Problem z Banaszkiem jest taki, że regularnie daje pokaz żenady, wieśniactwa i chamstwa. Na koniec roku to jednak on ma jakiś zabezpieczony budżet i byt jego drużyny jest zapewniony. Nie wiadomo jak bez niego miałaby się organizacja mistrzostw Polski. Bo skarbiec w PZKol jest pusty.
Załóżmy, że Banaszek wycofuje się z kolarstwa. Zostaje nam Voster, ale w tym roku budżet chyba spadł, bo czołowi kolarze to po zeszłym sezonie odeszli. Jaka jest szansa, że ktoś to po Banaszku zagospodaruje? W to, że stanie się to od razu nie wierzę. Czy stanie się to w przeciągu 5 lat? Też nie jestem przekonany. Wycofanie Miłka z drużyny WT i przede wszystkim zespołu młodzieżowego/kontynentalnego cofnęło nas kolarsko do trzeciego świata.
Niestety ta sytuacja wygląda jak w patologicznym związku. Zostanie odstawiony cyrk, wieśniactwo. Również chamstwo i agresja (na szczęście tylko w Internecie). No, ale hajs do “domu” przynosi. I tak to się kręci.
Właściwie to trochę o tym pomyślałem i z tym rozwojem to niezbyt dobrze drużynom Banaszka szło.
Było kilku zawodników, którzy wypromowali się jeżdżąc w CCC, a później zrobili/robią mniejsze lub większe kariery w zagranicznych ekipach. Nie było ich szczególnie dużo, ale kilku takich zawodników wszyscy kojarzą: Marczyński, Aniołkowski, Małecki, Owsian, Sajnok, a z zagranicznych także Cerny czy Hirt.
Natomiast jeśli chodzi o drużyny Banaszka… nie przypominam sobie nikogo. Alan Banaszek trafił do 2 mocnych zagranicznych ekip, ale w obu spędził tyko po jednym roku i nie osiągnął w nich nic (w dodatku do Caja Rural przeszedł przecież także z CCC). Bogusławski wyjechał za granicę, ale jeździ tylko na zapleczu drużyny WT, na poziomie kontynentalnym. Czy był ktokolwiek, kto pierwsze sukcesy osiągał w drużynie Banaszka, a później pokazał się z dobrej strony za granicą?
Uważam, że lepiej przecierpieć te kilka lat, ale budować coś na zdrowych fundamentach. Zresztą serio strata Mazowsza była by aż tak straszna? I tak przez 90 procent sezonu rozbijają się po ogórkach. Dla mnie w ogóle najdziwniejsze jest to, że często poważni przecież sponsorzy, chcą robić interesy z kimś takim.
Tylko czy problem kończy się na Banaszku? Można wyciągnąć Banaszka z polskiego kolarstwa, ale jemu podobni nadal w tym światku będą obecni. Wytniemy jedno ognisko chorobowe, ale zostaną inne. Odkąd pamiętam to w PZKol jest syf. Zarządzają nim różni ludzie, a zazwyczaj wygląda to tak samo.
Rozbijają się na ogórkach, klepią drobne punkty do rankingów. Czasem te punkty mogą się przydać, by ktoś nie jechał na wielką imprezę osamotniony. Ale jeżdżą również na polskich ogórkach. Wiele wyścigów już tutaj padło na ryj, wycięcie Mazowsza może skutkować zniknięciem kolejnych pozycji w kolarskim kalendarzu. To będzie mniej okazji do startów dla innych ekip w przyszłości. Mniej też punktów do zgarnięcia na własnym podwórku.
Robienia interesów z Banaszkiem w sumie też nie rozumiem. Zastanawia mnie tylko jedno. Jaka jest reszta tego środowiska, że oni żadnych interesów nie są w stanie zrobić? Banaszek daje setkę powodów rocznie, by od niego kogoś podebrać, a wciąż się trzyma na powierzchni. Reszta natomiast gdzieś szoruje po dnie.
oczywiście, że był. oglądałem na yt - otwarta transmisja, choć przerywana dużą ilością reklam. kto będzie chciał to odnajdzie, aczkolwiek czy ta kraksa została pokazana to nie wiem.
Bo jedno okno na Goszczurnego we Francji, ( który też wyje…zaliczył) drugie na Słowienie, a tam jeszcze trzeba bylo Wewelgem sledzic
To już trudniejsze pytanie. Kwiato na AGR zawsze może niespodziankę zrobić.
No i Aniołkowski zawsze ma szansę się w sprincie załapać np w Bremer (Hamburg, HEW…).
Wreszcie sam Małecki, kto wie, gdzie wystartuje jeszcze.
Będzie lepiej w Liege.
Dziwna sprawa, że Michał nigdy nie był w top20 we Flandrii, ale to chyba wynika z tego, że gdy tracił szanse na podium to pomagał innym.
Jemu w ogóle bruki chyba nie bardzo leżą. Na początku jego kariery pamiętam, że myślałem właśnie o jego ewentualnych sukcesach na brukach, jakoś mi bardzo pasował charakterystyką. Potoczyło się zupełnie inaczej.