Milano-Sanremo 2024

Cały post możesz wyrzucić do kosza… Wystarczyło przeczytać o jakim wyścigu pisałem. Data przypadkowa nie była :slight_smile:

Racja :wink: mój błąd. Kłania się czytanie ze zrozumieniem :stuck_out_tongue:

A napisałem o Flandrii, by nieco sprowokować Tymka do obrony tezy o dominacji Van Aerta w Belgii, bo zapewne jemu będzie kibicować w ostatnią niedzielę marca, a dominatorem WvA wyraźnie nie jest :slight_smile:

Bylem, widzialem, dokumentowalem :+1:
P.S. zdjecia wlasne


10 polubień

Zależy co liczysz. Jak zaczniesz liczyć etapy GT to Ci wyjdzie, że Van Aert jest dominatorem :wink:

Rozumiem, że Flandria jest etapem Wielkiego Touru…? No i co to za dominator etapów Wielkich Tourów jak ciągle Cavendish jest aktywny? Van Aert przy nim to nawet nie stał. Ty nie kibicujesz dominacji i dominatorom, a wybrałeś dominatorów w pewnym momencie czy urywku ich kariery i przy nich zostałeś. Masz pełne prawo. Ale Van der Poel ma szansę stać się rekordzistą Flandrii. Nie ma lepszego wskaźnika dominacji. Skoro ktoś jest za dominacją, to jego obowiązkiem jest kibicowanie Holendrowi, by zgarnął trzecią Flandrię. Jak ktoś wybiera wtedy Van Aerta to skreśla go z kibicowania dominatorom, bo wyżej od dominacji stawia swojego ulubieńca. Nie ma w tym nic złego, ale po co ta hipokryzja?

No to może pytanie kto zrobi Nibalego i pójdzie na Cipressie? Pogacar bylby w stanie ale to nie Strade żeby z tyłu wszyscy się położyli. A czy ktoś inny może zostać tak zlekceważony że dojedzie?

Totalnie abstrahując od sympatii Tymka (bo to jego sprawa i nie zamierzam tu tego poruszać) to w zasadzie (może niekoniecznie w kolarstwie) w wielu sportach tak zostaje się kibicem na lata. Dany kolarz jest na topie w jakimś tam momencie swojej kariery, to trzyma się za niego kciuki przez następne sezony. Tego rodzaju sympatia może przejść na zespół i potem przez lata z sentymentu jest się na przykład kibicem Sky/Rabobanku/Banesto (wstaw dowolny zespół). Więc to, że ktoś sobie ma sympatie spowodowane tym, że ktoś akurat jest na topie nie jest niczym złym ani dziwnym.

W piłce trochę łatwiej o taką identyfikację z zespołem, bo jednak ekipy kolarskie to byty dość efemeryczne.

5 polubień

To chyba musiałyby być takie warunki jak wtedy. Jak będzie pogoda to raczej nikt się nie będzie bawił.

Oczywiście, że to nic złego i sam to kilka razy zaznaczyłem. Ale jak ktoś próbuje wmawiać, że kibicuje dominacji, a potem kibicuje we Flandrii Van Aertowi, zamiast kolarzowi, który za każdym razem jest od Belga lepszy w tym wyścigu i jest na drodze do wyrównania rekordu to jakim cudem on mówi, że kibicuje dominacji? :smile:

A ja tam nie lubię sprintów, wolę jak ktoś dojezdza Solleau niekoniecznie po ataku pod górkę jeśli nie ma ku temu warunków fizycznych, ale także po odjeżdzie na płaskim w stylu Cancellary

1 polubienie

1 polubienie

Prawda.
Mi się zarzuca bycie kibicem sukcesu, ale Mateuszowi czy Naxiorowi nie. Dlaczego?
Bo ani Quick-Step ani Ineos nie są już na topie, ale jak zaczynali im kibicować to byli czego nikt już nie zauważa.
Tak samo jak ja zaczynałem oglądać kolarstwo to na topie był Pogačar, Roglič i Van Aert (TdF 2020). Jeśli chodzi o Rogliča to bardziej stałem się kibicem VLAB z biegiem czasu więc teraz jest mi już obojętny.

Nikt chyba nie kibicuje przegranym. Mnie do kolarstwa przyciągnęły sukcesy Sprucha i zwycięstwo Szmyda na Mont Ventoux :stuck_out_tongue:

2 polubienia

Ja najbardziej lubiłem Roelandtsa i Leukemansa (ale to już w sumie jako “koneser”, dobrych 10 lat po tym, jak mnie wkręcił w kolarstwo Jaskuła :wink: ), czyli takich nie za bardzo wygrywających zawodników. Teraz muszę się użerać z Ewanem, kibicuję mu, ale już chyba nie lubię :wink: Pewnie dlatego, że miał potencjał na seryjnego zwycięzcę, ale coś się popsuło.

Różnie to z tym bywa. Ja np przez lata kibicowałem Szmydowi, a wygrał tylko raz :wink:

nikt nie kibicuje przegranym? Każdy, kto nie wygrał jest w sumie przegranym.
Ile zwycięstw Sprucha cie przyciągnęło? wygrana na turdepoloniu- chyba jeszcze amatorskim wtedy?

Ale mnie np zachwyciła swoją jazdą kiedyś grupa Vacansoleil (m.in. DeGendt, Marczyński, Poels i przede wszystkim Hoogerland) - za odważną jazdę. Bez spektakularnych wyników (najbardziej spektakularne było to, hak motocyklista Hoogerlanda w drut kolczasty wepchnął).
3 miejsce de Gendta na Giro wyniknęło właśnie z odważnego ataku, a nie oglądania się na Scarponiego, Basso czy Purito.
Także niekoniecznie jest tak, że sympatia idzie za sukcesami. W sumie ciężko powiedzieć za czym.

Z koszykarzy NBA w 90tych lubiłem Barkleya bez choćby jednego mistrzostwa, a swego czasu najbardziej ze wszystkich Reggiego Millera i Indianę Pacers. Raczej nie za wyniki - owszem w obu przypadkach dobre, a nawet bardzo dobre - ale to jednak przegrani - obaj bez pierścienia.

2 polubienia

Nie motocyklista ale samochód i nie Hoogerlanda tylko zepchnął Fleche i to zepchnięcie spowodowało, że Hoogerland „wjechal” w druty.

1 polubienie

Na mnie największe wrażenie zrobił fakt,że Hoogerland dalej kontynuował jazdę po czymś takim. Twardziel jakich mało w innych dyscyplinach sportu a nawet wśród kolarzy.

2 polubienia

TdP w 95 już było chyba zawodowe. Byłem, widziałem. Szok, że to już tyle lat minęło.

1 polubienie