Nasze przygody/WYPRAWY rowerowe. Zabawne i dramatyczne momenty

Pandemia powoli przemija , wiec mysle ze zapelnimy ten temat dosyc szybko :wink:

SWINOUJSCIE - LAGOW LUBUSKI

Tak jak gdzies wspomnialem , udalem sie w czwartek wieczorem na prom do Ystad , “zaokretowalem” sie ( z rowerem ) , wypilem piwo i poszedlem spac. W kabinie bylem sam ( teraz maja 50% oblozenia , wiec do dwojki mi nikogo dorzucic nie mogli ) . Wstalem z porannymi “pobudkami” ( 5.30 ) , toaleta poranna , plecaczek na plecy i na sniadanko. Zjadlem dwa nalesniki z nutella i dwie bulki z serem i szynka. Do tego kawa , po kawie kupa ( jak zwykle :rofl: ) , przebieram sie i wsiadam na rower. Zjezdzam z promu , zadnej kontroli , wiec uruchamiam Garmina i w droge ! Mimo ze jest 6.15 , na dworze okolo 25 stopni ( a moze juz wiecej ? ) . Obieram kierunek na Miedzyzdroje ( lasem ) i ogien !
Jakies sciezki , szutry , troszke asfaltow i kostki przez wsie .Tankuje pierwsza wode i za chwile jestem w Miedzyzdrojach . Tam kierunek do Wolina przy brzegu zalewu. Super szutry i troche polnych rozkopanych drog. Mijam Wolin i kiepskimi asfaltami kieruje sie na Stepnice. W Stepnicy przerwa na piciu , jakas drozdzowka , tankuje wode i w droge. Nudnawym terem ( ciagle blisko Zalewu Szczecinskiego ) dojezdzam do Szczecina - Dabie i tam na stacji benzynowej polykam jakies Tymbarki , tankuje wode i sprawdzam gdzie dalej. Wyjezdzam ze Szczecina do TZW Puszczy Bukowej i czeka mnie pierwsza gorka. “Wspinaczka” na ponad 100m w przepieknych bukowych lasach , pozniej zjazd do wsi po drugiej stronie. Dalej brukiem jakiego nie powstydzilby sie PR do nastepnej wsi i tam pol kilograma truskawek , woda w bidony i 2 “ajsti” na szybko. Zaczyna byc naprawde goraca ( mysle , ze okolo 35 stopni ). Pic pije regularnie ( czy mi sie chce , czy nie ) , zjadam tez jakies zelki i tak sobie jade. Jestem czarny jak diabel , bo w lasach kurzy sie niesamowicie i wszystko osiada na spoconym ciele. Znajduje jakas rzeczke , rozbieram sie migiem , wskakuje , “kapiel” , ubieram sie i dalej w droge. Kiepskie asfalty , szutry , wioskowe drogi i dojezdzam do Chwarstnicy , gdzie zaczyna sie sciezka rowerowa “trojka” . Prowadzi wzdluz rzeki Tywy i okolic pieknych jezior. Czesciowo nowiutki asfalt , a czesciowo piekne lesne zwirki . Dojezdzam do Trzcinska - Zdroju i czas cos zjesc ! Zamawiam pierogi i jakis napoj arbuzowo - jablkowy. Czekajac na pierogi wypijam bardzo niesmaczny napoj , przynosza pierogi , a ja czuje, ze cos jest nie tak. Patrze na te pierogi , ale jakos jesc mi sie odechcialo. Zjadam powoli pierwszego , jeszcze wolniej drugiego , z trzeciego wywalam farsz i zjadam samo ciasto , czwartego tak samo . Reszty niestety nie dalem rady .Place i mysle , ze chyba bedzie dalej pociag :roll_eyes: Czuje sie jakos dziwnie , ale najgorzej robi mi sie jak mysle o tym napoju. Ide wiec do pobliskiego sklepu , wlewam wode w bidony ( mam 2 x 610 , wiec z poltora litra zawsze mam jeszcze kilka lykow ) . Wypijam reszte i zmuszam sie do wypicia jeszcze polowy bidonu. Pomyslalem , ze albo mi przejdzie , albo koniec wycieczki. Upal niesamowity , zmuszam sie jakos na rower i wyjezdzam z Trzcinska. Jeszcze kilka km czuje sie sredni , ale o dziwo coraz lepiej ! Po moze 10 km , wszystko mi mija i zaczynam krecic coraz smielej. Mijam kolejne wsie . Drogi to ch…e asfalty i duze lepsze polne drogi. Dupa troche stluczona , ale jest OK. Moj nastepny wazny punkt , to przeprawa przez Warte w Swierkocinie. Most jest zamkniety dla ruchu samochodowego , ale piesi rowery maja swoja czynna sciezke. Od poczatku musialem jakos podzielic trase na “podsegmenty” , aby miec o czym myslec. Pierwszy to bylo 70 km ( 1/4 trasy ) drugi to setka ( bo to setka ) , pozniej 140 ( polowa ) , 200 ( bo to dwiescie ) , 210 ( bo to 2/3 ) no i reszta. Powiem Wam , ze jak zostala mi “reszta” to bylem tak nabuzowany , ze zatrzymywalo mnie tylko “tankowanie” wody ! Nogi niosly wspaniale , dupa nawet nie bolala i szlo duzo lepiej jak myslalem. Gdy dojechalem do Sulecina , zastanawialem sie czy robic skrot do Lagowa przez poligony , czy jechac dookola ( przez Torzym ). Spotkalem miejscowego i doradzil , zeby walic przez poligon ( mimo , ze zakaz ). Tak tez zrobilem
( bylo to 13 km roz…ym , poniemieckim brukiem ) ! Przetrwalem jednak i ten odcinek , wiedzac , ze po nim zostaja tylko 4 km nowym asfaltem do Lagowa ! Nogi niosly tak , ze moglbym jeszcze stowe pojechac , ale zaczynalo ciemniec i dojechalem w koncu pod zamek w Lagowie , gdzie mialem zarezerwowany pokoj . Byla godzina 22. Zrobilem 288,6 km w czasie 12,27 godz. Srednia predkosc jazdy to 23,2 km/h , a cala wycieczka z postojami , tankowaniami , kapielami i chwilami zwatpienia trwala 16 godzin z minutami. Wyliczylem , ze wypilem ponad 13 litrow plynow , zjadlem moze 5 zelkow , 1 batona , 3 i pol pieroga i pol kilograma truskawek. Jest to bardzo malo , ale nie czulem ANI przez chwile jakiejs utraty sil i potrzeby jedzenia wiecej. Srednie tetno to tylko 119 uderzen , wiec moze dlatego dalo sie jechac bez polykania tysiecy kcal. Spalem jak zwykle po zmeczeniu kiepsko , obudzilem sie jednak wypoczety , BEZ bolu nog i dupy. Posiedzialem z rodzicami w Lagowie ( dojechali rano z ZG ) , pokapalem sie ( woda ma 24 stopnie ) , a o 16 wsiadlem na rower i udalem sie do ZG ( 75 km lasami ) . Obejrzalem mecz u kolegi , komary wypily mi pol litra krwi i lzejszy o te pol litra ( choc w sumie to ciezszy litrem piwa ) pojechalem do rodzicow polozyc sie spac .
Zauwazcie , ze po drodze NIE wypilem ZADNEGO piwa !!! W tej temperaturze nie chcialem ryzykowa. Mimo ze piwko chwilowo nawodni , to za chwile zaczyna odwadniac. Wypilem dwa w Lagowie , juz po prysznicu :wink:






Na jednym ze zdjec wieza TV w Jemiolowie ( 3 km od celu podrozy ) . Jak ja juz zobaczylem ( moze 15 km od “konca” podrozy ) , to dostalem takiego powera , ze chcialbym takie wieze ciagle widywac :rofl:

11 polubień

Świetna przygoda, ja bym pewnie nigdy nie miał na coś takiego odwagi :slight_smile:

Chodzi Ci o napój arbuzowy? :slight_smile:

Tak : TYMBARK ze zdjecia. Na 100% nie zaszkodzil mi Lech guawa-ananas :wink:

1 polubienie


Tu sie nie ma co zastanawiac tylko trza pedalowac :wink:
Goraca sie nie balem , bo na Balkanach czesto bywalo okolo 40 stopni , zero lasow i powiewu , a dawalo sie rade. Upal mi raczej NIEstraszny. Bardziej balem sie dystansu , ale jednak noga w tym roku “podaje” :metal:
No i wysokosci bylo tylko ledwo ponad 1000 m , wiec mozna powiedziec , ze plasko zupelnie .

Tak w ogole , to polecam Lagow Lubuski na wypoczynek . Jest to naprawde MAGICZNE miejsce . Ja jak bylem dzieckiem , spedzalismy tam corocznie miesiac wakacji ( przez wiele lat ! ) wynajmujac kwatere od miejscowych .
Ktos kogos podobno zapytal ; byles w Lagowie ? W odpowiedzi uslyszal ; Nie , nie bylem . I wtedy ten KTOS powiedzial ; to jedz zobacz i nie jedz juz na Mazury , bo sie rozczarujesz :wink:
Musze potwierdzic , ze taka jest prawda ! Trudno z drugiej strony porownac cale pojezierze , do magicznego Lagowa , ale na 100% NIKT nie wyjezdza stad rozczarowany ( + czystosc wody !!! )

https://www.google.com/search?q=lagow+lubuski&source=lnms&tbm=isch&sa=X&ved=2ahUKEwjdipW356jxAhXLu4sKHXuBAMsQ_AUoAnoECAEQBA&biw=1235&bih=673

2 polubienia

Fajnie @jarek996 pojeździłeś. Zdaje się, że po moich śladach jechałeś ze Świno do Szczecina, bo ja tamtędy w niedzielę tydzień temu wracałem :wink: Kto ma czas i chęci zapraszam do lektury mojej ubiegłoweekendowej wyprawy:

Trasa Świnoujście - Szczecin
https://www.facebook.com/permalink.php?story_fbid=1602214503303550&id=100005450477424

Pętla wokół wyspy Wolin:
https://www.facebook.com/permalink.php?story_fbid=1601138560077811&id=100005450477424

I jeszcze coś dla fanów gór i górek. Moja i dziewczyny wyprawa wokół Jeziora Czorsztyńskiego i rowerowy “spływ” Dunajcem, czyli Velo Czorsztyn i Velo Dunajec w pigułce :wink:
https://www.facebook.com/permalink.php?story_fbid=1607297766128557&id=100005450477424
https://www.facebook.com/permalink.php?story_fbid=1607321396126194&id=100005450477424

P.S. ten Łagów bardzo fajnie się zapowiada, dla Lubuszczyzna (i Lubelszczyzna z drugiej strony PL) to nadal dwa białe punkty na mojej rowerowj mapie Polski, musze się kiedyś wybrać :))

1 polubienie

Ziemia Lubuska sie to nazywa :joy:
Tak naprawde , to Ziemia Lubuska nalezy do Slaska !!!
Pod Zielona Gora , jest nawet mala miejscowosc ktora nazywa sie Ksiaz Slaski .

2 polubienia

Fakt, może tak być, choć chyba nazwa poprawnie ułożona, a ja lubię się bawić w słowotwórstwo z racji moich krzyżówkowych zapędów :wink:

Niejednokrotnie slyszalem o WLOSZCZYZNIE ( tej do zupy ) , ale nigdy o LUBUSZCZYZNIE :joy:

Na 100% sie nasze drogi gdzies skrzyzowaly , lub nawet czesciowo pokryly .
Czesciowe pokrycie , to jak stosunek bez wytrysku :rofl:

A DrGonzo mieszka w miejscowości uzdrowiskowej :smiley:

Czyli ???

http://www.arturczesak.pl/tag/lubuszczyzna/

A jednak wychodzi na to, że to całkiem poprawna forma. Zresztą “-yzn” Ci u nas dostatek: Lubelszczyzna, Sądecczyzna, Żywiecczyzna, Opolszczyzna, Suwalszczyzna itp. itd. :wink:

P.S. obok włoszczyzny jest także Wołoszczyzna, czyli Ziemia Wołoska :wink:

@jarek996 ja mieszkam chyba w największym (jeśli chodzi o liczbę ludności) -Zdroju ;)) I jest to chyba jedno jedyne miasto z końcówką “Zdrój”, która kompletnie nie ma nic wspólnego z uzdrowiskiem :wink:

2 polubienia

Nie twierdze ze jest niepoprawna , ale PIERWSZY raz ja slysze !!!

Jastrzebie Zdroj ?

Przed odkryciem wungla Jastrzębie było uzdrowiskiem, a i nawet trochę po jego odkryciu.

3 polubienia

Park zdrojowy widze , dalej macie :wink:

1 polubienie

@jarek996 tak park zdrojowy jest, ale jest to w zasadzie jedna jedyna pozostałość po dawnym uzdrowisku, które za komuny zasłynęło z węgla koksowego. Poza tym to jednak smutne szare blokowisko :wink: Jednak na plus trzeba powiedzieć, że coś tu ostatnio drgnęło pod względem infrastruktury rowerowej - Żelazny Szlak Rowerowy to naprawdę ciekawa inicjatywa i przyciąga nam tu masę turystów z całego województwa, a nawet i z dalsza :wink:

@liiio w tym parku była kiedyś ponoć nawet… skocznia narciarska, a te borowinowe wody to nadal są. Mam działkę niedaleko kopalni i woda czerpana z głębin zawiera sporo borowinowych osadów :wink:

Najwazniejsze , ze Czesi "otworzyli sie " ( od dzisiaj ) na wszystkie kraje Unii !
Juz powoli planujemy z kolegami wyjazd piwny na gravele !

1 polubienie

Pane, do Czech to ja mam za darmo, znaczy się ze 4 kilometry ;))

Ale fakt faktem, że takiego piwka jak Czesi to nikt inny nie robi :wink: Tylko w pobliskiej Karwinie są dwa lokalne browarki, na które nieraz się z kolegami lub dziewczyną wybieramy.

100 % racji kolego !!!