Wypadek

Dziś rano jadąc rowerem do pracy(bez kasku) ulica zostałem potracony przez samochód, jechałem droga z pierwszeństwem a gościu(starszy) skręcał i nie udzielił mi pierwszeństwa przejazdu. Wskutek zderzenia z samochodem upadłem: oprócz mega śliwy pod okiem nie dostałem żadnych obrażeń.
Przyjechało pogotowie i policja, zostałem opatrzony, kierowca dostał 6pkt. karnych i 300zł mandat. Rower ma problemy z hamulcem, lekko pościerał sie i koło jest z ósemkowane.
Spisałem dane gościa, razem z policjantami.
Pytanie mam: co teraz robić, w takich przypadkach, wiem tylko ze mam isc do warty tam gdzie jest ów sprawca ubezpieczony.

Nieżle bez kasku, dobrze ze tak się to skończyło, powiedzcie czy wy się wstydzicie jezdzić bez kasku, albo koledzy jezdzą też bez może, ehhh szkoda gadać ale to wasze zdrowie.

Ja jeżdżę z kaskiem, ale bardziej ze względu na wygodę (w lecie jako ochrona przed słońcem, a w zimie, trzyma czapkę lub chustę).
Odnośnie ochrony to jakoś kas mnie nie przekonuje. Miałem niejeden wypadek na rowerze w kasku i bez i nigdy nie była zagrożona część głowy chroniona przez kask. To muszą być dość specyficzne wypadki żeby kask coś dawał.

A wracając do tematu to wydaje mi się, że musisz się udać do ubezpieczyciela, żeby mogli wycenić szkody i to chyba w miarę szybko, bo lubią robić problemy.

Kask zakładam jak jeżdżę na trening, a do pracy mam 3,5km ale jak tępi kierowcy jeżdżą to nawet kask Cie nie uratuje.

Sobri, idź jutro do konowała na doraźna pomoc świąteczną i nocną, naskarż się na ból głowy wskutek wypadku drogowego (dostaniesz skierowanie do neurologa, który z Tobą pogada i nic nie ustali bo bólu głowy się nie zbada), zaburzenia widzenia (śliwa pod okiem czyli uderzenie - nawet jakby chciał sprawdzać ostrość widzenia to zawsze to Ty patrzysz i nie musisz widzieć ostro), bierz zwolnienie na co najmniej 7 dni i domagaj się od firmy ubezpieczeniowej sprawcy wypadku odszkodowania za szkodę w zdrowiu i zwrot utraconych zarobków (wskutek zwolnienia), a ponadto domagaj się od ubezpieczyciela pokrycia szkód w sprzęcie.

Bardzo popularne są teraz firmy w twoim imieniu walczące o odszkodowanie z OC spracwy, biorą jakiś procent pozyskany z tego odszkodowania.

Plusem jest to, że oni się wszystkim zajmują. Biorą także pod uwagę stan zdrowia jak i stan sprzętu.

Ja również miałem kilka wypadków na rowerze(w kasku i bez niego) i moja głowa też nigdy nie odniosła obrażeń(złośliwi powiedzą, że pozory wskazują na coś zupełnie innego :wink: )
Ale pamiętaj liiio, że możesz przeżyć i w dobrym zdrowiu wyjść z wypadków z urazami kończyn, tułowia etc a wystarczy jedna drobna stłuczka, uderzysz nieszczęśliwie głową w krawężnik i może się to skończyć tym, że będziesz wjeżdżał razem z Pantanim na niebiańskie Mont Ventoux :wink: Skórka warta wyprawki. Ja się nie wstydzę i jeżdżę w kasku cały czas. A to, że lokalni piłkarze podczas “roztrenowania z butelka taniego wina pod sklepem” śmieją się ze mnie-olewam to. Zdrowie jest najważniejsze! :slight_smile:

A co do samego odszkodowania to tak jak poprzednicy pisali a w szczególności Lucjan. Jesteś ubezpieczony i należy Ci się odszkodowanie z tytułu poniesionych strat materialnych (rower) i uszczerbku na zdrowiu.

Mi się w ciągu ostatnich klikunastu lat przydarzyło kilka kraks, przy czym na szczęście nie były nigdy groźne, aż do 2011 r. Wtedy wyprzedzaliśmy chłopaka, który zdecydował się bez obejrzenia się za siebie i zasygnalizowania manerwu zawrócić. Akurat skręcił przde mną, więc zaliczyłem piękny otb. Skończyło się na otarciach i stłuczeniach, ale najpierw uderzyłem o asfalt barkiem, a potem głową i to naprawdę mocno. Wolę nie zgadywać, co by było, gdybym nie miał kasku.

Cześć! Pracuje w firmie ubezpieczeniowej więc myślę, że mogę Ci coś doradzić.
Przede wszystkim olej kancelarie odszkodowawcze bo zedrą z Ciebie kasę, a sam możesz równie dobrze, albo i lepiej powalczyć o swoje. To nic trudnego. Wejdź na stronę rzecznika ubezpieczonych rzu.gov.pl/ i zajrzyj do FAQ oraz użyj szukajki.

Z OC możesz ubiegać się o:

  • naprawienie roweru (tak bezgotówkowo jak i wypłacenie równowartości nowych uszkodzonych części i pokrycie kosztów robocizny)
  • zadośćuczynienie za szkodę w które wlicza się Twój stres, ból, cierpienie, stracony czas, niemożność realizowania życiowej pasji, stres związany z jazdą na rowerze po wypadku etc…
  • pokrycie szkody osobowej czyli odszkodowanie zdrowotne za uszczerbek na zdrowiu
  • pokrycie kosztów leczenia i rehabilitacji
  • pokrycie kosztów utraconych zarobków
  • pokrycie kosztów zniszczonych ciuchów rowerowych :wink:

Wszystko co niezbędne do napisania podania znajdziesz na rzu.gov.pl/
W razie wątpliwości pytaj tutaj i na priv, nie zaglądam tu codziennie.

Pozdrawiam i powodzenia.

P.S.
Kolega, któremu kiedyś pomogłem kupił sobie za odszkodowanie drugi rower i naprawił stary :wink:

Nie znam się na ubezpieczeniach, ale polecę jeździć w kasku, zwłaszcza jesienią.
Jadąc wczoraj wiejską szosą na głowę… spadł mi prawdopodobnie kasztan. Skończyło się na szczęście tylko drobnym wgnieceniem na kasku, a tak zapewne spadłbym z roweru…

No własne w Polsce czasami się opłaca coś rozwalić kiedy ma się to ubezpieczone;p
Ja od Polskich lin lotniczych dostałem odszkodowanie pewnie 4x większe nic powinno być;p Za starą walizkę która została uszkodzona podczas lotu dostałem nową kilka razy lepszą, plus odszkodowanie za zniszczenie bagażu. ( pękła mi figurka która kupiłem an pamiątkę). Figurka kosztowała kilka euro ja dostalem trochę więcej.

I własne mam do Ciebie pytanie. Jak to jest z tymi firmami? Czy oni są ślepi ze dawaja więcej nic się należy? Ja się spodziewałem 50 zł za walizkę ( przed wylotem więcej na pewno nei była warta ) plus zwrot za pamiątkę. A dostałem walizkę nową o wartości około 250zł plus 150 zł za pęknięta pamiątkę.

Artykuł na temat jazdy w kasku z dzisiejszej wyborczej: wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/ … SlotII3img

Niestety Pan Wojciech Kaszuba nie popisał się niczym mądrym… Szkoda, że wśród rowerowych aktywistów są ludzie dający taki przykład i mówiący o tym w mediach…

Zur, nie sądzisz, że odszkodowania za bagaż w liniach lotniczych to trochę offtop? :smiley: Nie ciągnąc dalej tematu, odpowiem Ci, że chodzi o Twoje zadowolenie. Podczas podróży zniszczył Ci się bagaż, więc linie wolą zapamiętać, że dostałeś od nich nową super walizkę i rekompensatę finansową, niż żebyś miał je źle wspominać i latać z konkurencją :wink:

Typowy polaczek-cfaniaczek. I jeszcze to “dawali”…
Może linie lotnicze chciały, żeby klient był zadowolony i dzielił się dobrą opinią z innymi, a polaczek-cfaniaczek od razu się cieszy, że znalazł jeleni. Przykre.

A mój kolega dostał dokładnie tyle ile mu się należało. Napisałem w poprzednim poście za co należy się odszkodowanie z OC. Poza rzeczami materialnymi powinno ono zadośćuczynić cierpieniu fizycznemu i psychicznemu i takie odszkodowanie dostał kolega. Zrobił z nim to co uważał za stosowne i to co powetowało jego straty czyli kupił sobie rower.

KubaWinter niestety większość rowerowych aktywistów to idioci. To co wypisują ci ludzie z masy krytycznej i zielonego mazowsza, czy miast dla rowerów zakrawa na kpinę. Brakuje im wyobraźni i często postępują zgodnie z zasadą “na złość babci odmrożę sobie uszy”. Wychodząc od sprzeciwu wobec prób wprowadzenia nakazu prawnego jazdy w kasku (na który sam też się nie zgadzam) z przekory i głupoty negują całkowicie potrzebę jazdy w kasku.

boże ty to widzisz i nie grzmisz, jak to możliwe ze dali mu prawo głosu,brak jakiegkolwiek rozum, jak on chce to niech sobie jezzi bez kasku, ale niech nie daje złego przykladu… my kolarze amatorzy powinniśmy swiecić przykladem, nie mówiąc o zawodowcach! a w szczególności ludzie którzy prowadzą takie imprezy zorganizowane dla kilku tyś rowerzystów.

Mało tego, tacy sami aktywiści z Rzeszowa na łamach tej samej Gazety Wyborczej wypowiadają się o przypadkach stłuczek i wypadków (żeby OT nie było :mrgreen: ) bez większego pojęcia o przepisach i winie, a potem dziwią się, że ludzie zawsze mandat przyjmują… Zrobiłem rozpoznanie u siebie w sądzie i coraz więcej osób nie uznaje, że rowerzysta potrącony na przejściu zawsze jest winny*, ale aktywiści wiedzą swoje…

*To trochę tak jak z przypadkiem wypadku, gdy jedna z osób była pod wpływem alkoholu - do niedawna z automatu policja/prokuratura/sądy z automatu uznawały ją za winną. Obecnie powoli się to zmienia.

Ten człowiek, który został popchnięty na autobus i zginął, jechał na rowerze szosowym. Może to był jeden z nas?

Kask to taki paradoks, jeżeli będziecie jeździć w kaskach, to kierowcy będą sobie myśleli, że “ma kask, nic mu się nie stanie”. I na żyletkę, lusterkiem przy kierownicy. Jeżeli natomiast nie ma kasku, to kierowcy są ostrożniejsi. Twoja sytuacja jest specyficzna, ponieważ widać, że facet po prostu nie zdawał sobie sprawy, że rowery są już powszechne i mogą jeździć po jezdni. Co tu dużo mówić.

Ja bez kasku to nie wychodzę na rower odkad na ścieżce rowerowerj koleżanka został potrącona przez innego rowerzystę i upadając uderzyła głową z beton … zmarła po 2 tyg. Był araczej doświadczoną rowerzystką, która zjeżdziła pół europy na rowerze. Kask może czasem jest niewygodny … ale nie wiadomo kiedy się przyda.

Wszyscy, którzy jeżdżą bez kasku zazwyczaj powołują się na zasadę, że skoro ja jeżdżę świetnie na rowerze to nic mi się nie stanie ewentualnie na (wspomniane wyżej) badania pokazujące, że…Niestety nie jesteśmy sami na drodze, a wielu ludzi siadając na rower/auto/motor jest zupełnie pozbawiona wyobraźni i mogą nam (nie)świadomie zrobić sporą krzywdę. Ja już się o tym przekonałem - 6 tyg. w gipsie ze złamanym obojczykiem to była “kupa szczęścia” przy bardzo poważnym wypadku zupełnie niezawinionym przeze mnie - kask trzykrotnie (walnąłem w maskę, szybę i asfalt przy 30-40 km/h) uratował mi przynajmniej zdrowie (jeśli nie życie). A co do badań, że auta mijają okaskowanych ludzi na “lakier” - też o tym czytałem, ale sam jeździłem sporo lat bez kasku, ostatnio tylko w kasku i nic takiego potwierdzić nie mogę - autodebile jeżdżąc nie zastanawiają się czy mijając z setką jakieś rowerzystę ten ma kask czy nie, nie mówiąc już o głupolach na “podwójnym gazie”.

Te bliskie mijanie rowerzystów często wynika z braku świadomości jakimi siłami działamy na użytkownika dwóch kółek, jak by puścić każdego kierowce, rowerem na odcinku 10km jakiejś między miastówki, to liczba wypadków i potrąceń na pewno zmalała by o połowę. Druga połowa to czynnik dróg. Kiedy ktoś pomyśli i wyleje 30 cm asfaltu więcej po obu stronach? Nie musi być na wszystkich drogach, jak jadę np drogą o dużym natężeniu po białej lini już prawie na trawniku, a w dodatku droga wygląda jak wzburzone morze, tyle kolein, to trudno czuć się bezpieczniej.

Z drugiej strony jako kierowca, muszę przyznać, że czasami to rowerzyści, a zwłaszcza Ci co bardziej “specjaliści”, na tych wąskich drogach, nic sobie nie robią z jedzących aut, a na chwilę się schować to nie jest duży problem.