Kolarstwo a kultura popularna.

Czesław Lang ? :wink:

Joanna Jabłczyńska. Chyba ciągle ściga się w MTB.

Noi członkowie zespół Kraftwerk. Choć to trochę inny kaliber :wink:

zastanawia mnie tylko czy ci z Kraftwerka sa faktycznie zainteresowani kolarstwem w takim sensie jak uzytkownicy tego forum

vimeo.com/73315910

Pozazdrościcie temu psychodelicznemu siodełku :wink:

Mniej lub bardziej obszerne relacje z większych wyścigów w wiadomościach radiowych czy TV stają się od pewnego czasu regułą, jednak kolejnym krokiem naprzód wydaje mi się wysyłanie “naszego specjalnego wysłannika” na TdF, który codziennie prezentuje krótki felietonik na antenie. Słuchając w pracy jednej z większych rozgłośni radiowych codziennie mam więc porcję świeżych informacji z trasy i spoza niej :slight_smile:
Jedynym co mi w tym wszystkim zgrzyta jest dość częste nazywanie w tych relacjach uczestników TdF “kolarzami wyczynowymi” - rozumiem że czasem wyczyniają oni nieziemskie cuda, ale to określenie generalnie bardziej pasuje mi do akrobatyki na rampie niż do ścigania się na szosie…

Chyba nie mówisz o Marku Brzezińskim (nie narzuciła mi się ta maniera z “kolarzami wyczynowymi”)? Wielokrotnie chwalono go tu na forum. Ja też lubię słuchać tych jego barwnych porównań, jego ewentualne braki wiedzy fachowej (nie jest dziennikarzem sportowym) świetnie nadrabia tymi swoimi porównaniami (sprawdziłby się jako poeta). Dla fanów jego “mikrofonowych poezji” polecam stronę z kronikami z tegorocznego Touru, pewnie będą na bieżąco aktualizowane:

polskieradio.pl/43/279/Artyk … kiej-Petli

Sorry, że z takim opóźnieniem odpowiadam, ale raz że wcześniej nie skojarzyłem, ale i nie znałem tego tekstu:
dziennikpolski24.pl/artykul/ … ,id,t.html
A tam anegdota o jednym z członków Kraftwerk:
Ten pierwszy o mało nie przypłacił swej pasji do kolarstwa życiem - jadąc kiedyś na rowerze bez kasku, doznał poważnego urazu głowy podczas pozornie niegroźnego wypadku. Przeleżawszy dwa tygodnie w śpiączce, odzyskał jednak przytomność, pytając tuż po przebudzeniu: “Co się stało z moim rowerem?”.

Nie, to nie ta stacja radiowa…

Przypomina mia się jak Darek Baranowski opowiadał bodajże w trakcie Eneco Tour o tym jak kiedyś przeczekał kilka godzin przed koncertem Depeche Mode, po to, żeby po tym z bliska wysłuchać prawdopodobnie półtoragodzinnego koncertu. To ja w tym roku byłem na Ekscytującej Nocy Depeche Mode i sytuację miałem odwrotną. Wszedłem od razu, przy czym około półtora godziny czekałem, aż zaczną grać znane mi i lubiane piosenki, co trwało do 5:15 rano czyli kilka godzin i byłem daleko od ekranu. Puścili chyba ze 20-25 piosenek, które lubię, czyli napewno więcej niż Darek wysłuchał wszystkich piosenek w ogóle na koncercie. Nie wyobrażam sobie czekać na to kilka godzin i to w deszczu. Darek to musi być wielki fan Depeszów.
W trakcie Vuelty Darka chyba było jakby mniej w telewizji.Zastanawiam się czy przy pomocy swoich węszących psów nie szukał złotego pociągu w Wałbrzychu, chociaż nie wiem - może robił to sam, bo jego psy mają krótkie pyski,a wiadomo krótki nos - mniej komórek węchowych, więc psy mogły być nieprzydatne. Ale nie zdziwiłbym się, gdybym usłyszał Darka w telewizji pobrzękującego złotem, którym byłby obwieszony po udanych poszukiwaniach.

American Flyers, polski tytuł: Kolarze, pamiętam jak katowałem kasetę VHS z tym filmem jako dzieciak :slight_smile: Kevin Costner tam grał między innymi, fajny film z bardzo dobrą ścieżką dźwiękową, którą ostatnio, po latach, znalazłem na youtubie i w dalszym ciągu mi się podoba.

Ciekawi mnie to tam Sagan wspominał o emigrantach ale warto zauważyć pewien związek:
To premier Słowacji był tym, który ostatnio na forum unijnym najostrzej wyjechał przeciw imigrantom. Tak ostro że ten Niemiec prawie piany dostał ze wściekłości. To właśnie mała Słowacja (i małe Węgry) pokazują że mają charakter w Europie Wschodniej. W tym kontekście tym fajniejsze jest zwycięstwo Sagana. Takie podkreślenie zwycięstwa outsidera ze wielkimi potentatami narzucającymi wszystkim swoje warunki.

Ale Sagan raczej się wypowiedział w tonie pro unijnym z tego co chłopaki pisali na wykopie.

Słuchając sobie jakiejś playlisty w internetowym radiu rzucił mi się w oczy tytuł znany wszystkim fanom kolarstwa i TDF
youtube.com/watch?v=K9XbtXR1WqU
Co prawda nie wiem czy zespół Red Lama to fani kolarstwa, ale zważywszy, że są z Kopenhagi jest to wielce prawdopodobne. A sama muzyka całkiem słuchalna.

Nie wiem czy ktoś to zapodawał, ale coś takiego pewnie w końcu musiało się pojawić :wink:
“Tour de Pharmacy”
filmweb.pl/video/zwiastun/nr+1-43159
Obsada zacna. Ciekawe, że Armstrong zgodził się na występ, bo nie wydawał się gościem z tak dużym dystansem do siebie :wink:

Oho trzeba będzie obejrzeć. Szczególnie,ze obsada jest naprawdę fajna. Ostatnio oglądałem podobny film dokumentalny o tenisie i był bardzo dobry. Ten również się szykuje ciekawie.

Moim zdaniem nie warto. Wcześniej oglądałem “Siedem dni w piekle” (o tenisie) tego samego reżysera i humor był bardzo specyficzny, absurdalny, momentami kompletnie mi nie odpowiadający, ale całość wyszła naprawdę przyzwoicie. Natomiast “Tour de Pharmacy” jest zrobiony bez pomysłu, bez zachowania “ducha” kolarstwa. Polecam obejrzeć pierwsze 5 minut a później wyłączyć, bo o ile początek był obiecujący, to później z każdą minutą było gorzej.

Zgadza się, film katastrofa, obronił się tylko Armstrong.

Od dziś we Włoszech w sprzedaży naklejki do kolekcji “Panini Giro d’Italia 101”. W zeszłym roku Davide Martinelli był zdesperowany, że nie trafił na swoją naklejkę; drużyna Quick Step zaczęła akcję #HelpMartinelli: bidon za naklejkę kolarza.

Głupota: włoski odpowiednik polskiego Aszdziennika ma artykuł pod tytulem: “Kolarstwo: triumfuje w Liege-Bastogne-Liege zostając prosto w Liege”.
Artykuł może niezbyt śmieszny, ale pokazuje, że przeciętny Włoch zna nazwy takich wyścigów jak Liege-Bastogne-Liege lub Paryż-Roubaix.

Haha, właściciel pubu na końcu mnie zaskoczył :grin:
Po polsku mówi się o takim kolarzu, że “przykrzaczył”. Oczywiście to jest tylko kolarskie powiedzenie. Pochodzi od słowa “krzaki” - czyli po prostu kolarz zjeżdża z trasy i chowa się (na przykład właśnie w krzakach), po czym wyjeżdża i wraca do wyścigu.

Czy “gruppo di coda” to inaczej grupetto?

[quote=“Greek”]Czy “gruppo di coda” to inaczej grupetto?
[/quote]
Dzięki za tłumaczenie.

‘gruppo di coda’ to po prostu i ogólnie ostatnia grupa na końcu. ‘gruppetto’ - po włosku z dwoma ‘p’ - ma bardziej specyficzne znaczenie: ta grupa, w którym się schowają sprinterzy i która wspólnie postanawia nie śpieszyć się do mety; chyba że limit czasu jest zagrożony: wtedy skomplikowane kalkulacje pozwolą, w teorii, grupie dojechać ciut przed limitem. Powiedziałbym, że przeciętny Włoch zna lepiej nazwę ‘Liege-Bastogne-Liege’ niż kolarskie znaczenie słowa gruppetto :smiley:

1 polubienie