69 pro pozycji... jak trenować i zostać mistrzem amatorskiego kolarstwa szosowego

Zestawienie chronologiczne, zawiera jedynie tematy istotne i kluczowe dla osiągnięcia poziomu mistrzowskiego.

  • Dedykowane dla osób po 30stce, albo mądrych, w młodszym wieku. *

Autor postu zaczynał od zera i podzieli się tu swoimi doświadczeniami jak mądrze postępować, żeby skończyć jako mistrz w tej dziedzinie. Ostatnie 20lat mieszka e krajach gdzie daje się jeździć po drogach cały rok. Miał okazję pracować jako przewodnik wycieczek rowerowych na Teneryfie przez ponad rok i jeździć z tysiącem pro/ amatorów, będących w stanie podjechać od 0 do 2200mnpm plus dojazdy, czasem dzień po dniu. Członkowie lokalnych klubów kolarskich, zawodnicy czy zwykli fani sportu…

Brak kontaktu z pisanym językiem polskim będzie rozpoznawalny i korygowalny. Edycja moich postów na podstawie insultów i sugestii innych.

Holendrzy żartują, że w Belgii nowo-narodzone dziecko pokazuje się mamie, a później sadza na rowerek. Tobie dawano: różaniec, kieliszek i pieniądze…
Zaczynamy od początku. Od zera. Od 15lat siedzenia na fotelu. Czyli nie matura, a chęć szczera zrobi z Ciebie …

1 polubienie

Prolog.

Przedszkole kolarstwa szosowego, zanim zaczniesz pedałować i pierwsze 3y miesiące.

  1. Będziesz na drodze pomiędzy pieszymi, zwierzętami, motocyklami, samochodami i tylko dzieci cię lubią. Z nimi ostrożnie…
  2. Skup się na pozytywnych sprawach, omijaj problemy. Nie napinaj się, wyluzuj, to tylko jazda rowerem. Miej jak najwięcej frajdy. To podstawa.
  3. Śpiesz się powoli bo zawsze zdążysz się spóźnić…mawiał mój dziadek. Serio, zwolnij i wrzuć na lżejszy bieg.
  4. Rower … posiadam…

Rower do kolarstwa szosowego powinien być dodatkiem do kolarza. Nigdy celem w sobie. Najlepszy rower to ten który masz pod dupą. Musi być sprawny i wygodny.T yle na początek.

  1. Traska, która cię podnieca.

Cokolwiek co możesz przejechać w okolicach 1h. Ścieżka w lesie, droga do pracy, sklepu, park, wyschnięte dno jeziora…cokolwiek

  1. Ubierasz się dla siebie.

Najlepsza zasady na początek: jesteś widoczny jesteś bezpieczny. Lepiej się spocić niż przemarznąć. Najgorsze są przerwy i gwałtowne zmiany intensywności pedałowania.

  1. Czas, na mały blues.

Kiedykolwiek go masz. Zawsze możesz zrobić 4x po 2x o 5ej nad ranem i po południu jeszcze raz. Just do it.

  1. Im mniej sprzętu i akcesoriów tym lepiej.

Obowiązkowa lista to: kasa, lampki, komóra, okulary, kask, multitool, minipompka, zapasowa dętka, bidon z cukrowym napojem, jedzenie, klucze do domu, drugi bidon, kurteczka, rękawiczki z długimi palcami, ocieplacze na ręce i kolana, łatki, gele, czapeczki, klapki, aparat foto, mały pies, zapasowy komputerek…. Widzisz gdzie zmierzam…

  1. Pierwszy raz, to boli.

Docelowo zostaniesz mistrzem szosy, połykającym 50km jak indyk kluski. Na każdym etapie kariery musisz umieć dostrzegać ostrzeżenia o stanie swojego organizmu: gorąco, zimno, boli; głodny, brudny…Istnieje zwyczajowe przyzwolenie na początkowy ból pośladków, kiedy zaczynamy jeździć rowerem po przerwie. Każdy inny dyskomfort powinien zostać dokładnie zlokalizowany i zneutralizowany. Nikt nie jeździ z bólem. To droga donikąd.

  1. Nazywajmy sprawy po imieniu.

Przyswajamy sobie powoli nomenklaturę rowerową i fitnesową. Pełno tu dziwnych słówek, skrótów. Powoli zaczniesz rozumieć co do ciebie mówią i jak się o coś zapytać. Pytaj wszystkich o wszystko.

Ważne, żeby odczekać te 2,3 miesiące do przejścia na kolejny poziom. Rekreacyjnie/sportowa jazda rowerem może przybierać tyle form, że zajmuje zwykle sporo czasu ustalenie co tak naprawdę chcemy/możemy zrobić na 2kołach. Szosa nie każdemu pasuje, plus co innego chcieć a móc.

1 polubienie

Poziom pierwszy. Start wyścigu. Kolarka i lycra i pęknięta dętka zepsuła mi połowę weekendu…

Nie od razu metro w Warszawie wybudowano. Niestety ten odcinek jest mocno sprzętowy.

Zaczynamy bycie kolarzem szosowym.

  1. Pobieżna analiza warunków i tras po których jeżdżę i będę jeździć.

Łatwiej dobrać sprzęt i formy treningów do otaczającej nas rzeczywistości, niż odwrotnie. Pobieżna, bo na koniec mamy tylko wybrać pierwszą kolarkę i kilka ciuchów, i buty, i podstawowe akcesoria. Tym niemniej wszystko na kartce/głowie poukładane i kiedy później przypadkiem zobaczymy rower czy inną koszulkę, sprawdzamy czy jest na liście zakupów i nigdy nie szalejemy z forsą bo aktualnie topowy sprzęt to nie mniej niż 15000euro, a to tylko jeden rower ciuchy i akcesoria…Na pierwszy rok wystarczy ci ok 1000euro

  1. Pierwszy prawdziwy rower szosowy. Do 700euro, najlepiej używany, ze sklepu.

dla 99% z nas to endurance bike. Rozmiar? Oszacuj z tabelek producenta i kup jeden rozmiar mniejszy, chyba że mają tylko S,M,L wtedy ten dedykowany. Statystyki są alarmujące: wszyscy amatorzy przez pierwsze lata jeżdzą na zadużych rowerach z zawysokim siodełkiem.
Jest piękna rower (ładne to one), w dobrej cenie i o rozmiar za duży?….sprawdź czy siodełko daje się obniżyć, tak żeby było ewidentnie za niskie dla ciebie. I może być. To będzie rower na każdą okazję, a nie lalka barbie. Będziesz się na nim uczył zostać mistrzem szosy a nie pozował do zdjęć w magazynach gejowskich. Osprzęt Shimano 10sps albo 11sps mooooocno sugerowany.

  1. Ciuchy: 2x spodenki z wkładką, 2x koszulka kolarska. 1x wygodny kask. Generalnie decathlonowe serie 500 są idealne dla początkujących.

  2. To samo buty kolarskie. Broń_Boże profesjonalne. Zwykłe, wygodne na mocowanie MTB i takowe shimanowskie SPD pedały 520/540 są idealne. Tydzień i po bólu z wpinaniem wypinaniem. Easy. Cleats maxymalnie do tyłu buta i maksymalnie na zewnątrz. Byle but nie obcierał o korbę czy rower.

  3. Na tym i każdym innym etapie nigdy nie szalejemy z forsą. Po kilku miesiącach jazdy człowiek chudnie, pogoda i moda się zmieni….

  4. Uffff akcesoria: okulary photochrome, lampki usb, zestaw do wymiany dętki, kilka dentek, bidony znalezione po wyścigu, torba pod siodełkiem, pierdołki…

  5. Komputerek gps. Dowolny, najtańszy, ma mieć ant+ i bluetooth. Tani sensor kadencji. Sensor HR.

  6. Zaczynamy TRENING NA SERIO.

Wyłącznie BAZA i KADENCJA.
Wyznaczamy zony HR ze wzoru 220minus wiek i trzymamy się endurance zone2 i górnej części active recovery zone1. Czas trwania 1h, 2h, 3h, 4h ile chcemy, ile mamy czasu ile mamy siły. Kadencja min 80rpm. Docelowo 85, 90… Subiektywne odczucia to oddech przez nos, zalecany, rozmowa bez najmniejszych problemów ze złapaniem rytmu. Nigdy nie naciskamy mocniej na pedały. Na każdej najmniejszej górce czy światłach odpuszczamy. Zawsze. Niestety, dopóki nie mamy powermetera musimy po omacku się motywować do leniwego mielenia 85rpm w nieskończoność. Można tak jeździć do 6x w tygodniu. Popijamy wodę i skubiemy słodycze przy każdej okazji.

  1. BAZA i KADENCJA i INTERWAŁY.

Po minimum 2, 3,4… miesiącach, nasze serce i płuca i pupa są z innej planety. Daleko od doskonałości ale powoli można myśleć o pierwszych szaleństwach. Podstawa każdego treningu z większą intensywnością to wysoka kadencja. Min 90rpm.

Raz w tygodniu, po 10 minutowej rozgrzewce, robimy dowolny HIIT. Polecam 4x4/8/10minut, intensywność powinna być zrównoważona w ciągu trwania wysiłku, bez szarpania ani odpoczynków. Po 4/8/10 min odpoczywamy pedałując przez jakieś 5min i od nowa. Później wracamy do standardowych zone2/zone1.

  1. Jedzenie. Po 4x8min czy dowolnym większym wysiłku nie mamy już paliwa i trzeba coś zjeść. Cokolwiek słodkiego i smacznego, bez tłuszczu.

Tyle pierwszy sezon. Jak pierwszy tydzień długiego wyścigu. Nic tu nie wygrasz, możesz się zacząć dobrze zapowiadać. Wiele się można nauczyć. Poznać swoje aktualne miejsce w peletonie. Wiele można stracić. Upadek, kontuzja, pogoda, problemy, życie…. Poddajesz się albo wracasz na start kolejnego touru .
Totalna rekreacja i tylko jeden (maksymalnie i okazjonalnie dwa) dzień HIIT, egzekwowane poprawnie, po pierwszym sezonie czyni cuda. Po dwóch, zaprowadzi fotelowego trolla na 85% jego możliwości….Jest tylko jeden duży problem. Każdemu odbija i zaczyna kombinować ze sprzętem, akcesoriami, ubiorem, czasem trwania treningów….magia działa…

Mądrzy i wytrwali, a tym te posty dedykuję, po przerwie na odpoczynek wjeżdżają w pierwsze góry…

2 polubienia

Dzięki za wpis. A propos ostatniego zdania. Ja pierwszy raz wsiadłem na kolarkę w Bormio i… wjechałem na Stelvio, ważyłem trochę poniżej 100kg​:joy:. I tak zaczęła się przygoda :grinning:.

2 polubienia

Całe szczęście przepiękne i epickie Stelvio, a nie jakiś podjazd 15, 18% przez 3km… Doznania w trakcie takich tras są niesamowite.
W trakcie wycieczek czasami ludzie płakali ze szczęścia na zakończeniu. Gratulacje.
Osoby duże mają niestety niesprawiedliwą gravitację, coś jak silny wiatr zawsze w twarz.:mount_fuji::mount_fuji::mount_fuji::man_facepalming: Każdego ranka, na początku wycieczek typu 3h podjazdów, oceniałem sytuację w grupie, waga byłą istotna ale zwykle to nerwowy temperament decydował.
Wiadomo, liczby nie kłamią, jeżeli z rachunków wynika, że czas trasy, posiadana energia i konfiguracja roweru i przyswajane kalorie, itp itd się nie sumują ładnie. to trzeba będzie oszukać😉
Na szczęście obecnie można dosyć łatwo, shimano, sram, jeździć na 50/34 z przodu i 11/ 34, 36 z tyłu. Na Teneryfie najlepiej się sprawdza 52/36 i 11/34, opony 23/25mm i sztywny rower, nie “gubiący” mocy. Jedzenie to podstawa i picie. I warto pomyśleć o zjeździe…

Mam już prawie gotowy kolejny odcinek…niestety wakacje i IO,
Hamuje mnie trochę świadomość, że moje obecne kanaryjskie drogi i kondycje szosy są wyraźnie różne niż typowe warunki w Polsce.
I będzie też dedykowany temat o Dużych Górach.

Pozdrawiam

2 polubienia

Dziękuje za wpis i wszystkie porady. Na forum zaglądam od lat, ale dopiero ten wątek mnie zmotywował do założenia konta.

Rzeczowo, prosto ale jednocześnie bardzo ciekawie. Fajnie spojrzeć na perspektywę osoby z takim doświadczeniem. :slightly_smiling_face:

Czekam na kolejne części, a wiedzę z do tej pory opublikowanych już wprowadzam w życie. Dzięki wielkie! :blush:

1 polubienie

Dziękuję za pochwały. Chciałbym się podzielić własnymi obserwacjami i doświadczeniem, zachęcając wszystkich do spróbowania sił na szosie.
Kiedyś wielki fan mtb i lasów i pól, kiedy w okolicy pojawiło się wystarczająco dużo dobrych asfaltów…złapałem bakcyla.
W tym wątku będę bronił tezy, że podstawa amatorskiego kolarstwa szosowego to frajda, kultura fizyczna, bezpieczeństwo, odpoczynek psychiczny, budowanie wytrzymałości i panowanie nad sytuacją …itp
Hamując niestety częste zapędy do szaleństwa, rygorów programów treningowych ala pro, fetyszyzmu sprzętem, diety cud, mitów itp.

Szanuję tradycję i zasady i cały przeogromny “Heritage” ale kontakt z moimi “podopiecznymi” w trakcie wycieczek pokazał dosadnie, że ślepe kopiowanie zawodowców u szczytu ich formy, w najlepszym wypadku może bardzo niezaszkodzić.
Wyrwane z kontextu frazesy o morderczym treningu od rana do wieczora, dzień w dzień do końca świata i jedyna nagroda to większa prędkość?
Każde pierwsze 30min wycieczki (3h wspinania 5,6,7%, 1h zjazdów i 1h płaskich) zaczynałem od aktywnego zwalniania tempa dla tych “zaawansowanych w drogich ciuchach”, żeby nie doszło do odcięcia tlenu…
Z drugiej strony, normalni ludzie, potrafiący zapanować nad emocjami i uspokoić temperament, notowali wyniki typu najdłuższa wyprawa rowerowa życia, oczywiście najwyższa góra +2350mnpm, największa prędkość i opanowanie na zjazdach 80km/h, nauczyli się rozciągania itp itd

3 polubienia

Super przekaz
Normalni ludzie, potrafiący zapanować nad emocjami i uspokoić temperament notowali najlepsze własne wyniki.
Otóż to, pamiętam jak rok temu zacząłem biegać myślałem, że po rowerze będę miał powera na kilka kilometrów. Minęło kilkaset metrów, musiałem stanąć. Zupełnie niepowiązany ze sobą wysiłek. Rower a bieganie. Kilka następnych razow, leciałem po trochu dalej ale przychodził moment ze stawałem, zatykalo. Niecale dwa kilometry mogłem, poczytalem, zrozumiałem…minimalnie zwolnilem, mogłem przetrwać moment gdy przytykalo mnie, zależne to było od siły woli, i nie zrobiłem progresu o 200-400m, tylko z prawie 2km zrobiłem niecale pięć. Nauczyłem sie tego co chcesz przekazać, zapanowania nad emocjami, temperamentem… swobodniej, wolniej…od zera, gdy pierwszy raz przebieglem ok 600m, po dwóch miesiącach udało mi się biec godzinę bez przerwy, 10km. nauczyłem sie przetrwac "zatyczke’ zwykle ja miałem ok 1-2km, po niej mogłem biec z oddechem swobodnym przyspieszajac kiey chciałem i to co było problemem na początku, więc wydolność, oddech dawało rade a musiałem stopowac, po nogi bolaly od ilości kiloemtrow. Jak osiągnąłem to apogeum, wyszło że przestałem biegać. Dziś, po roku może i dalvtm radę więcej niz te 600m rok temu. Ale chodzi o to, co napisałeś o spokój, jeżdżąc rowerem nie umiałem wyczuć tego momentu granicznego, nogi mogły a zatykalo w środku. Teraz zrownalem to, bo trzeba oszczędnie traktować się, zostawiać zapas. Ja mam trudno z tym, bo zawsze muszę wszystko mocno, szybko. począwszy od tempa chodzenia, łaże tak szybko że zaraz łeb zalany potem.

Dokładnie to samo z pływaniem. Nawet w wypierającym na wierzch oceanie trzeba się nauczyć znaleźć Ten rytm i balans pracy. Kolarstwo ma teraz powermeters i nie skłamię, że to baaardzo pomaga. Chociaż na papierze znalezienie i utrzymanie tempa powinno być łatwe… Demony szybkości drzemią w nas od czasów jaskiniowych???:wink::woman_facepalming:

1 polubienie

Pływanie. Pamiętam chodziłem na naukę, a koniec końców sam na wczasach nauczyłem się, styl dowolny. Minęły lata, z była miłością basenik. Każdy styl mi się udal, nawet piesek co zawsze tonalem, ale to naprawdę wysiłek. Jak ogladalem Igrzyska, oni jak ryby, stworzenia wodne przemieszczali się w wodzie.
W ogóle, rower, pływanie,bieg…triatlon, czy w ogóle dziesięcioboj. Co za sprawni ludzie, zdolni w każdym wysiłku, szanuje i podziwiam. Wszechstronność jest wyśmienita i widowiskowa. Z kolarstwa przywolam Van Aerta. Każdy teren ogarnia, ej chciałbym go na sprint torowy do eliminacji,co Holendrzy osiągali sreia prędkość 78kmh na 200m, chciałbym wiedzieć ile osiągnie taki Kozak szosowy

w skrócie sport zawodowy czy topowi zawodnicy dowolnych dyscyplin to: Nadludzki wysiłek i podporządkowanie życia 24/7 , lata pracy zespołu specjalistów wielu dziedzin, topowy sprzęt, dieta… wyselekcjonowani w tej rzezi zawodnicy utrzymują się do nieuchronnej kontuzji, rok może dwa, pięć jest jak epoka… prawdziwi czempioni/ki . Po zakończeniu kariery oni też wracają do amatorskich klimatów albo zostają prezesami związków/klubów😉

1 polubienie

Łatwiej im jest tak sie podporządkować, wiedząc że dobre profity będą z tego. Chcą wycisnąć ile mogą.

sport profesjonalny/zawodowy i sport to zdrowie/frajda, to są dwa inne światy

Tak, sport frajda to nie musi byc zdrowie. Gdy się ponad miarę próbuje, spoczynkowe mam ciśnienie ok 115na55 zazwyczaj,czyli to drugie za niskie. Za duża amplituda. Jak cos porobie, oba wrosna trochę. Ale za duze ciśnienie tętna mam
Zamiast 55 to mniejsze, powinienem mieć z 70. Niby nic czuje sie dobrze. Ale naczytalem się, że mogę mieć coś z zastawka, ze blokuje krew przez to na słabo krew napiera. Nie mam pojęcia czy to na pewno na zastawka, ale takie coś sprzyja przyrostowi lewej komory serca,i zawałom… moja tata miał dużo, gdy był po 40grubo, leżał w szpitalu po zawale a ja wtedy urodziłem sie w tym samym szpitalu. Moge miec genetycznie coś z tym sercem, zgadzaloby sie to ciśnienie jedno niższe, przerost komory… póki młody nic nie czuje ale boję się że serce nadwyrezam

każdy jest trochę inny, każdy ma inne parametry. konsultacja z lekarzem zwykle wszystko wyjaśnia. spokojne i zrównoważone wysiłki są generalnie zalecane na serce. to w sumie o tym jest ten wątek.
Jako amatorzy często marzymy o osiągach Pantaniego czy Armstronga ale rzeczywistość jest taka, że nieosiągalne i nierealne, niemożliwe. Co można zrobić dla siebie trenując amatorsko kolarstwo, to właśnie poprawić serce, oddychanie, metabolizm, stawy, schudnąć, rozciągnąć, poprawić psychikę, lista jest dłuuuuga. Niestety pokutuje opinia, że kolarstwo szosowe uprawia się jak pracę w gułagu. Ja próbuję zachęcić wszystkich do zasad treningu “od dołu”, budowania bazy. Tak robią wszyscy od endurance na początku sezonu, czy po kontuzji/przerwie macieżyńskiej. Potrzeba/chęć/zdolność do robienia intensywnego wysiłku jest złym doradcą.

2 polubienia

Pół Żartem / Pół Serio o mistrzostwie.

Kiedy się zostaje mistrzem amatorskiego kolarstwa szosowego? To proste w umysłach taxówkarzy i kierowców busów: nigdy, w oczach 8olatków na rowerach od matki: od zaraz.

Stary i młody myśliwi wpadają na wielkiego niedźwiedzia. Stary krzyczy: biegniemy szybko w kierunku auta. Młody biegnie i myśli, po co ja ten cały sprzęt za grube dziesiątki tysięcy kupowałem, kilka sezonów doświadczeń, po 5 min odwraca się, przymierza, strzela, poprawia, miś is dead.
A stary tylko: to teraz Ty go będziesz do auta ciągnął….

Młodych mamy na pęczki, ciągłe kontuzje, prochy, odżywki, lans, sprzęt za dziesiątki tys., co miesiąc inny pomysł.

Definicja wiki: Mistrz rzemiosła – tytuł zawodowy uzyskany na egzaminie zawodowym, potwierdzony dyplomem, poświadczający umiejętności, doświadczenie i wykształcenie zawodowe w dziedzinie rzemiosła.

Doświadczenie: Tysiące km w kolanach, rozciągnięte lycry, wyblakłe kolory, obdrapany rower.
Wykształcenie: Słowniczek części rowerowych i podstawy kodeksu o ruchu drogowym, podstawy zasad odżywiania i odpoczynku, regeneracji.

Lista egzaminowych umiejętności mistrza amatorskiego kolarza szosowego jest raczej krótka:

  1. Trzyma tempo i równowagę i odległość i pozycję na szosie. Mistrzostwo polega na płynnym poruszaniu się po jezdni pośród innych ludzi i przedmiotów. Nigdy nic Ci nie przeszkadza i ty nikomu nie utrudniasz życia.
  2. Powyższa sytuacja jest bardzo ważna w trakcie jazdy w grupie. Bajki o 2urzędowym Team Time Trial zastąp: Trzymaj najrówniej tempo/kierunek bez żadnych gwałtownych zmian, nie przyspieszaj i nie jedź za blisko/daleko krawędzi jezdni kiedy jesteś pierwszy. Jeżeli to umiesz, to wszyscy cię po cichu kochają i uwielbiają oglądać twoją pupę. Komplement. Równocześnie, kiedy z tyłu, trzymaj bezpieczną odległość i nienerwowo spokojnie pedałuj raczej omijając niż za wszelką cenę hamując przed rowerem z przodu. Niestety wytłumaczenie kilku ludziom, że tu chodzi o współpracę a nie współzawodnictwo jest niemożliwe.
  3. W trakcie jazdy mistrz: pije i je; czyści nos i okulary…. zapina koszulkę czy kurteczkę… sprawdza telefon, robi zdjęcie, reguluje przerzutki…generalnie nie musi stawać co 5min bo cośtam.
  4. Ma picie i jedzenie i kaskę i tel i kurteczkę jak trzeba. A jak nie ma, to wie co ma zrobić. Popycha sprawy do przodu. A jak pożyczy to zaraz odda.
  5. Często się uśmiecha, żartuje, pozdrawia, macha ręką, rozgląda na boki i do tyłu. Umie słuchać historii opowiadanych mu przez czeladników i nie komentować negatywnie.

Ot i całe mistrzostwo kolarstwa wg Wikipedii. Teoria sobie a życie dopisuje ciekawe rozdziały. Koniec smęcenia, w następnym poście, wracamy do porad dotyczących Trenowania Mistrzowskich Nawyków i Zasad.

1 polubienie

Myśle, że ta seria może być lekiem ma kolarskie zło płynące zewsząd. :slightly_smiling_face: Poważnie, mam dosyć tej zgniłej części sportu który tak bardzo lubię. Wszechobecny marketing, pranie mózgów, oszustwa i blichtr. Część kolarskiego światka zdała się już zapomnieć o co w tym chodzi. Zamieniła pasje na pieniądze i błyskotki. Muszę ze smutkiem przyznać, że sam dawałem się nie raz na to nabrać. :pensive:

Raz, czy dwa w moim nie tak krótkim życiu zdażyło mi się odcinać czasowo od środowiska kolarskiego. Nawet na ustawkę nie można było iść się spokojnie przejechać. Rwane tępo, ustawiane mini-wachlarze na wiatrach (oczywiście na publicznej drodze), walka jakbyśmy jechali co najmniej jakiś wyścig cyklu WT. W dwóch słowach: napinała na maksa. Dlatego od dłuższego czasu wole jeździć samemu, ew. w 2-3 ze sprawdzonymi kompanami, ze sprawdzonymi kompanami.

Ten wątek przywraca mi wiarę w ludzi. :wink: Może po części dlatego, że widzę, że ktoś dostrzega problem i myśli nieco podobnie do mnie.

Bardzo się cieszę czytając kogoś piszącego tak rozsądnie i z pozycji doświadczonego amatora.

Czekam na kolejne porady. :wink: Dzięki! :slightly_smiling_face:

1 polubienie

Kiedy możemy oczekiwać kolejnego wpisu? Seria jest tak dobra, że czekam niecierpliwie, niczym na nowy odcinek ulubionego serialu. :wink:

1 polubienie

Albo wrakami …

1 polubienie

Ostatni tydzień wakacji, a człowiek nie ma czasu nawet usiąść i pomarudzić przy klawiaturze.
Pani Włoszczowska i Pan Rafał, dodali mi sił. No nic, robię nocną kawę, żeby ją wylać na ławę.

Tak dodam, że ten cykl i moje pomysły na trening szosy są inspirowane zachowaniem osób, które znam i spotkałem. Plus kanały YouTube kilku triatlonistów, kilku obecnych szosowców, i najważniejsze kilku zawodników z sukcesami, którzy studiują na kierunkach sportowych i są / planują dalszą przygodę ze sportem jako trenerzy. Plus te wszystkie Pdf’y, i inne takie…