Przepraszam, że w pierwszym poście na forum “odkopuję” temat, ale jako fan F1 poczułem się urażony niektórymi komentarzami, a także zniesmaczony, że osoby, które nie mają praktycznie żadnego pojęcia o F1, wypowiadają się negatywnie na temat tego sportu. Nie chcę nikogo urazić, więc mojego postu proszę nie traktować osobiście. Będę odnosić się tylko do tego, co zostało napisane, nie wazne przez kogo.
I to jest mądre zdanie! Ale pozwolę je sobie rozwinąć. W F1 na wynik składają się: jazda kierowcy, współpraca na linii kierowca- inżynier wyścigowy, praca mechaników, praca inżynierów w fabrykach, strategia na wyścig, organizacja zespołu i szczęście. Czasami wystarczy, że jeden element zawiedzie i wyników nie ma. Dlatego czasami bardzo dobrzy kierowcy zaliczają słabsze występy/sezony, ale też nie jest tak, że w bardzo dobrym bolidzie słaby kierowca będzie seryjnie wygrywał.
I potem takie pół-głupki wypisują opinie, że jak Kubica mógł zostać sportowcem roku, skoro był dopiero czwarty w F1 i jaki z niego sportowiec, skoro ma teraz trudności ze zdobywaniem punktów i co to za problem jeździć samochodem 2 godziny w kółko. Ale można też inaczej: ja np. śledzę zmiany w pakietach aerodynamicznych zespołów przed każym wyścigiem. Siedzę w tym mocno i dociera do mnie, że kierowca nic nie zrobi, jeśli zespół spartoli mu strategię. A niektórzy zadowalają się patrzeniem w tabelę z wynikami przy wyciąganiu wniosków.
Ten sezon potwierdza, że conajmniej 80% siedzących za kółkiem w F1 to prawdziwi mistrzowie, którzy wykorzystają swój sprzęt na maksa, jeśli tylko odpowiedni dostaną. Poziom kierowców jest niezwykle wyrównany i wysoki, a bierze się to stąd, że zaczynają oni jeździć już w wieku kilku lat. Jeżdżą i jeżdżą, zaczynają od kartingu potem przez formuły juniorskie i testy bolidem F1 trafiają na wyścig. Do tego ćwiczą na siłowni, bo nie byliby w stanie kręcić dobrych czasów tak mocnymi samochodami przez 1,5 godziny, gdyby nie bardzo dobrze wytrenowane mięśnie. Ale że nie tylko bolid się liczy, potwierdza w F1 te około 20%, którzy nie są mistrzami. Zobaczcie na duet Williamsa: Rosberg jest piąty w mistrzostwach (ustępuje tylko kierowcom dwóch ekip, które stworzyły na ten rok najlepszy bolid), a jego kolega z zespołu- Nakajima, dopiero co opuścił ostatnią pozycję w mistrzostwach, ale i tak jest pod koniec drugiej dziesiątki. O Piquecie nawet nie wspomnę, bo kręcił się co drugi wyścig i dostawał takiego łupnia od Alonso, że Renault mu podziękowało. A to jeszcze nie najgorsi w F1, bo trzy lata temu był taki Japończyk, któremu po 4 wyścigach odebrano licencję na starty w F1, bo nie potrafił przejechać nawet sesji treningowej bez kilku efektownych “piruetów”. A nie był to kierowca “z łapanki”, tylko mistrz japońskiej Formuły Nippon. Na szczęście przesiew w seriach juniorskich powoduje, że coraz rzadziej trafiają do F1 kierowcy przeciętni.
Button cienki bolek?! W takim razie jakim cudem zajął trzecie miejsce w klasyfikacji generalnej w 2004 roku? Ustąpił tylko duetowi Ferrari, które stworzyło wtedy nieosiągalny dla reszty bolid. Button pojechał wiele fenomenalnych wyścigów w F1 (zwłaszcza w deszczu), często pokonywał swoich kolegów z zespołu i to nie byle jakich. Button niewątpliwie należy do tej grupy, która w F1 prezentuje najwyższy poziom. Problem w tym, że jest ona bardzo liczna (Button, Webber, Vettel, Rosberg, Kubica, Raikkonen, Massa, Hamilton, Alonso i pewnie niedługi się przekonamy, że kogoś jeszcze wypadałoby tam dodać). Nie zgodzę się, że Kubica zdobyłby tytuł w tym roku, gdyby nie wyścig technologiczny. W tym roku nie prezentuje się jakoś wyraźnie lepiej od Heidfelda. Co innego, w zeszłym: Nick mógł mu co najwyżej wąchać spaliny, a czołówka na czele z Hamiltonem, Massą i Raikkonenem mogła zazdrościć Polakowi regularności, bezbłędności i wyciskania ostatnich możliwych ułamków sekund z bolidu. Gdyby BMW wytrzymało z rozwojem do końca sezonu i byłoby chociaż tą trzecią siłą z wyraźną przewagą nad czwartym zespołem, to śmiem twierdzić, że Kubica zdobyłby mistrzostwo. Ale trzeba przyznać, że w tym roku kilku innych kierowców bardziej imponuje. Napisałeś, że Button się nigdy nie pokazał, można Twoim tokiem rozumowania powiedzieć, że Kubica też, bo w Kanadzie Hamilton walnął w Raikkonena.
A Kubica to nie wykonuje ciężkiej pracy? Przed sezonem 2008 schudnął bodajże 7 kilogramów i był na skraju niedowagi! Niestety Robert należy do tej grupy wyższych kierowców, którzy szczególnie muszą dbać o wagę, by mieć do dyspozycji więcej balastu i móc lepiej zbalansować bolid. Praca, jaką wkładają kierowcy F1 w przygotowanie do wyścigów jest ogromna, porównywalna z innymi sportowcami uprawiającymi sporty wytrzymałościowe. A kierowca podczas wyścigu nie może zjeść sobie batonika energetycznego, czy wziąć nowego bidonu (co jest szczególnie uporczywe przy upalnych wyścigach, temperatura w kokpicie przekracza 60 stopni celsjusza i napój również nagrzewa się do tej temperatury, a kierowca ma go do dyspozycji zaledwie pół litra na tak długie męczarnie w upale).
No właśnie, nie wszyscy zdają sobie sprawę z sukcesu Roberta, jaki odniósł w 2008 roku. Został wybrany przez magazyn Autosport najlepszym kierowcą ze wszystkich serii wyścigowych świata! Wyprzedził pięciokrotnego mistrza świata w rajdach samochodowych- Sebastiena Loeba, całą pierwszą trójkę sezonu w F1, wszystkich mistrzów różnych innych serii, samochodów turystycznych WTCC czy DTM, zamorskich serii takich, jak NASCAR czy Indy Car, czy wszystkich serii przygotowujących do wejścia na szczyt. Niewielu zdaje sobie sprawę, ilu rywali musiał pokonać Kubica, by wogóle dostać się do F1. F1 to tylko wierzchołek góry lodowej, której podstawę stanowią liczne serie juniorskie i karting. Miliony ludzi próbują swoich sił, ale tylko najlepsi zostają dostrzeżeni. Konkurencję Robert napewno miał większą, niż Sikora, czy Kowalczyk, z prostej przyczyny. F1 to sport hierarchicznie najwyższy spośród wszystkich sportów samochodowych, niemal każdy kierowca, czy to startujący w Rajdzie Dakar, czy w WRC, czy ścigający się Seatem Leonem w WTCC, czy jeżdżący w wyścigach 24-godzinnych, czy to w kartingu jest jakby automatycznie niżej notowany, od któregokolwiek kierowcy F1, gdyż nie udało mu się tam dostać. A w narciarstwie masz wiele konkurencji i niekoniecznie każdy skoczek narciarski marzy, by zostać mistrzem świata w Biathlonie, czy na odwrót. A więc konkurencja jest znacznie mniejsza, tym mniejsza, że narciartwo jest popularne tylko w krajach Ameryki Północnej, północnej części Europy i kilku krajach Azjatyckich. We wszystkich tych krajach sporty motorowe kwitną, ale trzeba także dołożyć do tego kraje Ameryki Południowej czy południowej części Europy. A i śmiem twierdzić, że w tych krajach, gdzie popularne są zarówno wyścigi, jak i narciarstwo, więcej osób próbuje zostać profesjonalistą w tym pierwszym.
Nie wiem, czy komukolwiek zechce się to przeczytać, jeśli ktoś się ze mną nie zgadza, to proszę odnosić się do konkretnego fragmentu mojej wypowiedzi i mieć jakieś argumenty, a nie pisać na zasadzie “wydaje mi się, że F1 to nic takiego, ale nigdy tego nie oglądałem…”