Polskie ... Calpe czyli ?

Ja pierwsze gory powyzej 1000 mnpm mam w Niemczech ( Gory Harz ) . 6 godzin jazdy . Na szczescie jest nas kilku ktorzy CHCA tam czasem pojechac na jakis weekend , bo koszty paliwa i promu dzielimy wtedy na 4 - 5 i jest juz milej dla portfela . Jezdzimy czasem na MTB , a czasem na szose.
Wspaniale niemieckie piwo ( m.in. Hasseröder jest z Wernigerode ) + klasyczne niemieckie zarelko ( przerozne knedle z gulaszami ITP ) to niezla odskocznia na kilka dni . No i pojezdzic jest gdzie . Dla mnie jak na szosie przy 100 km nabije sie 1500 m przewyzszenia to jest juz w miare OK . Mozna tez wiecej . Sa tez wspaniale szlaki na MTB. Jezdzi tam masa Dunczykow , bo to dla nich najblizsze gory.
Oczywiscie nie sa to klimaty wlosko-francusko - hiszpanskie , ale jak sie nie ma co sie lubi , to …

Wracajac do tematu , to Dolny Slask jest niezla opcja. Sam mialem babcie w Paczkowie i czesto jezdzilismy tam w kilkudniowe odwiedziny. Moj ojciec jest urodzonym turysta , wiec prawie nigdy nie siedzielismy w domu , tylko krecilismy sie po okolicy ( i po polskiej i po czeskiej stronie ) . Jako gowniarz rowerem smigalem w okolicach domu , wiec byly to raczej piesze wycieczki. W okolicach sie jednak zakochalem i zagladam tam czasem z MTB na kilka dni . Wiadomo , ze inaczej widzi sie to dzisiaj mieszkajac w Szwecji i odwiedzajac Kotline Klodzka na 3-4 dni , a inaczej mieszkajac tam na stale. Z tego co wiem , np. Walbrzych jest dosyc upadlym miastem , choc polozenie ma takie jak chyba zadne z innych miast tej wielkosci w Polsce . Gdyby lezal np. w Szwajcarii , bylby PERELKA !!! Osobiscie preferowalbym ( gdyby to mnie dotyczylo ) mieszkanie w miejscu z ktorego wsiadajac na rower bylbym NATYCHMIAST w centrum wydarzen ( Walbrzych spelnia to kryterium ) Zadne dojezdzania z Wroclawia ITP. Po prostu wsiadam na rower i po 45 sekundach zaczyna sie jazda ! Jak juz mialbym zmieniac swoje zycie , to bez zadnych kompromisow . Nie wiem jaki masz zawod i czy ewentualnie bylbys gotow pracowac w innym , bo to poszerza znacznie Twoje mozliwosci. Zreszta jestes pewnie mlody i nawet jak cos nie wypali , to mozna tulac se dalej :slight_smile: . W takich sytuacjach pomaga “manie” przy sobie kogos bliskiego , ale jezdzac rowerem poznasz przynajmniej miejscowych bikerow z ustawek i jest to zawsze jakis poczatek . Jest z kim wyjsc na piwko ( lub cole czy inny napoj jak nie spozywasz alkoholu ) i pogawedzic wieczorem … Integracja z miejscowym srodowiskiem , to polowa sukcesu w “przyjaznym” zakorzenieniu sie w nowym miejscu .

Wałbrzych, to niestety z całym szacunkiem, totalna tragedia. Typowy no future. Często rozmawiam o tym z koją drugą połową, któr jest z tamtych stron a w samym Wałbrzychu byłem jeszcze wczoraj. Dookoła góry, w tym te z Korony Gór Polski, raj na MTB i na szosę plus oczywiście na piesze wędrówki. No i oczywiście Zamek Książ i dookoła tajemnicy 2. WŚ.
Niestety samo miasto jest po prostu paskudne- obskurne, szare i upadłe, plus smog i sporo podejrzanych osobników na ulicach i całe osiedla typu słynna Palestyna :skull_and_crossbones:.
Zawsze powtarzam że gdybym był prezydentem tego miasta, to bym wszystkie możliwe środki pakował w jak największy rozwój turystyki, bo to powinien być naturalny kierunek rozwoju tego miasta i regionu.

:slight_smile: Czyli potwierdzily sie moje obawy co do Walbrzycha … Szkoda wielka , bo potencjal tkwi tam ogromny. Niestety jestesmy ubogim panstwem i samo stawianie na turystyke nie pomoze , bo trzeba miec za co te turystyke “uprawiac” . Robi to niestety garstka ( nie licze beneficjentow 500+ latem we Wladyslowowie , bo to NIE sa turysci ) . Bylem 2 ( i 4 ) tyg. temu w Czechach ( Nove Mesto pod Smrkiem ) pojezdzic po tamtejszych singlach i okolicznych czeskich Izerach. W zwylky weekend ciezko bylo znalezc nocleg !

Sławę Wałbrzycha znam i ja, ale szczerze mówiąc, wygląd ma super. Wszędzie zielono, ścieżki rowerowe, itd. Sam widzę różnicę do parę lat temu. No i prezydent miasta coś dobrego zrobił, żeby zostać wybrany na trzecią kadencję z 80 % głosów (nie, nie mam pojęcia, z jakiej on jest partii, żadnej polityki proszę). Oczywiście nie znam warunków gospodarczych ani rynku pracy w mieście.
No i obok kilka ładnych miejscowości, np. Szczawno-Zdrój.

2 polubienia

Ja mieszkam w Holandii gdzie jeśli chodzi o infrastrukturę i popularność tego sportu, to jest totalny raj dla takich jak my. Jedyny minus to oczywiście brak gór- do hopek w Limburgii mam minimum 2h jazdy, do ciut wyższych w Ardenach pół godziny więcej a do pierwszych sensownych gór (np Wogezy) minimum 6/7h jazdy autem. To jest rzecz, która mi tu bardzo doskwiera, no ale nie można mieć wszystkiego. Wiadomo jednak że za to komfort życia jest bardzo wysoki.

Muszę szczerze przyznać, że choć mieszkam w Szwajcarii, która może być uważana za kolarski raj, zarówno szosowy, jak i gravelowy, przełajowy, czy MTB, to czasami brakuje mi tutaj właśnie tego “klimatu”. Faktem jest, że są tu wspaniałe drogi, normalni kierowcy (choć z drugiej strony prawdziwą plagą są motocykliści na przełęczach - to temat na inny wątek) i niesamowity wybór tras praktycznie “wokół domu”. Ale brakuje trochę tego pierwiastka emocji, pasji kolarskiej.

W tym roku byłem na wakacjach na kempingu nieopodal Alpe d’Huez. Mimo, że drogi gorsze, niż w Szwajcarii, a wzniesienia, czy porównywalne trasy znajdziemy u Helwetów bez problemu, to jednak ten cały kolarski klimat, który tam panuje to jest coś fantastycznego. BTW na samym kempingu 90% ludzi to byli Holendrzy, oczywiście większość przyjechała pojeździć na szosówkach :slight_smile:

tak, Holendrzy masowo biorą rowery na wakacje, czy to szosowe czy to MTB lub miejskie i hulają na nich po Europie. Widać to szczególnie w wakacje, masa kamperów na holenderskich blachach z przyczepionymi rowerami.
No a Alpe d’Huez to “ich góra”, więc w sumie nic dziwnego :wink:

To taka polska specyfika, że rządzą u nas wieczni prezydenci miast. Zwykle mają układy z biznesem, lokalne media neleżą do nich więc piszą o nich przychylnie, a miasta się rozwijają bo są dotacje z Unii, bo do większych ośrodków i tak ciągną ludzie po transformacji ustrojowej, więc nie jest to zasługa władz tylko korzystnej koniunktury politycznej i społecznej :wink:

Ale nie wiem jak jest w Wałbrzychu, nie oceniam, po prostu naświetlam Ci polski kontekst :wink:

1 polubienie

No to jestem Holendrem :wink: Jak JA gdzies jade , to zawsze mam ze soba szose i MTB ( + czesto zwykle rowery reszty rodziny ) !!!

1 polubienie

Do Wałbrzycha na pewno nikt nie ciągnie ;). Jedno z upadłych miejsc. Jakieś perspektywy na wstanie z kolan (:smile:) są, ale daleka droga do tego.

Jesli upadle miejsce jest fajnie polozone ( Walbrzych jest ) i ma sie tam jakas prace , to zazwyczaj ( poza wszelkimi minusami ) ma same plusy : tansze czynsze ( przy wynajmie ) i ceny ( przy zakupie nieruchomosci ) , zazwyczaj tansze jest rowniez zycie. Porownaj cene piwa ( w pubie ) w Gdansku , Warszawie lub Krakowie , a w Walbrzychu. Zarobki sa pewnie nizsze , ale i tak zycie w sumie jest tansze. Tego co dookola ( np. Walbrzycha ) , prozno szukac w okolicach Wa-wy , Lodzi czy nawet Wroclawia. Jedynie Gdansk ( Gdynia ) ma gorki , lasy i jeziora 5 km od miasta. Walbrzych praktycznie lezy w gorach !
Kolejnym plusem jest bliskosc Czech , ktore uwielbiam z dwoch wzgledow : moj dziadek byl czechem , a moja druga polowa jest Slowaczka ( a mi pozostal “czechoslowacki sentyment” …) Niby 15 minut od Walbrzycha , a mozna juz zauwazyc jak ludzie zyja INACZEJ ( bo Czesi ii Slowacy zyja duzo inaczej jak Polacy ) . Oni nas uwazaja za “dzikusow” ( nie w sensie rozwoju cywilizacyjnego , ale tempa zycia , a co sie z tym wiaze tempa picia , jezdzenia , mowienia , pracy ITD + calego tego POLSKIEGO szalenstwa ) . Mam slowackich tesciow , szwagrow i troche czeskiej rodziny , wiec wiem o czym pisze …

1 polubienie

Jako osoba bywająca w Wałbrzychu tak z grubsza co kilka miesięcy (więc trochę nie znam się, ale się wypowiem), twierdzę, że wizualnie i infrastrukturalnie odbudowuje on się całkiem nieźle, ale szemranych okolic i ich mieszkańców tak sprawnie się chyba nie przeobrazi i w tym sęk.
Ale że w okolicy jest gdzie jeździć, to 100% racji.

Jeśli chodzi o ładne okolice treningowe, to uwielbiam Kotlinę Kłodzką, a raczej jej południową część. Piękne góry, jeszcze dość mało uczęszczane. Ciężkie podjazdy i ostatnio co raz lepsze drogi. No i co ważne blisko do Czech i kolejnych świetnych okolic (Żamberk, Jablonne). Ale to jednak odludzie, więc z pracą średnio, po za tym moje wymarzone miejsce treningowo-mieszkaniowe.
Jelenia góra, Karpacz i okolice bardziej cywilizowane i fajne treningowo. Bielsko Biała najlepsza pod względem zawodowym, ale dla mnie za duży tłok jest w Beskidach, zdecydowanie wolę bardziej odludne okolice. A w pobliżu Polski to uwielbiam Jeseniki, wybitne okolice pod względem kolarskim.

1 polubienie

Patrząc przez pryzmat kilku lat i tak w Wałbrzychu sporo się zmieniło jeśli chodzi o wygląd miasta, bywam tam od czasu do czasu i widać różnicę nawet w porówniananiu do 2011/2012r. Ja sam od jakiegoś czasu zastanawiałem się nad mieszkaniem w okolicach “dobrorowerowych” . Miałem nawet ku temu okazję ponieważ zmieniałem pracę i ten fakt sprzyjał takiej zmianie. Na co dzień przez większość czasu przebywam we Wrocławiu i nie da się ukryć że w tygodniu ciężko i niebezpiecznie jest poruszać się w tej okolicy rowerem. Osobiście pochodzę z okolic Bolesławca na dolnym śląsku i również mogę śmiało polecić ten rejon jako miejsce przyjazne kolarzom. Dobre drogi, miasto wyróżnia się na tle innych większych w okolicy tj. Lwówek Śl. Złotoryja czy Zgorzelec. Do górek niedaleko, zaczynają się zaraz jadąc na południe w stronę Jeleniej Góry, idealne dla wprawiania się w jazdę po podjazdach. Dla mnie chyba wymarzonym miejscem by się osiedlić jest rejon Pogórza Izerskiego a konkretnie powiat Lwówecki i miejscowości takie jak Ubocze czy Wolbromów. Piękne drogi, znajdzie się kilka podjazdów, niedaleko poważne góry tj. Świeradów i piękny widok na Stóg Izerski z Wolbromowa. Głównym problemem dla mnie jest oczywiście praca, niestety nie jestem specem IT by móc pozwolić sobie na np. na pracę zdalną a szkoda. Poza tym nie wiem jak żyje Szymonbike, że chyba nie pracując wiedzie takie życie, może ktoś mnie oświeci bo w kasę ze skarpetek nie wierzę:) Nie piszę tego jako zawistny Nosacz tylko czysto z ciekawości :slight_smile:

też się nad tym zastanawiałem, no może nie tyle zastanawiałem (bo w sumie mam to w nosie, nie mój interes), co irytowały mnie te jego ciągłe posty jak to wszyscy niby gonią za czymś tam, a on wielki kolarski romantyk sobie hula po szwajcarskich góach.
No cóż, takie bzdury to można pisać jak się ma jakiegoś sponsora który Ci to wszystko opłaci (plus bdb rower i najdroższe ciuchy) i nie ma się rodziny i domu na utrzymaniu.
Stąd dałem sobie spokój z tymi banialukami i śledzeniem tego profilu

Wracając do sedna, to ogólnie jeśli chodzi o takie moje wogóle wymarzone miejsce to oczywiście moje ukochane Bieszczady. Albo wersja light czyli Sanok (mieszkałem tam 5 lat, nadal bardzo lubię to miasto) albo wersja hard czyli Bieszczady Wysokie i np moja ukochana Wetlina. na rower ok (na minus mały wybór tras, na MTB też nie za wiele), do turystyki pieszej raj. Z tym że tam jedna z niewielu opcji na fajną pracę to turystyka, czyli np. duży dom i wynajmowanie pokoi.

Sanok? Tras i gorek w bliskim sąsiedztwie trochę jest ale zarobki tutaj to tragedia, a ceny wcale nie jakieś niskie, może poza wynajmem mieszkań.

chodziło mi o Wysokie Bieszczady że tam jest tras mniej, z racji na małą sieć dróg. W Sanoku to wiadomo że inny świat, bo dookoła w sumie sa ciekawe trasy

Ja polecam północno-zachodnie obrzeża Krakowa. Blisko obwodnica i A4. Pod względem pracy Kraków oferuje duże możliwości (choć większość biurowców powstaje w południowej części Krakowa). W samym Krakowie jest smog. Ale wystarczy zamieszkać na którejkolwiek górce otaczającej Kraków od północnego zachodu (górny Zabierzów, Modlnica, Giebułtów, Pękowice) i jest dużo lepiej.

A jak jest rowerowo? Na szybkie wypady Jura jest genialna. Można śmignąć na szosie w okolice Skały, gdzie jest dużo pustych asfaltowych dróg (patrz foto). Dolinki podkrakowskie są doskonałe na jazdę gravelem (drugie foto) (bardzo dobre na krótkie treningi o dużej intensywności). Można skoczyć do Lasku wolskiego na MTB. Jest bardzo fajny Bike Park w Kasinie. A pod Babią powstały ostatnio Babia Góra Trails na kształt Smereka w Czechach. Ja dojeżdżam do pracy rowerem i w drodze powrotnej mam podjazd o długości 760m i nachyleniu 15% (momentami 20%) link do segmentu na stravie. A gdy dni robią się dłuższe można jechać szosą w góry. Z Krakowa na Przehybę (drugi najdłuższy podjazd w Polsce, ale ze 100x lepszym asfaltem od Karkonoskiej) to 250 km tam i powrót. A dla tych, co lubią dłuższe dystanse to wypad dookoła Tatr to jakieś 400 km z Krakowa i powrót. Ostatnio powstaje sieć długodystansowych dróg rowerowych Velo Małopolska. Raczej płaska nuda, ale doskonałe na wypad z rodzinką.

Od rodziny i znajomych też o tym słyszałem, podobno Sanoccy pracodawcy się zmówili i płacą tylko najniższą pensję na większości stanowisk.
Ponadto komunikacyjnie cały czas jest nie najlepiej, pociągi praktycznie zlikwidowane, a drogi średnie, ja z Gliwic do Rzeszowa jadę tylko trochę dłużej niż potem 4 razy krótszy odcinek z Rzeszowa do Sanoka.
Za to na rower, łyżwy, narty biegowe i zjazdowe miejsce (o ile ktoś nie potrzebuje alpejskich przewyższeń ) rewelacyjne.

Wszystko to prawda. PKP istnieje tutaj chyba tylko dla samego istnienia. Z drogami różnie, coś tam jednak remontuja. Praca w biurze i wyciąganie ledwo dwóch tysięcy czy niewiele ponad to nie jest tutaj wcale rzadkość niestety. Co do Bieszczadów to tam wszystko zbyt mocno kręci się wokół dużej petli, bocznych tras nie ma zbyt wiele na szose. Za to na mtb jest już dużo lepiej.

Wiem ze temat to polskie Calpe , ale bedac troche mlodszym i bez obciazen ( rodzina , ustabilizowana praca ) zmykalbym do Wloch - Francji - Hiszpanii … Na 200% !!!