Valverde powiązany z Eufemiano Fuentesem?

Lider Pro Touru, niedawny lider Vuelta a Espana, jeden z najlepszych hiszpańskich kolarzy Alejandro Valverde jest podejrzany o kontakty z Eufemiano Fuentesem. Podobno maczał palce w transfuzji krwi.

Na jednym z dokumentów które znalazała Gwardia Cywilna podczas rewizji znalazło się słowo “Valv. (Piti)”. Piti to imie psa Valverde.
Notabene inna gwiazda kolarstwa, Włoch Ivan Basso jest podejrzany o kontakty z Fuentesem na tej samej podstawie.

Valverde przez pierwsze trzy lata swojej kariery jeździł w zamieszanym w liczne afery dopingowe zespole Kelme (później Comunidad Valenciana).

Co myślicie o tej sprawie :question: Czy to przypadek, czy rzeczywiscie Valverde jest powiązany z Eufemiano Fuentesem :question: Wreszcie czy Valverde podczas tej Vuelty brał doping :question:
Zapraszam do dyskusji.

myślę, że raczej na pewno kiedyś mógł mieć jakieś tam powiązania z czymś. W końcu jak całe Kelme jest podejrzane :unamused:
Ale myślę, że absurdem byłoby stwierdzanie, że brał doping podczas Vuelty.

Zamiast płakać można się pośmiać youtube.com/watch?v=dthToXcu … ted&search

o co sie pytali dziennikarze???

Sprawdź w słowniku :smiley: Może być “kolarski” :frowning: :neutral_face: :neutral_face: :neutral_face:

Moim zdaniem jakby brał to by już na Tour de France to wykryli i skończył by tak jak Basso i Ullrich a nie czekali do 20 etapu Vuelty :question:

Czy są przygotowani do wyścigu :mrgreen: :blush:

W sprawie Basso i Ulricha były nie tylko doniesienia prasowe, ale i dokumenty hiszpańskich organów ścigania. W sprawie Valverda na razie są tylko doniesienia prasowe…

Fajny filmik la doyenne zapodał. Trochę się dziwię, że Voigt aż tak się zdenerwował. Przecież wszyscy uważają go za wzór “czystego kolarza”. Chłopaki muszą naprawdę być pod presją. Najlepiej zareagował gość z Wiesenhof :slight_smile:

Wracając do tematu :wink:

Według niemieckiej gazet "Suddeutsche Zeitung” Valverde wspołpracował z doktorem Eufemiano Fuentes’em w latach 2002-2004, kiedy jeździł jeszcze w grupie Kelme.

Zastanawiem sie tylko czy współpraca z doktorem Fuentes’em oznacza jednoznacznie stosowanie dopingu :question:

Ten z Wiesenhof to był… kibic ;] :\

[size=75][ Dodano: Sro 20 Wrz, 2006 17:16 ][/size]
Wracając do tematu… :smiley:
To jest kolejne pytanie o naszą naiwność. Kolarz współpracuje z doktorkiem - u którego znajdujemy to, co znaleźliśmy - i to prawdopodobnie 1., albo już raczej 2gi ( :smiley: ), kolarz świata. Doktor oczywiście przepisuje mu same witaminki i od czasu do czasu jeszcze posłucha jak Alejandro serduszko bije. Nie bądźmy skończonymi kretynami, aczkolwiek “sama współpraca” nie jest zapewne wystarczającym dowodem w świetle obowiązujących przepisów. To można je zmienić, może to już nawet czas :/ Zadam wam pytanie: dlaczego każdy zawodnik chcący odnosić sukcesy szuka dla siebie jak najlepszego trenera, takiego który ma renome i wychował już niejednego mistrza? No bo oczywiście chce .dzięki metodom treningowym tego trenera zostać kolejnym mistrzem. Po co Valverde przyszedł do Fuentesa? Po co oni wszyscy tam łażą? To jest to samo, co z dyrektorami sportowymi, że niby nie wiedzą co robią ich zawodnicy. To jest bardzo ładna sieć wzajemnych powiązań, która na dobrą sprawę graniczy już z absurdem, bo skoro wszyscy walą koks, to walenie koksu już dawno straciło swój pierwotny sens i znaczenie. Nie jest to już oszustwo jako takie, tylko tzw. “wyrównanie szans”. Zarabiają na tym działacze, którzy “nie mają nic wspólnego z zawodnikami, którzy ““kokszą na własną rękę””” i doktorzy… No, tacy jak Fuentes. Sami kolarze, którzy w dawnych, zamierzchłych czasach sami nakręcili ten BIZNES, po to, żeby móc zyskać przewagę nad konkurentem poprzez oszukanie go i kibiców, dzisiaj stali się ofiarami. Sami stworzyli zapotrzebowanie na doktorków, a dzisiaj są od nich całkowicie zależni! Nie ma bata, do doktora każdy musi się udać. Kolarza przyłapią, nie wywinie się. “Doktorowi” zazwyczaj nic nie grozi, bo o tym, kim jest Fuentes dowiedzieliśmy się stosunkowo niedawno a działał on przecież już od lat. O tym, kim jest Ferrari wiemy już od dawna, ale co z tego. Nikt nie wsypie tych ludzi, bo oni są na samej górze tej hierarchii - MAFIJNEJ hierarchii. Tego nie można porównywać do mafii, bo to jest mafia!

A UCI, tak jak wszystkie federacje sportowe też ma brudne łapy. Jedyny, który coś robi to niejaki Dick Pound. Że go jeszcze nie zastrzelili? :smiley: Na cyclingnews dzisiaj taka notka. Wypowiedź Pounda o tym, jak mu się układa współpraca z tymi z UCI.

cyclingnews.com/news.php?id= … sep20news2

Jak widać Verbruggen “żydzi” na kontrole dopingowe, które i tak są fikcją bo jest ich żałośnie mało, a w niektórych krajach to nawet sobie tym dupy nie zawracają i jest ok :/ I wszystko gra :/ :/ I jest fajnie :/ :/ :/ A tam dalej czytamy, że UCI chciało ograniczyć ilośc kontroli, może za przykładem naszego PZKolu, który robi z naszego kolarstwa drugie NBA albo NFL :/ :/ :/

Ktoś jeszcze chce coś dodać do mojej wypowiedzi? No, chłopaki? :smiley: hehe

fakt faktem że wszyscy koksują (mam nadzieje że sie myle)tylko że jednych złapią a drugich nie
a doping wcale nie stracił swojego sensu gdyż ów doktorzy,naukowcy i cała ferajna będzie wymyślała coraz lepsze środki dopingowe, trudniejsze do wykrycia, przez co droższe więc sięgać po nie będą goście przy kasie i tak w kółko

Oczywiście obecnym szefem UCI nie jest już Verbruggen a Pat McQuaid :smiley: . Aktualnie Pat McQuaid zajmuje się utrudnianiem postępowania w sprawie “Operation Puerto” i chronieniem kolejnego kolarza, którym jest Jan Ullrich. Można isć o wysoki zakład, że nigdy nie dojdzie do czegoś takiego jak zbanie próbek DNA Ullricha. Pytanie: dlaczego już dawno do tego nie doszło? Ideałem dla UCI było by żeby wszystko skończyło się tak, jak z Valverde, czyli… zanim się zaczęło. Pod warunkiem, że… się skończyło. Zaiste ślepi i głusi potrafią być kibice kolarstwa. Generalnie polecam stronę cycling4all.com, o niebo lepsze od czytania tych bzdetów na cyclingnews, którym nie wystarczają 2 próbki pozytywne na testosteron. Ktos juz tutaj chyba polecał tą stronę.