Ladies and gentleman it’s hardcore time!
Let’s take a tour of the west coast, and NOT take a car.
Etap 1: Las Vegas (NV) - Las Vegas (NV), TTT, 19km
Oczywiście nie można się było spodziewać niczego innego
Zaczynamy wieczorną czasówką drużynową aby móc w pełni podziwiać cały Strip.
Dla pewności przejedziemy go w obie strony a finisz umiejscowiony jest pod najnowszym “cudem” czyli The Sphere, ponad stumetrowej średnicy kuli, największym ekranie LED na świecie.
Etap 2: Victoriaville (CA) - Santa Monica (CA), płaski, 199km
Czeka nas dość długi transfer do startu, można więc trochę opóźnić start, by meta wypadła jakoś wieczorem w świetle zachodzącego słońca nad Santa Monica Pier.
Etap 3: Corona Del Mar (CA) - Mount Palomar (CA), górski, 194km
Startujemy z plaży żeby trochę osłodzić trudności na drugim końcu etapu. Pierwsza poważna (będą tylko takie…) przeprawa dla chcących walczyć w GC. Nie jest to bardzo stroma góra (będą prawie tylko takie…) ale długość robi swoje. Równo twardo do końca aż pod znane obserwatorium astronomiczne.
Etap 4: Thousand Oaks (CA) - Malibu (CA), górski, 175km
Tym razem na plaży skończymy, ale zanim tam dojedziemy parę niby niewysokich a jednak bardzo wymagających ścian. Kaniony wybrzeża w okolicach Malibu są nie w kij dmuchał i co najważniejsze mają w większości wyasfaltowane drogi w dwie strony (co nie jest tak oczywiste w stanach bez dostępu do oceanu…) Najtrudniejsze są zawsze początki podjazdów, potem już idzie.
I finisz po raz ostatni nad oceanem przy kolejnym molo. Odtąd oceanu już nie ujrzymy.
Etap 5: Wasco (CA) - Madera (CA), płaski, 197km
Pierwszy z transferów Doliną Kalifornijską. Kalifornia jest wdzięcznym terenem do robienia wyścigów bo można zrobić “wszystko”. A jak ma być płasko, to będzie tak płasko jak tylko da się zwalcować.
Etap 6: San Francisco (CA) - Mount Umunhum (CA), górski, 161km
Byliśmy w okolicach LA, pora na SF. Startujemy z centrum, by zahaczyć (oczywiście) o Golden Gate, ale jedziemy na południe półwyspu.
Mijamy po drodze Palo Alto, objeżdżamy okolice San Jose aby znaleźć metę na procentowo najtrudniejszym finiszu w całym wyścigu (ale to najtrudniejszego w ogóle mu daleko). Bez podpisu można ten podjazd śmiało pomylić z Mortirolo. 8 piekielnych kilometrów odsieje chcących w GC od mogących w GC.
Etap 7: Hollister (CA) - Laguna Seca Raceway (CA), pagórkowaty, 186km
Pora na etap dla ucieczki, im bliżej mety tym bardziej piłokształtnie a na deserek pierwsze zderzenie z amerykańskimi wyścigami - legendą wyścigów torowych czyli Laguna Seca. Docierając do mety trzeba pokonać tor w drugą stronę niż samochody, co oznacza m.in. podjazd pod Corkscrew. Dwóch wyścigów raczej nie będzie ale walka o etap powinna być przednia.
Etap 8: Sacramento (CA) - Redding (CA), płaski, 269km
Kolejna okazja dla sprinterów, ciąg dalszy Doliny Kalifornijskiej. Ucieczka raczej nie zdzierży takiej dawki asfaltu, plus aż trzy premie to danie główne dla walki o zieloną koszulkę.
Etap 9: Weed (CA) - Etna (CA), górski, 199km
Można powiedzieć, że na koniec pierwszego tygodnia mamy etap iście królewski. Na każdym TdF byłaby to prawda, tutaj, no zobaczymy Jesteśmy w Ggórach Kaskadowych i czeka nas pięć potężnych gór w cieniu Mount Shasta.
Wulkany, kompletna dziczm, gdzie nie ma nawet kowala, żeby naprawił widelec. Jak złapiesz gumę, to złapią Cię niedźwiedzie, pumy i duchy porzuconych kopalni złota z dawnych czasów. Ostatnim z podjazdów jest znany z innych wyścigów wulkan Etna
No dobra, ten się już trochę bardziej wystrzelał, niemniej nadal pozostaje w kategorii HC. Ze szczytu trzeba jeszcze zjechać do miasteczka Etna gdzie zakończymy pierwszy tydzień i skierujemy się w dzień przerwy w granice stanu Oregon.
Ciąg dalszy jutro.