzęt np. Garmina, który polecał chyba sebkaaa.
Ja też zanim przeszedłem na nieszczęsną Sigmę używałem przez kilka lat licznika z Lidla, i jedyne co mogę mu zarzucić to resetowanie się po każdym upadku.
Skoro wszyscy się przyznają, to i ja: używam Sigma 500 od 15 lat. Miałem ten licznik w swoim pierwszym rowerze górskim, klubowej szosówce i w obecnym rowerze. Ile razy przy dzwonach wypadł z uchwytu i poobijał się na asfalcie, ciężko mi zliczyć. Ciągle działa, a jedyne co musiałem w nim zmienić to magnes na szprychę. Najgenialniejszy licznik w historii Oby służył mi jak najdłużej
Ja to w sumie teraz mam problem, ponieważ przezuciłem sie na amatorski triathlon i poza osobnymi treningami coraz mniej potrzebny mi ten licznik z jednej prostej przyczyny treningu zakładkowego (łączonego) a przydał by się uniwersalny licznik (zegarek) na wszystkie 3 dyscypliny “jak nie urok to …”
Spoczko, spoczko wiem aktualnie to jestem na delikatnych rozjazdach i rozbieganiach. Standardowo siłownia i technika na basenie. Zreszta powiem tak tylu ilu ludzi cwiczy tylu jeest trenerów hehe