Nie sądzę, by brak słuchawek miał duży wpływ na ten wyścig.
Fajniutkie ściganie (lepsze niż MŚ w Dausze 3 lata temu), 49 km/h, a niektórzy jutro na Binck Bank.
Holendrzy to jednak rzeczywiście naród pozbawiony genu zwycięzców.
Nie sądzę, by brak słuchawek miał duży wpływ na ten wyścig.
Fajniutkie ściganie (lepsze niż MŚ w Dausze 3 lata temu), 49 km/h, a niektórzy jutro na Binck Bank.
Holendrzy to jednak rzeczywiście naród pozbawiony genu zwycięzców.
W każdej dyscyplinie sportu ME to ważna impreza. Kolarze powinni to wreszcie przyjąć do wiadomości.
Tak ale zazwyczaj ME mają tradycje a tu co to za impreza co jest rozgrywana po raz czwarty i niektóre kraje wogole na nie nie przyjeżdżają…
Zresztą chyba nie w każdej dyscyplinie tak jest. Nie wiem ale chyba chociażby tenis rządzi się innymi prawami
Kapeczkę “odwrotniej” było z ME i MŚ w lekkoatletyce. MŚ są stosunkowo młode - bodajże od lat 80. się je rozgrywa, tak że wcześniej najbardziej prestiżową imprezą po IO były ME. No i łatwiej było o medale bez tych całych Amerykanów
Mistrzostwa Europy, jeśli mają być prestiżową imprezą, muszą mieć jakiś rozsądny termin i odpowiednią trasę. Teraz to był po prostu jeden z wyścigów jednodniowych w Holandii czy Belgii, kilkadziesiąt takich jest w sezonie w różnych kategoriach, wszystkie mają po 170-180 km i wiatry boczne. Tylko obsada była lepsza, więc nie wygrał lokals z grupy o nazwie nie do zapamiętania.
No właśnie, w sportach naprawdę zawodowych te prawa są inne i takie mistrzostwa, jeśli są, bo w tenisie nie ma, to jest zło konieczne dla ciężko pracujących ludzi. Nawet w piłce nożnej mamy drużyny z łapanki na takich imprezach, połowa chora, druga połowa zmęczona. Kolarstwo by się bardzo dobrze obeszło bez tego, wystarczyłoby zostawić mistrzostwa dla juniorów i jeszcze może kobiet, niech będzie. Ogólnie - gdzie państwo coś daje z budżetu, niech ma z tego medale, Janusz i Grażynka się będą cieszyć przy niedzieli, a potem zapomną i sobie siatkówkę obejrzą.
Prawdziwy wyścig ostatnio był za to w Portugalii. Po ostatniej górze lider i wice byli równo co do sekundy, dzisiaj na czas Porto się kolejny raz obroniło. Alarcon połamany, stary Gustavo w średniej formie, ale młodzież dała radę (młodzież w sensie, że jeszcze 35 minus). Największe wrażenie zrobił na mnie boa catolica Rodrigues wygrywający wczoraj etap z wielkim różańcem na szyi, takim mniej więcej do jajec, aż mu się o plecy obijał.
Byłem - ale tylko raz, na porannej sesji - na trybunach kibicować podczas pierwszych prawdziwych MŚ lekkoatletyki, Helsinki 1983. Coś tam nawet pamiętam tamtego rana.
No to jest żal, że nie oglądałem zmagań w tym kolarskim getcie
Może w krzyżyku trzyma mocz jakiegoś świętego, żeby go ratował przed nieprawowiernym wynikiem kontroli?
Powtórzę:
mi się dziś bardzo podobało.
Subiektywny ranking jednodniowych spektakli 2019:
Chyba masz na myśli Carvalho?
Jest pełno dyscyplin w których ME są ogórkowe, nie chce mi się długo szukać ale od razu nasuwają mi się rajdy samochodowe, motocross, hokej w pewnym stopniu też lekkoatletyka i zapewne całe mnóstwo innych. Edit: dobra lekkoatletykę wycofuję tam ogórkowość dotyczy tylko braku Amerykanów
A mi (stronniczemu) się wydaje, że kolarze zawodowi coraz bardziej doceniają ME i zwłaszcza tę bardzo ładną koszulkę mistrza, dobrze widoczną przez rok w peletonie.
Za rok całkiem inna trasa i też inny termin w kalendarzu.
Mi też się wydaje, że ten wyścig ma dla zawodników duże znaczenie. Biorąc pod uwagę tegoroczną trasę to prawie wszyscy znaczący walczyli o wygraną (chyba tylko Sagana zabrakło).
To może być trochę mylące bo co mają robić sprinterzy w sierpniu jak już świątynię sprintu zaliczą? Zobaczymy kto się porwie w przyszłym roku (jaki to termin?)
Niemniej event to fajny, pewnie w peletonie traktowany jak powiedzmy pomniejszy klasyk a nie ostatni ogórek. Trentin to też nie przypadek był w tym koszulu.
Jakoś w połowie września w Trydencie, jeśli dobrze pamiętam.
Sagan, Kristoff, Trentin, Viviani.
Ładny mi ogórek.
Pozostali medaliści - Alaphilippe, Moreno, Hofland, van der Poel, van Aert, Lampaert, Ackermann.
Jeśli ME są ogórkowe, to mogę taką ogórkową jeść każdego dnia.
No jasne, z wrażenia ich pomyliłem, ale na pewno wiara Rodriguesa jest równie żarliwa. Wygrał przecież kultowy wyścig, a bez pomocy z góry to nie jest możliwe.
13 września wyścig Elity w mieście Trydent. W pierwszej części trasy parę dłuższych podjazdów, najwyżej 1040 m, potem na ok. 17-kilometrowej pętli krótki podjazd pod Povo (niecałe 4 km i ok. 170 m przewyższenia).
Oczywiście za rok i Igrzyska i MŚ, ale z drugiej strony oba mają trudną trasę, a ME bardziej pasują do typowych klasykowców.
ale różaniec z tego co widziałem plastikowy, także marginail gains zachowane.
Co do trasy Burgos, to dość ciekawe rozwiązanie. Poza wspomnianymi dwoma podjazdami, na pozostałych trzech etapach przygotowano hopki na metę. Tym bardziej Carlos Barbero musi być niezadowolony po złamaniu obojczyka
Transmisja z Burgos dostępna w sieci (np. na oficjalnej stronie) codziennie od 15:30.