Tour de France 2017

Jeśli pamięć nadal dobrze mi służy, to na Grand Depart w Utrechcie było również parę kiosków z oficjalnymi pamiątkami dotyczącymi tylko tego wydarzenia - kubki, koszulki, breloczki, maskotki itp. Na etapach są też stoiska z “zestawami kibica”, kosztuje to chyba 15 Euro i w zamian dostaje się koszulkę, czapeczkę i smycz/torbę. Oczywiście można sobie wybrać, czy chce się wspierać lidera klasyfikacji generalnej, czy może raczej górskiej. Jakoś jest oczywiście taka sobie. Zakupy warto zrobić na długo przed startem lub finiszem, bo inaczej robią się straszne kolejki - każdy musi pomacać, porozmawiać, zastanowić się itd. Generalnie tłumy podczas startu w Utrechcie były OLBRZYMIE i pewnie w Niemczech będzie podobnie. Nie wiem, czy nie warto rozważyć zakupu pakietu VIP (nie wiem, ile kosztują), żeby zobaczyć to w nieco bardziej cywilizowanych warunkach oraz żeby podejść do autobusów.

Grand Depart to pewnie co innego, ale np. w tym roku na “normalnym” etapie w Bernie był w sumie luz i można było bez problemu łazić między autobusami. W ogóle nie odczułem różnicy w atmosferze między TdF, a Tour de Suisse pod tym względem (jako kibic oczywiście)

Wysłane z mojego D5503 przy użyciu Tapatalka

Wydaję mi się, że coś mogło się zmienić. Na pewno rok i dwa lata temu dostęp do autokarów był udostępniony jedynie dla prasy i posiadaczy pakietów VIP. Nawet na akredytacji znalazł się piktogram z autobusem. W tym roku na akredytacji już go nie było. Pomstowałem na to nawet na forum, bo była to sytuacja absurdalna. Najwyraźniej ktoś poszedł po rozum do głowy i zaprzestano odgradzania fanów od ich idoli.

  • Telegraphe-Galibier-Serre Chevalier,
  • bardzo ciekawy etap do Chambery (szkoda tylko, że przed pierwszym dniem przerwy, a nie w trzecim tygodniu) z możliwym wjazdem na Mont du Chat
  • Les Rousses (Chavanel 2010, jeśli ktoś nie pamięta)
  • nie wiadomo czy będzie drugi etap w Pirenejach, ale jeśli będzie to meta możliwa we Foix, czyli coś na kształt etapu z pinezkami z 2012, tylko być może trudniej

ciekawe co z etapem Périgueux - Bergerac. patrząc na mapę aż się prosi o czasówkę (zresztą w 2014 jechali w przeciwnym kierunku, za Induraina zdaje się też), ale jakoś nic o tym nie mówią. czasówka za to raczej na pewno przedostatniego dnia w Marsylii. mamy otwarcie w Dusseldorfie i to chyba tyle, jeśli chodzi o poważniejszą selekcję. jeszcze etap do Le Puy-en-Velay może być mocno pofałdowany, może przed metą w Liege (drugi etap) będzie jakaś niespodzianka.

od jakiegoś czasu wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują na to, ze drugi etap startuje z Dusseldorfu i końcyz się na ziemi belgiejskiej, a konkretnie w Liege.

W tegorocznym Giro też chyba nie było nadmiaru górskich finiszy? Kiedyś je lubiłem ale dzisiaj wydaje mi się że raczej psują widowisko. Brak górskich finiszy wymusza agresywniejszą taktykę a nie czekanie na któryś mityczny podjazd…
Oczywiście ważne jest też by meta nie znajdowała się zbyt daleko od końca zjazdu.

Druid, dlatego właśnie jeśli okaże się ze etap startuje z D, ale kończy w Liege, to wracam do PL już w niedziele wieczorem, a jeśli się okaże, że jednak D-D no to wiadomo poniedziałek.

cyclingnews.com/news/2017-to … ouncement/

Ten zapowiadany na drugą niedzielę wyścigu etap Nantua - Chambery z jednej strony wiedzie po genialnej czy wręcz wymarzonej przez wielu (w tym mnie) trasie i ma ogromny potencjał, ale z drugiej strony bez problemu potrafię sobie wyobrazić, że pójdzie ucieczka i najwięksi nic wielkiego tam nie pokażą.

profil:
ridewithgps.com/routes/17098681

Nantua - Chambery 177,5 km

15 km: Col de Berentin, 15 km, średnio 4,4%
salite.ch/berentin1.asp?Mappa=

60 km: Col de la Biche, 11,2 km, średnio 8,5%
salite.ch/biche.asp?Mappa=

95 km: Col de Grand Colombier od teoretycznie najtrudniejszej strony z fragmentami dochodzącymi do 22%, 15,9 km, średnio 7,8%
salite.ch/grandcolombier3.asp?Mappa=

152 km: powracający po 43 latach (gdzie 38-letni Poulidor urwał Merckxa) Mont du Chat, 17 km, ale ostatnie 8,5 km trzyma średnio 10% -> na francuskich szosach rzecz rzadko spotykana.
salite.ch/chat1.asp?Mappa=

13 kilometrów bardzo krętych, stromych i wąskich zjazdów, a potem 12 po płaskim do mety.

Jedyne co by można zmienić to finisz w Aix-les-Bains, które znajduje się o kilka km bliżej szczytu Mont du Chat niż Chambery, no ale wszystkiego mieć nie można, i tak jest bajecznie.
Niech to się jednak najpierw potwierdzi :slight_smile:

Trasa jest już praktycznie znana. Potwierdzają się wszystkie doniesienia z okolic początku października.

velowire.com/article/989/en/ … l#comments

Izoard jedynym podjazdem “HC” na metę, ale gór będzie dużo.
Bardzo trudne etapy do:

  • Chambery (o czym szczegółowo powyżej)
  • Foix
  • Serre Chevalier
    Poza tym Wogezy (LPdBF) i etap z podjadem w Pirenejach (Peyragudes); na etapie do Les Rousses nic wielkiego nie powinno się wydarzyć (w 2010 tylko Kloeden się zagubił).
    Czasówka w Marsylii raczej +40.

Trasa wg mnie dość fajna, ale jeśli się to wszystko potwierdzi to myślę, że kolumbijskie gwiazdy nie będą skakać z radości. Dumoulin raczej też nie powinien (za dużo trudnych gór).

Czasówka w Marsylii 23km. 36km ITT w ciągu trzech tygodni. Dla mnie to niezrozumiałe, że TdF kolejny raz odwraca się od jazdy na czas. Może w ogóle ją zlikwidujmy??

Tylko 36 km na czas - rekord? Kilka “sztywniaków” jest , i znowu mamy 100-kilometrowy odcinek z górami idealny do wczesnych akcji (to powoli wchodzi do tradycji). Widać organizatorzy próbują trochę poutrudniać Froome’owi i Sky obronę tytułu.

Ktoś się wybiera na Grand Depart? Zauważyłem, że jest niezłe połączenie kolejowe do Dusseldorfu z Poznania (8h z przesiadką z Berlinie, od 29 euro). Druid, planujesz coś na lipiec?

Tour raczej dostosowuje się do realiów. Mogłoby być 100 km jazdy na czas, tylko wtedy Froome nie musiałby wiele robić w górach. Gdybyśmy mieli 2-3 pretendentów na tym samym poziomie w jeździe na czas, pewnie byłoby inaczej.

Ja poważnie rozważam wyjazd na pierwszy weekend, albo nawet na dłużej :wink:

No to dożyliśmy smutnych czasów, skoro Tour musi dostosowywać się do realiów…

Idę o zakład, że przy 100 km czasówek w kolejnej edycji, pierwszym komentarzem byłby tutaj: “No to Froome, już wygrał”. Tour zawsze dostosowywał się do realiów, by serwować jak najlepszą rozrywkę.

No z tym to się akurat nie zgodzę. Czy najlepszą rozrywką było oglądanie Induraina jadącego jak czołg? Jeśli wtedy rozrywka była najważniejsza, to władze TdF zrobiłyby trasę jak tegoroczna.
Chodzi o to, że dawniej żeby wygrać Tour trzeba było być bardziej wszechstronnym. Jazda na czas od zawsze była najbardziej prestiżową próbą, najlepszym sprawdzianem siły. Teraz nastała moda na chudziutkich górali, i razi mnie, że Tour wpisuje się w ten trend. To nie Vuelta, to podobno najważniejszy i najtrudniejszy wyścig w roku.

Kiedyś też była moda na chudziutkich górali, ale wtedy oni mogli sobie co najwyżej powalczyć o Grochy, a nie o Żółtko :smiley:
A czy byłoby tak nudno? Nie wiem, może na przykład Dumoulin by wtedy powalczył?

Będzie dobry francuski czasowiec, będą długie czasówki w TdF.

Te górskie finisze też takie nijakie - z prezentowanych profili tylko jeden górski finisz wygląda na konkretny.

Trasa nie wiadomo pod kogo - ani pod górali ani pod wybitnych czasowców…

Zastanawia mnie czy pójdzie to w stronę całkowitej eliminacji (lub marginalizacji) czasówek i za X lat jedyną próbą będzie np krótki prolog lub całkowity brak time trials?
Wiadomo, medialnie czasówki to nie jest to co tygryski lubią najbardziej ale jednak od zarania dziejów jest to ważna składowa tego sportu i nie pomyślałbym że może jej zabraknąć w największych wyścigach

Absolutna nieprawda. To może się odnosić tylko do ostatnich lat, gdy Tourem manewrują krętacze ustawiający trasę pod kogoś lub przeciw komuś.

Wcześniej Tour szanował się bardziej i szanował swoją wielkość i tradycję. I może dlatego bardziej wtedy górował nad innymi GT. Kandydaci chcący w nim odnosić sukcesy musieli się dostosować do warunków wyścigu, a nie odwrotnie. To im wychodziło na dobre, bo stawali się lepszymi kolarzami.

Myślenie typu “nie róbmy długich czasówek, bo większość nie umie jeździć na czas” jest po prostu chore.
KTO CHCE WYGRAĆ TOUR DE FRANCE, POWINIEN SIĘ TEGO NAUCZYĆ. I kropka.

Nie trzeba wcale być w tym mistrzem, ale być na tyle dobrym, by nie tracić za wiele. Jeśli ktoś mi powie, że to za trudna sztuka do opanowania, to się roześmieję. Jeszcze do niedawna było to normalne i możliwe, przykład choćby Evansa, który przyszedł z MTB i dał radę.

A jeśli dzisiejszym gwiazdeczkom się nie chce potrenować jazdy na czas, to nie powód, by niweczyć szczytne kolarskie tradycje. I nie myślę tu tylko o Kolumbijczykach, zresztą Quintana radzi sobie coraz lepiej, a i Uran pokazywał, że jak się chce, to można. Martin, Yatesowie i paru innych też są zdecydowanie za słabi w te klocki, jak na tourowe aspiracje.