Wobec absencji obrońcy tytułu sprzed roku, czyli Toma Boonena, pewniakiem wydaje się być Fabian Cancellara. Jednak leżał na Schoten i podczas treningu.
W tej sytuacji, kandydatów do zwycięstwa jest przynajmniej kilkunastu.
Wiele będzie zależało od pogody. W ostatnich 20. latach deszczowo bywało rzadko. A jeśli już, to te edycji przechodziły do legendy.
Zapraszamy do dyskusji, a w ramach oczekiwania, proponujemy deszczową legendarną, jedną z najlepszych w historii edycję z 1994 roku :
Czmil wygrał tylko raz, ale za taką edycję powinni mu liczyć podwójnie
natomiast od rana mi chodzi (bardziej niz powinien ) Lars Boom po głowie.
Dobrze przepracowana zima, zwycięstwo we Francji, te ataczki na Tirreno, dobry na Flandrii… będzie groźny
Veelers, Gaudin, Phinney, Jungels, Hushovd, Popovych, De Kort - oni wygrywali P-R u23 i jadą też jutro
jak popatrzeć na innych zwycięzców to z dzisiejszej perspektywy widać, że to kolarze jeszcze wtedy nieukształtowani, często swojej przygody z brukami nie kontynuują (Lagutin, Kozontchuk)
Nie de Koert, a Sinkeldam wygrywał młodzieżowe Rube.
Ja tam przypomnę jeszcze Roelandtsa, którego raczej pomijacie. A on jeszcze nigdy nie miał gorszego Roubaix od Flandrii . Dla mnie jest faworytem nr 2, co w zasadzie niewiele znaczy, gdyż ten wyścig to loteria, mimo wszystko. Wypadkowa mocy, ekipy i bądź co bądź farta, bo złapać kapcia czy się wyrżnąć na kocim łbie to nie kwestia słabej techniki.
Nie lekceważyłbym też Leukemansa. Kilka tygodni temu chorował i ledwo się odkurował na Flandrię. Top 6 może być, choć raczej nie podium.
wygrywali obaj, Koen w 2004, Sinkeldam dwa lata temu.
Roelandts dysponuje też jedną z silniejszych ekip, co jest niezwykle ważne w pierwszej fazie wyścigu. Ma m.in. Baka, który był tu niedawno bardzo wysoko.
Zapowiada się bardzo ciekawie. Na razie wygląda to tak, że jest Cancellara - jeśli będzie w pełni zdrowia, to poza zasięgiem innych, a potem może być każdy. Jest kilkunastu kolarzy o podobnych umiejętnościach, którzy mogą wskoczyć na podium. Zadecydować jutro może siła drużyny.
Normalnie jako pierwszego za Szwajcarem postawiłbym Fleche, ale już chyba lata nie te. Mimo wszystko liczę na Hiszpana - jak co roku.
Fakt, moje niedopatrzenie (tak to jest, jak się nie zagląda dalej niż na cq). Ale lista zwycięzców nie jest jakoś imponująca. Ci z ostatnich kilkunastu lat, poza Thorem, to nie jakieś gwiazdki, ale raczej średniacy (Phinneyowi, rzecz jasna, trzeba dać trochę czasu, choć w zasadzie to już zdążył przebić wszystkich do Thora).
Cancellara i długo nic, potem szeroka grupa ewentualnych kandydatów, gdyby np. Fabian znów zaliczył glebę. Jego przewaga wydaje się większa niż w 2010 i 2011, choć do końca nie wiadomo, jakie będą skutki ostatnich upadków. Większa nie dlatego, że on jest lepszy - to rywale są słabsi.
Blanco, BMC i Sky mają po 5 strzelb, z których każda może wystrzelić, choć nie każda trafić w środek celu. W innych teamach sytuacja jest bardziej klarowna, 1-2 liderów, ale nie każdy lider automatycznie musi być faworytem.
Nie wierzę w Chavanela (to nie jego wyścig), Degenkolba (to sprinter, jeszcze się nie nauczył przez ponad 200 km jechać w szpicy), Hushovda (ciągną się za nim kłopoty), Boassona (lepiej by zrobił koncentrując się na Amstel), Langevelda (będzie w czołówce, ale to nie typ winnera - z tego samego powodu skreśliłem jednego z ulubieńców, Martena Tjallingii), Van Summerena (Garmin cienki na brukach), Leukemansa (jakoś go nie widzę wygrywającego) i całą koalicję francuskich średniaków (to ich przerasta - wyjątek robię dla Turgota, ale bez większego przekonania).
Skreśliłem ich z listy, lecz oczywiście, każdy z powyższych ma pełne prawo zameldować się w czołówce. Ale nie wygrać. Po wyczyszczeniu, na liście zostali:
Absolutnie nie zaskoczy mnie jego miejsce w top 10, bo na to go stać. Ale to facet, który przez ostatnie 2 lata nie wygrał ani jednego wyścigu jednoetapowego. To naraz ma wygrać ten najtrudniejszy? No way.
Część mówi o tym, że to może być jedna z ciekawszych edycji. Być może (chociaż wątpię). Ale dla mnie też jedna z najsłabiej obsadzonych. Już rok temu tak było - Cancellara i Boonen (tylko ten pierwszy się rozbił). Reszta to emeryci, którzy często bywali blisko, ale zawsze czegoś brakowało - Flecha, Hushovd, Pozzato. Albo młodzież, która dopiero się pokazuje - Phinney, Turgot, Boom, Stannard czy Kristoff. Póki co żaden nie jest wybornym specjalistą od tych wyścigów. Mają szczątkowe doświadczenie, ale mogą skorzystać z tej luki jaka powstała. Jednak jak Cancellara się nie rozbije i nic nie wydarzy się nieprzewidzianego to szanse kogokolwiek innego oceniam mizernie. Żaden z tych kolarzy klasą się do Cancellary nie zbliżył. Może się któryś zbliży, ale naprawdę wątpię, by to nastąpiło już jutro. Dlatego jutro przewiduję demolkę w zbliżonym stylu do zeszłorocznej. Tyle tylko, że wykonawca będzie inny. Chociaż liczę, że któryś z młodych wilków, albo ze starych wyg może chociaż przeciwstawią się mu porządnie. A nie jak rok temu - Boonen odjechał, a reszta się pogodziła z porażką.
To wyścig dla herosów tu nie ma przypadków jeśli nie przytrafi się jakaś katastrofa to jedynie najsilniejsi dojeżdżają do końca na brukach tak jak w górach nie pedałujesz nie jedziesz i do tego trzeba mieć nosa trzeba ciągle patrzeć pod koło i jechać po środku kostki nie w rowku ,ale to przy tych szybkościach i błocie nie zawsze wychodzi.
Fabian “Spartakus” jak Lis czyli Johan Musew jutro pokaże jak się po brukach jeździ.
Co ja piszę przecież tu co niektórzy nie pamiętają Pantaniego to co dopiero Johan Musew.
Jak dziś pamiętam jak Mapei wzięło trzy miejsca na brukach to był wyczyn ,chyba nikt tego nie powtórzył.