Bez La Manie szanse na utworzenie grupki na szczycie Poggio bądź za nim są naprawdę minimalne. Edycje z ostatnich lat w których to się udało były specyficzne no i było La Manie na trasie. Goss wygrał z małej grupki, ale tam wtedy była gigantyczna kraksa jeszcze przed Cipressą, więc siła pogoni była mniejsza. Ciolek wygrał w deszczowej, mroźnej wręcz edycji 2013, więc trudno to w jakikolwiek sposób porównywać. Gerrans wygrał w roku, kiedy były duże różnice, w sumie nie wiem czemu musiałbym obejrzeć wyścig jeszcze raz. A potem ? 2014, 2015, 2016 to już klasyczne sprinty z podobnej jeśli chodzi o liczbę kolarzy grupy.
Nawet przed rokiem na zjeździe działo się bardzo, bardzo dużo. Wszyscy najlepsi byli na czele, Kwiato, Nibali, Cancellara, Hagen, Valverde… próbowali ataków i nic z tego nie wyszło, bo ich skasowali (najpierw Trentin, potem sam Gaviria). Drugi problem to taki, że sprinterzy-faworyci są w stanie wjechać w czubie na Poggio. Sagan, Kristoff, Dege, Matthews spokojnie są w stanie wjechać w pierwszej dziesiątce na szczyt i ewentualnie pilnować akcji ofensywnych. Jak tu ktoś miałby odjechać ?
Żeby “pojechało” to musiałoby być max 6-7 kolarzy (większa grupa się rozjedzie) z dwójką z Quick Stepu i dwoma, trzema sprinterami których wymieniłem, więc miejsc dla atakujących za wiele nie zostaje
Zobaczymy, ale szanse są naprawdę minimalne na scenariusz inny niż sprint (wykluczam oczywiście kraksy i inne zdarzenia losowe)
Uważam, że obecność czy też absencja La Manie ma marginalne znaczenie, jeśli popatrzymy na to co konkretnie działo się na Poggio w ostatnich edycjach. Ataki na Poggio były na porządku dziennym - klucz jest w tym, żeby pozwolono atakującym odjechać. Jeśli podjazd La Manie miałby zmęczyć sprinterów to nie bardzo widzę co miałby dać w kwestii ataków na Poggio, skoro tam to nie sprinterzy i ich drużyny kasują ataki. Ataki są kasowane przez innych pretendentów do ataków - w zasadzie mamy tu swego rodzaju samozniszczenie. Sprinterzy jadą spokojnie w kokonie, albo i bez niego, tak aby dopiero na końcówkę zdążyć znaleźć się z przodu. Oczywiście nie z tyłu - czujnie jak najbliżej czuba, ale nie skaczą tam za tymi, których noga swędzi
Dlatego właśnie piszę o większej grupce, bo gdy taki GVA czy Kwiatek zaatakują to z tyłu wciąż pozostają dynamiczne nogi, do wyprowadzenia kontry kasującej taki atak. Gdy zaś oprócz nich znajdą się tam Quickstepy, Sagan czy Wellens to szanse tego ataku rosną.
Zapowiadają wiatr boczny na Poggio, czyli powinien sprzyjać atakom.
Skoro Ciolek i Goss zabrali się w kilkuosobowę grupkę, która dojechała na metę to Demare tym bardziej jest w stanie. Tyle że muszą się zawiązać odpowiedni okoliczności, by coś takiego się dokonało. Moim zdaniem coś takiego to jedyne rozwiązanie dla Matthewsa. Colbrelli, Boasson Hagen czy GvA w razie czego ogarniają długi finisz, ale zabranie się w mniejszą grupę też im oczywiście nie zaszkodzi.
Obejrzałem jeszcze raz więszkość końcówek z ostatnich 20 lat (wcześniej to było jednak inne ściganie, de facto od Zabela zaczyna się współczesna historia San Remo, przedtem rzadko kiedy dochodziło do sprintu większej grupy) + 1992, 1995 i 1996.
Ostatnie kilometry charakteryzuje kilkanaście stałych cech i zależności. Poza schemat wymykają się akcje Paoliniego w 2003 i Scarponiego w 2011. Nie ma logicznego wytłumaczego na to, czego dokonali
Prócz tego Zabela, inną poniekąd przełomową edycją jest dla mnie 2009. Od tamtego czasu dużo mniej dzieje się na podjeździe pod Poggio, faworyci doszli do wniosku, że te wczesne szarże nic nie dają
za szczytem jest to jak najbardziej prawdopodobne, ale akcje przed szczytem są raczej skazane na niepowodzenie.
tam coś pękło w peletonie na zjeździe i grupa nie miała takiej siły, żeby dojść Cancellarę. nawet Paolini nie wystarczył
no właśnie akurat Kristoff bardzo się męczy, przede wszystkim na Cipressie, ale na Poggio również. On musi polegać przede wszystkim na drużynie albo pogodzie (deszcz) Cipollini swego czasu lepiej ogarniał te podjazdy. Już prędzej w czubie na Poggio widziałbym Gavirę albo Bouhanniego.
może ogień to to nie był, ale Cavendisha rzeczywiście wystarczyło
Głównym celem La Manie było wg mnie nie tyle podmęczenie sprinterów co pozbawienie ich kilku pomocników. To też potem miało ogromne znaczenie na końcowych metrach.
W ostatnich sezonach może i nie ma La Manie, ale znów mamy finisz na Via Roma, czyli bliżej szczytu Poggio.
Niska średnia do tej pory to też zasługa wiatru, który był przeciwny od Mediolanu do morza. Teraz mi się wydaje natomiast, że będą mieli ciągle z wiatrem aż do mety (choć oczywiście np. Poggio ma jedną prostę w przeciwną stronę).