Sprawa Armstronga

Te 420W z 45 kg wynika z fizyki. Moc to siła razy prędkość, do podniesienia 45 kg potrzeba siły 440N zakładając podnoszenie z prędkością 1m/s mamy 440W.

dobry tekst.

rp.pl/artykul/60517,941551-L … u.html?p=1

a zeznania Zabriskiego to nawet chyba przetłumaczę. Albo streszczę.

takie pytanie mam. no bo jest to SanRemo jako taki punkt odniesienia, ze LA sie wtedy tak wkurzał i tak dalej.
Ale czy to by oznaczało, że tytuł Mistrza Świata zdobył na czysto? Aż nie chce mi się wierzyć - właśnie od Oslo jeszcze nie było Mistrza Świata, który wygrałby wyścig tak pewnie (moze i trochę przypadkowo, ale jednak pewnie).

nie mają nic na 1993 rok, nawet zeznań świadków. Więc paradoksalnie można powiedzieć, że był czysty.

Aż mi żal… Tylko nie wiem czego dokładnie: siebie? armstronga? kolarstwa?

Lance zaraził mnie kolarstwem, stylem w jakim jeździł, ukochałem go jako sportowca i idola, czytałem jego książki i pisałem wypracowania na jego temat w gimnazjum gdy tylko w tematach pojawiało się słowo “idol, człowiek godny naśladowania”…

Teraz wypadałoby się wrócić do szkoły i zmienić oceny oraz wypracowania…

Lance wisi na zdjęciach u mnie w pokoju na ścianach, a tu taki wielki klops. Jak czytałem streszczenie i tłumaczenie które napisał Baldvin, to włos się jeży na głowie…

Nie wiem teraz czy go zdejmować ze ściany i przed wyrzuceniem zdjęcia opluć je ? Tylko kogo przywiesić w to miejsce ? On wygrywał w EPOce w której wszyscy brali [teraz też pewnie biorą]… Nawet UCI było przekupione… Przykro… :unamused:

Mam pytanie co do poniektorych, ktorzy tak wielbili/wielbia nadal Armstronga.

Wy naprawde mysleliscie, ze on to wszystko na czysto osiaga w erze EPO? Nawet wtedy, gdy po kolei wpadali jego wszyscy rywale, ktorych tak latwo ogrywal?

Przeciez naprawde trzeba byc jakims slepcem, by w to wierzyc. Najbardziej smieszne jest to, jak teraz niektorzy pisza jak to im sie wlos jezy na glowie, gdy to wszystko czytaja. Przeciez tam nic nadzwyczajnego nie ma, wszystkiego tego mozna bylo sie domyslac juz kupe czasu temu. Teraz to mamy tylko czarno na bialym. Dla rozsadnych kibicow kolarstwa i nie slepo zapatrzonych w Armstrong to wszystko juz bylo dawno wiadome.

Jak włączyłem pierwszy raz TdF z Lance Armstrongiem na pokładzie byłem może jeszcze naiwnym smarkaczem… I tak do tej pory Lance to wielki idol, który przede wszystkim pokonał nowotwór [choć coraz bardziej można myśleć że to może jakaś zwykła przykrywka] i wrócił do sportu ciężko na to pracując…

No nic… Trzeba będzie przemyśleć to i owo… Fajnie by było usłyszeć tłumaczenie Armstronga… Albo żeby napisał książkę jak to było na prawdę, jakby pokazał jaja i się przyznał…

Teraz to już niewiele by miało z przyznaniem. Jaja mógł pokazać już dawno temu i powiedzieć o dopingu. Teraz jego ewentualne “przyznanie się” nie ma żadnej wartości, bo został przyparty do ściany. Bez jego przyznania też wiadomo, że już nawet jego fani uważają go za dopera i oszusta.

Oj nie wszyscy !!! Kilku z tego forum dalej ma go za idola. Rozumiem ich troche ; trudno nagle przyznac sie sobie samemu , ze CALE ZYCIE stawialo sie na zlego konia…
Czas zaleczy rany , pozmieniaja avatarki i wszystko bedzie normalnie :mrgreen:

jareczku ale ty tez musisz zmienic avatarka, tylko nie tłumaczsie głupio ze to nos pinokia :wink:

W życiu nigdy, tzn. jak wtedy oglądałem to nie interesowały mnie sprawy dopingu i nawet o tym nie myślałem. Z czasem oczywiście zagłębiając się w ten sport zrozumiałem na jakiej zasadzie to sie odbywało. Nie przeszkadza mi to z jednego prostego powodu - gdzie wszyscy kradną tam nie ma złodzieja. Armstrong nadal jest dla mnie wielką postacią bo dzięki niemu pokochałem ten wspaniały sport. A ,że sukcesy zdobywał używając dopingu ? Cóż, jego rywale też brali, takie były wtedy realia.

Ja sie zastanawiam JAK wydluzyc nosek , aby sie zmiescil od LEWEJ do PRAWEJ sstrony :mrgreen:

cyclesportmag.com/news-and-c … -the-line/

Vaughters na napisał to w 1999 roku. Zerknijcie, to nie jest długie.

miałem zapytać, dzięki za wyjaśnienie liiio.

Jarek a co rozumiesz przez stawianie na złego konia? Złym konia można nazwać Janka, Basso i resztę bo jednak z Armem przegrali. Co to za różnica czy wszyscy byli czyści czy wszyscy brali. I tak wiadomo kto 7 razy wygrał;)

Remfild, w 100% przyłączam się do twojej wypowiedzi:)

Chodzi mi o to , ze daliscie sie wciagnac w te cala bajeczke o BOSSie. Jasne , ze inni brali , ale L.A. zbudowal na swoim megaoszustwie male imperium. Kasa plynela strumieniami , ksiazeczki , gumki i ciagla walka o swoje dobre ( :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: ) imie z kazdym i kazdymi srodkami. Nagle okazuje sie , ze bylo to IMPERIUM FALSZU I OSZUSTWA na najwyzszym poziomie . Ci inni ktorzy brali , brali TYLKO aby jezdzic lepiej. On bral aby wygrywac i budowac na tych zwyciestwach swoje IMPERIUM. Osiagnal sczyty hipokryzji i za to go glownie nie trawie . Wcale nie za to , ze bral , bo traktuje wszystkich rowno i dla mnie wiekszosc to zwykli oszusci , ale on jest oszustem NADZWYCZAJNYM. Jest ich KROLEM !

w dalszym ciągu nie zauważasz pewnej zasadniczej sprawy. Wszystkim, którzy z nim walczyli udowodniono winę poprzez twarde dowody. Jemu nie. Póki co oczywiście. Sprawa jest ciągle w toku. Uważam ,że na największy szacunek w całej tej sprawie zasługuje Kloeden i S.Sanchez

jarek twoim błędem jest, że wrzucasz wszystkich do jednego worka. Według ciebie dałem sie wciągnąć w ta bajeczkę. Moje pierwsze zainteresowanie kolarstwem wiąże sie właśnie ze zwycięstwami Arma i jak mam wskazać bohatera wybierając wśród kolarzy to będzie to właśnie Boss. Teraz nie jestem już małym szczylem aby podniecac się jakimś Contadorem czy Evansem. To Arma zapamiętam i dla mnie będzie najlepszy(choć przed Armem za najlepszego uważałem Sosenkę:D). A najbardziej go cenię za to, że wygrał z rakiem. To naprawdę podnosi na duchu jak czytasz książkę i widzisz, że facet którego skazali na śmierć pokonał chorobę. A ja w swoim życiu miałem za dużo do czynienia z rakiem tylko, że nie było taki happy endów. I dlatego go cenię i zapewniam Cię, że większosć osób bardziej go ceni za to, ze wygrał z rakiem niż to, że wygrał 7 Tourów.

I zapewniam Cię, że to czy mu zostawią te tytuły jest mi obojętne(choć jeśli mu je odbiorą to będzie dla mnie szczyt debilizmu bo zabrać jednemu pozostawiając wyniki innych co brali mądrym rozwiązaniem nie jest) bo ja i tak będę pamiętac moje pierwsze wspomnienia zwiazane z kolarstwem czyli zwycięstwa Bossa czy TdP Sosenki. To zapamiętam a wątpie, że za 30 lat będę pamiętał, że w którymś roku wygrał Evans a w którymś Scheck.
A tego, że pokonał raka nikt mu nie odbierze a za to go przeciez najbardziej cenię więc nie oczekuj, że zmienię o nim zdanie;)

a co dla Ciebie jest twardym dowodem? nie wystarczą CI zeznania 26 osób i 6 pozytywnych próbek z 1999? Do tego prawie-pozytyw na TdS 2001?

Chcecie wiedzieć jak było w 2001? To wam powiem.

Test na epo działa zakresowo. Czyli jak masz powyżej 85% (wtedy 80%) oznak typowych dla użycia syntetycznego EPO w próbce moczu to jest pozytywny. Od mniej więcej 70% jest już próbka podejrzana. Dyrektor laboratorium mówi, że na TdS 2001 było ich 4. Wszystkie podejrzane, przed sądem by nie przeszło, ale możliwość dopingu byłą bardzo wysoka.

A w 1999, wszystkie 6 próbek przekroczyły 85% - od 89 do 100 było. Więc o czym my w ogóle rozmawiamy?