Wywalić pomiar mocy?

:arrow_right:

:wink:

sorry, jakoś umknął mi ten wpis.

Moim zdaniem właśnie to jest fajnie. Potencjał zostaje wykorzystany do maksimum i naprawdę widać, kto jest w danym dniu najlepszy (o ile warunki pogodowe są równe). Może i mniejsze emocje na międzyczasach, ale jak pokazuje wiele czasówek z ostatnich lat - niekoniecznie.
No a te czujniki - na poziomie wytrenowanie tych lekkoatletów - wielkich korzyści by im wcale nie przyniosły. Może nawet wręcz przeciwnie, bo zawodnicy mieliby w głowie bardziej ten sygnał niż sam akt próby.
Poza tym, jednak trudno porównać sport wytrzymałościowy do “chwilowego(?)”.

Sportu “technicznego” druid. :wink: Tak jak np w skokach narciarskich. Nasze dobro narodowe-Adama Małysza, przecież do tunelu aerodynamicznego wsadzali aby ustalić najlepszą pozycję dojazdową. Baaa daleko szukać…Arm, nawet nasz Przemek Niemiec przed tym sezonem był “wentylowany” w takim tunelu w celu otrzymania najkorzystniejszej pozycji do jazdy na czas. I co z tego wyszło? Sam Przemek skwitował, że to ciekawe doświadczenie, ale pozycja, którą uzyskali jest dla niego niewygoda i powodowałaby większe straty niż zyski.

W jeździe na czas, jak sama nazwa wskazuje, widz bardziej skupia się na walce kolarza z czasem a w drugiej kolejności z jego potencjalnymi rywalami.
W wyścigu ze startu wspólnego jest więcej zmiennych od których zależy zwycięstwo kolarza na etapie/w wyścigu. Jak ktoś słabo jeździ na czas to z “g***a bicza nie ukręci”, natomiast na normalnym etapie, przy odrobinie ryzyka(ucieczka itp) jest szansa na wygranie etapu.
Sky pokazało, że SRM ułatwia zmniejszenie prawdopodobieństwa wystąpienia owego ryzyka, a co za tym idzie(jak niektórzy twierdzą)-wyścig staje się nudny.
Pewnie dlatego mało komu SRM przeszkadza w TT a kole oko w starcie wspólnym :slight_smile:

Ale to nie chodzi o to niech sobie wszyscy używających SRM, tuneli itp ale na czas zawodów wystarczy sam rower bez elektroniki rozumiesz! tu nikt nie ma nic przeciwko żeby podczas treningu takich rzeczy używać. mam wrażenie ze na siłe doszukujecie się kolejnych absurdów panowie nie tedy droga.

Nie załapałeś, trudno. Zastosowałem znaną od czasów Platona i Cycerona technikę reductio ad absurdum, w celu wywołania refleksji, głębszego zastanowienia się nad sensem takich ad hoc rzucanych pomysłów, jak “wywalić coś tam”.

Rozczarowałeś mnie, reagując w tak mało wyrafinowany sposób, co zmusza mnie do łopatologicznego “kawanaławizmu”, czego z zasady nie lubię.

Artukuł Joe Lindsay’a, świadczący o tym, że wiedza autora o smr-ach jest bliska wiedzy mojej żony o funkcjach Excela, jest klasycznym wręcz przykładem “szczekania na kij, zamiast na rękę, która go trzyma”. Błąd ten powielany był w historii ludzkości tak często, że aż nudne wydaje się podawanie przykładów choćby XVIII-wiecznych luddystów, którzy niszczyli maszyny sądząc, że to one powodują utratę pracy, a nie chęć zysku właścicieli fabryk.
“Robotyzacja sportowców” to tylko chwytliwy frazes, nie mający w przypadku SRM-ów wiele wspólnego z faktami. Mówiąc żartem, naczytał się Joe “cyberpunkowej” literatury i go poniosło.

Prawda jest taka, że urządzenie to informuje kolarza o: długości przejechanej trasy (robi to również zwykły licznik, nikt dotąd na niego nie “szczekał”), szybkości (taki licznik też wynaleziono wieki temu), tętnie (każdy szanujący się biegacz od lat ma to w “zegarku”), kadencji (żadna nowość) i generowanej aktualnie mocy (i to jest w zasadzie jedyna “wartość dodana” tego urządzenia). No i wygodą jest to mieć na jednym wyświetlaczu, a nie kilku.

To urządzenie jedynie przekazuje informację, czego w żaden sposób nie należy mylić z przekazywaniem poleceń. SRM to nie nawigacja satelitarna i nie dyktuje teraz w lewo, za 100m w prawo, a potem zwolnij. Kolarz, jeżeli chce i potrafi, może informacje SRM wykorzystać, lecz nie musi. Jeśli chce z nich korzystać, musi się nauczyć te dane interpretować, wyciągać z nich wnioski, porównywać - czyli myśleć. Bo SRM nie powie mu: przy takiej szybkości masz w baku paliwo na 20 km. Kolarz tak czy owak musi znać własny organizm, wsłuchać się w niego, a potem na własne ryzyko podjąć decyzję, jak jechać dalej. Jeśli przeceni własne siły, albo nie doceni siły rywali, żaden “pokładowy komputer” mu nie pomoże.

A jeśli nadal wydaje się Wam, że wjeżdżając w upale na Mont Ventoux, gdy bolą mięśnie, kręci się w głowie i pot zalewa oczy, kolarz ma chłodny umysł do analizowania kilku rzędów małych zmieniających się cyferek, to wniosek jest jeden: za dużo gracie w Pro-Cycling Managera. Z powrotem na ziemię, marsz :smiley:

Rozumiem sebkaaa, nie musisz na mnie krzyczeć :slight_smile: Ja głównie odniosłem się do faktu, że prawie nikt nie poruszył kwestii SRMa w TT a ogólna dyskusja sprowadziła się do startu wspólnego.
Ja też jestem za tym, żeby wyścigi były atrakcyjniejsze, bardziej emocjonujące i uważam, że słuchawki powinny zniknąć (w jeździe na czas mimo wszystko zostawiłbym je). Sam SRM, moim zdaniem, aż tak bardzo nie wpływa na jakość widowiska. Czy tegoroczny TdF wygrał najlepszy kolarz? Wg mnie tak. A jaki wpływ miał na to SRM? Procentowo ciężko ocenić, ale jakie to ma znaczenie, skoro wygrał najlepszy…
Chyba, że niektórzy pod słowami “wywalenie SRMa z kolarstwa” rozumieją pojęcie “jakby wsadzić kij w szprychy Sky”…no ale to już kwestia na inny wątek…
Mnie osobiście SRM nie przeszkadza. Słuchawki tak, ale pomiar mocy nie. Tak na treningu jak i na wyścigu. :slight_smile:
Aaaa i jeszcze jedno…Podpisuję się pod tym co Boss napisał. Bo faktycznie mam wrażenie, że niektórzy SRMa traktują jak tempomat w samochodzie. Ustawimy sobie taką i taką moc, taką i taką prędkość i z nią będziemy podróżowali. Tylko w tym wszystkim zapominamy o tym, że to nie SRM kręci korbą tylko kolarze…

Czyli co SRM to zwykła zabawka która kolarzom nie pomaga bo mam wrażenie ze dla was to kolejne okienko w liczniku w prawym górnym rogu :stuck_out_tongue: , no i w sumie po co im ten licznik skoro przy większym zmęczeniu nie są wstanie na niego spojrzeć. Obecnie jestem zapalonym triatlonista amatorem, i na poziomie amatora własnie ludzie sobie rozpisują jak najefektywniej rozłożyć siły na pełnym dystansie w pływaniu i jeździe na rowerze aby nie strzelić w biegu!!! zaznaczam na poziomie amatora!!! pracują na podstawię tętna, trener cie prowadzi i później rozpisuje ci tak cały dystans aby jak najszybciej pokonać trzy konkurencje. Do czego zmierzam jezeli takie rzeczy sie dzieją na poziomie amatora, tu uwierzcie ze tez tak się dzieje w pro. Oczywiście nie na tej zasadzie ze na tym metrze tyle za dwa kilometry tyle itp, po prostu nie moga pewnych barier mocy przekraczać aby jak najekonomiczniej dojechać do np podjazdu, po czym cała grupa nadaje tempo nie przekraczając znowu odpowiednich barier po czym atakuje lider. oczywiście nie zawsze to wychodzi ponieważ wyjdzie ktoś inny na czoło grupy i zniweczy plan, itd, jest wiele czynników które mogą caly plan rozwalić, np zmiany temp itp ale mimo to jest to widoczne i tak własnie u ekipy SKY.

Nie chodzi o to ze nie lubię SKY czy Froome i innych, uważam ze robi się z tego niebezpieczne zjawisko, i mam wrażenie ze psuje to widowisko, czyż nie wystarczy nam kibicom kolarz plus rower do walki, przez to nie będzie żadnych zgrzytów i innych ekscesów. Zresztą zobaczcie jak Braisfold bał się udostępnić pomiarów mocy swojego zawodnika, jezeli o doping nie chodzi to gdzieś tam jest haczyk który daje im przewagę, oczywiście chwała im za to ale ja bym wolał ogladać kolarstwo bez tej całej elektroniki!

Bardzo mi przykro, że wgłębiając się w myśl antyczną, zabrakło Ci chęci i czasu, żeby dowiedzieć się czegoś, o akademickim modelu dyskusji. Nie umiesz, trudno.

W tym miejscu, deprecjonujesz autora, bez podania żadnych argumentów świadczących o jego niewiedzy. W zamian lejesz wodę na tematy nie związane.

A dlaczego ktokolwiek miał się czepiać licznika czy kadencji? Te wartości maja niewielki wpływ przy układaniu planów treningowych czy w trakcie wyścigu. Z pulsometru można wycisnąć o wiele mniej niż z urządzenia do pomiaru mocy.

W artykule i tutaj na forum było napisane, o co tak naprawdę chodzi. Kolarz nie musi wcale myśleć, bo zna wartości wcześniej - jedyne co mógłby robić, to pamiętać o nie przekraczaniu ograniczeń. I jedna uwaga, SRM nie jest jedynym producentem urządzeń do pomiaru mocy w kolarstwie, ani nazwa SRM nie jest skrótem od pomiaru mocy (Schoberer Rad Meßtechnik)

A jednak to się dzieje, bo do porównani dwóch liczb nie potrzeba biurka i klimatyzowanego pokoju. Kerrison lub Brailsford opowiadał o tym, że mają każdy najważniejszy podjazd rozpisany bardzo dokładnie.

Podkreślasz, że uprawiasz triathlon na poziomie amatora, planujesz sobie jak rozłożyć siły itp jako amator a kolarzom zawodowcom zabraniasz tego…Nie czaje tego. To tak jakbyś pani w banku zabrał kalkulator i kazał liczyć na liczydle.
Pisałeś kiedyś, że kupiłeś sobie piankę do pływania (w Gdyni chyba obowiązkowa) ale szukałeś też roweru czasowego? Po co Ci? Po co masz sobie ułatwiać?
Myślę, że więcej emocji wprowadziłby brak informacji za ile km jest meta. A może to na TdP właśnie testowano? To dopiero emocje…i jakie pasjonujące widowisko się staje. Nie wiadomo ile do mety, nie wiadomo ile i gdzie jeść, pić, kiedy zaatakować, puszczać ucieczkę czy nie puszczać…
Myślę, że to kibicom najbardziej by się spodobało…bo SRM to pikuś przy tym by był.

Jeśli moderator rowery.org twierdzi, że kadencja i tętno w treningu ma niewielki wpływ…to ja nie mam więcej pytań i odpowiedzi…
Amen :slight_smile:

Nie muszą pamiętać wartości, od czego są słuchawki i dyrektorzy sportowi?
Mimo wszystko pomiar mocy nie zabija kolarstwa. Przecież Froome równie dobrze mógł nie atakować tylko cały czas trzymać się wykresów gubiąc tak czy inaczej swoich rywali. Kenijczyk wolał, jednak pokazać swoim rywalom: Chwila ja tu rządzę! Patrzcie!
Wątpię żeby kiedykolwiek znalazłby się ktoś taki, co tylko cyferek pilnuje. Człowiek kieruję się instynktami, a nie rozumem. Właściwie to i tak wyścig wszystko zweryfikuje. Co z tego, że Wiggins miał najlepsze cyferki na Giro, skoro nie podołał wyzwaniu?

Pomiar mocy ograniczyłbym na ITT. Dlaczego? W jeździe na czas chodzi o walkę z samym sobie, z samotnym wyznaczaniem granic.
Jazda na czas:
Słuchawki
Nie!
Pomiar mocy
Nie!
Licznik:
Nie(?)

Start wspólny:
korzystajcie ile możecie!

A dlaczego, nie możemy dyskutować o odczycie pomiaru mocy, tylko cały czas musi się tu przewijać menażeria różnych dziwnych argumentów? Postu kolegi Smurf_Queen, chyba nikt nie przeczytał. A przynajmniej, nie ze zrozumieniem.

Czytaj ze zrozumieniem. Poza tym, bycie moderatorem nie czyni ze mnie żadnego nadczłowieka, eksperta, kolarza, zawodowca czy mechanika - jestem tu od wywalania śmieci i cięcia tematów. Wydawało mi się, że odróżnienie postów, które pisze jako zwykły użytkownik od tych pisanych jako moderator jest dość proste. Czekam z niecierpliwością na profesjonalny plan treningowy, w którym pierwsze skrzypce grają zakresy prędkości i kadencji :wink:

P.S. Sebka, nigdzie nie napisał, że on z takich rad korzysta, tylko że ludzie to robią. Tak wynika z jego postu.

no a jakby dostali rowery o wadze 20 kg to jeszcze lepiej walczyliby z samymi sobą.

nie popadajmy w paranoję, nie ma co zawracać kijem Wisły. nie zawsze jestem zwolennikiem zmian w kolarstwie, ale ten masowy atak na SRM wydaje się być jak napisał Boss takim luddystycznym atakiem.

Rozumiem Cię, ale jak słyszę, że dyr. sportowy mówił przez całą jazdę na czas, gdzie ma zwolnić, kiedy przyśpieszyć to mnie szlak trafia.

Serio, liczyłem na dobrą dyskusję jak za dawnych czasów. A tymczasem dostałem masę argumentów zabierzcie im pampersy, bidony, dajcie rowery po sto kilo każdy. Wydawało mi się, że temat jest na tyle ciekawy, że można go rozłożyć na wiele aspektów i każdy z nich starać się uzasadnić. I to bez ataków na kolarzy, współużytkowników i doszukiwania się zawiści czy niechęci. Mielimy w kółko ten sam argument utrudniania im życia, a merytorycznych postów na temat niemal brak.

Faktycznie. Zwracam Sebastianowi honor. Nigdzie nie napisał, że to on stosuje, tylko inni ludzie. W pośpiechu nieopatrznie przeczytałem.

Bycie moderatorem nie czyni Cie nadczłowiekiem, ale myślę, że warto mieć jakieś pojęcie o treningu w dyscyplinie, którą się interesujesz.

Kadencja…
proszę bardzo (nawet w temacie triathlonu) :arrow_right: akademiatriathlonu.pl/rower/pora … k-kadencja
Jak chcesz sobie poszukać o tętnie, to myślę, że google dadzą Ci dużo odpowiedzi.
PS
Ty też czytaj ze zrozumieniem, bo ja nic o prędkości w treningu nie napisałem :wink:
Ale w linku masz jeden wykres zależności prędkości od mocy :wink:
Miłej lektury! :slight_smile:

Napisałem, że prędkość i kadencja mają niewielki wpływ, przy układaniu planów treningowych. Nie napisałem, że prędkość i kadencja są nie ważne. Po tym stwierdzeniu następuje kropka - koniec zdania i tej myśli. Po niej rozpoczyna się kolejne, które mówi o tym, że z danych z pulsometru, można wycisnąć mniej, niż z danych pochodzących z pomiaru mocy. Nigdzie nie pada sformułowanie, że puls nie jest istotny. Sam teraz spójrz na to, co mi odpisałeś.
Dalej, prosiłem Cię oplan trenigowy, w którym nie używa się przede wszystkim zakresów tętna czy mocy, a zakresy prędkości lub kadencji. Nie chcę być złośliwy, ale nie mogę nie zwrócić uwagi na wykresy bez podpisanych osi i tytułów w artykule, który linkujesz. No i nadal nie jest to plan treningowy.

Panie, ale ja nawet na rowerze nie jeżdżę, a co dopiero w klubie i to trenować… :wink:

Akademicki model dyskusji? Noo… próbka robi wrażenie.

Napisałem wyraźnie, że to żart, mam ciągle dodawać te kretyńskie ikonki? A poważniej, Joe w żadnym momencie tego artykułu nie pozwala mi zgadnąć, że konkretną wiedzę posiada. Brak tam konkretów i faktów, zatem używając “akademickiego modelu dyskusji”, w większości “leje wodę”.

Piszę o tym, co wyświetla kolarzowi ekran, bo z tych przesadzonych opinii o “robotyzacji” i “prowadzeniu kolarza za rękę” przez urządzenie ktoś nie znający go może wyciągnąć całkiem błędne wnioski.

I co z tego? Pomogło im to na 9 etapie Touru?
Rozpisz sobie sam dowolny wjazd na dużą górę, zaplanuj, wylicz, wyrysuj, wgraj w dyktafon albo cokolwiek chcesz, a potem stań pod górą z rowerem i spróbuj ściśle wg tego planu wjechać. To najlepsza droga, byś się przekonał o różnicy między teorią a praktyką :wink:

Naprawdę chodzi o niechęć do pewnego sposobu rozgrywania wyścigów przez konkretnych kolarzy, przecież nie o “robotyzację” i inne frazesy, więc po co ta cała hipokryzja?

To tak od początku - jaki ma być cel wycofania pomiaru mocy dostępnego dla kolarzy na trasie? Finansowy czy ekonomiczny? Zdecydowanie nie. Przy nakładach na rowery czy tunele aerodynamiczne to koszty tych urządzeń to tyle co nic. Czy ma to zwiększyć komfort pracy kolarzy? Właśnie przeciwnie. Jeśli ktoś z niego nie korzysta i tak, to zabranie innym w niczym mu jego jazdy nie ułatwia. A jak ktoś używa tego, to utrudnia mu się jazdę. Chodzi Wam o “zwiększenie poziomu widowiska. Bo pomiar mocy psuje widowisko”. Jak? Bo Froome’a widzimy tylko czubek kasku zamiast jego twarzy? :wink: Tutaj często się pojawia obok pomiaru mocy także temat słuchawek i radia. I idąc za radą Tompoza - jeśli temat się pojawił to warto nie dusić tego w zarodku. I zastanówmy się, co jest z tymi słuchawkami. Były testowane etapy na TdF, były też inne wyścigi, także w wyścigach niższej kategorii wycofano je i co? Ja tam żadnej różnicy nie widzę. Możliwe, że widzę jakiś etap, na którym kolarze łączności nie mają, ale nawet tego nie wiem, bo wygląda wszystko “normalnie”. Czyli nie niesie żadnych większych emocji, a ryzyko negatywnych zdarzeń wzrasta (kolarz czeka na zmianę koła, czy roweru znacznie dłużej. Chyba, że to Valverde to on czeka tyle samo :wink: ). Czyli wycofanie słuchawek było i jest bez sensu. Mimo, że niektórzy nadal o to postulują.

A teraz pojawia się wątek pomiaru mocy. Czy zabranie tego kolarzom zwiększy rywalizację? Moim zdaniem wręcz odwrotnie, o czym już pisałem. Rodriguez odnalazłby się idealnie w tym i powtarzał to co robił na Ventoux w tym roku, albo całą karierę wcześniej. Kolarz nie wiedząc jak mocno jedzie nie będzie ryzykował i poczeka na ostatni kilometr. Nawet jeśli atak na kilometr przed metą będzie za wczesny, rywale skontrują i ostatecznie straci to góra 10-15 sekund, a nie około minuty.

I pytanie, które mnie nurtuje - czemu teraz o tym tak głośno? TdF’13 to najlepsza Wielka Pętla ostatnich lat - w górach agresywny Contador, jeszcze lepszy Quintana, Froome-lider, który mimo czasówek w perspektywie wyrywa się i zyskuje na podjazdach, Rodriguez, który w Alpach (Alpe d’Huez, Semnoz) pojechał 2 rewelacyjne etapy, gdzie naharował się na swoje miejsce na podium. Dodatkowo ciekawa jazda drużynowa, płaskie etapy wyrównane, a dodatkowo często utrudnione jakąś hopką, czy podjazdem, co eliminowało wielu klasycznych sprinterów. Finisz w Paryżu i wieczorna ceremonia, a nie można zapominać o “wietrznym etapie”, czyli wspaniała walka faworytów na płaskim etapie. I jeszcze to uzupełnione znakomitą jazdą Kwiatkowskiego. Pytanie - czego chcieć więcej? Ja Wam powiem - “romantycznego” bohatera jako zwycięzcę, a nie cyborga :wink: Froome i Sky swoim podejściem przypominają jak żywych Armstronga i US Postal - nie dość, że mają najlepszego kolarza to jeszcze otoczenie jest najlepiej przygotowane i najlepiej korzysta z dobrodziejstw techniki i (to kontrowersyjne) medycyny. Mimo że wszyscy mają to samo, to nie każdy potrafi to tak samo dobrze wykorzystać. Ale wracając do tematu - to TdF to była taka trochę rywalizacja na dwa rodzaje kolarstwa: “romantyczne” vs “cyborg”. Contador odrzucający SRM i zdrowy rozsądek, a jadący ponad limit swoim sercem i motywacją, aby tylko dorównać Froome’owi. I duża część osób (może nawet nieświadomie) identyfikuje się z tym biednym Hiszpanem, który pokazał cojones, a nie z tym nudnym, ‘nakoksowanym’ Froomem, którego jazda wygląda źle - na rowerze wygląda fatalnie, gigant na tym rowerze na czasówkach - patrzy się na to nieprzyjemnie, a dodatkowo wszystko przekalkulowane do bólu, a te ataki bez wstawania z siodełka? Okropność! Nie to co Alberto, czyli majestat na rowerze. Ale już niestety nie w nogach, a nawet nie w głowie.

Może trochę przerysowałem i odbiegam od tematu, ale przecież Froome wcale nie musiał atakować na Ventoux, czy próbować 3 razy na Semnoz. A próbował i się przeliczył. A może się SRM przeliczył? :wink: Czemu nie przyjechał z Quintaną, czy chociażby z Purito? SRM zawiódł? Nie. Po prostu nie wpatrywał się w niego tak ślepo jak niektórzy twierdzą. Często korzysta z jego asysty, ale nie jako mentora, czy przewodnika, ale raczej doradcy. Czy mu się to zabierze, czy nie to TdF wygrałby. Ale w jeszcze nudniejszy sposób, czyli pilnując non-stop Quintany, Contadora i reszty, a dobijając ich na czasówkach. Czyli wygrałby tak jak w Delfinacie. Wtedy dopiero byłby płacz o nudne TdF.

I powtórzę - mieliśmy jedno z najciekawszych TdF ostatnich lat, Vuelta’12 była rewelacyjna. Giro’13? Może Nibali trochę popsuł emocję, ale i tak był to dosyć ciekawy wyścig. Klasyki? Norma z ostatnich lat zachowana. Krótsze etapówki? TdP, T-A, czy Szwajcaria były bardzo dobre. Ogólnie ostatnie 12 miesięcy było bardzo ciekawe i obfitujące w dobre wyścigi. Mimo słuchawek, czy pomiarów mocy, które w użyciu są od lat. Dlatego czy jest na co narzekać? Raczej cieszyć się, że nowe pokolenie ma mentalność, predyspozycje i umiejętności bardziej zbliżone do Contadora, Sastre, Nibali’ego, czy Purito, a nie Basso, Menchova, czy Zubeldii. To jest ta różnica, która decyduje o ciekawym, bądź nudnym wyścigu - nie słuchawki, nie pomiar mocy, a kolarze - Betancur, Majka, Kwiatkowski, Uran, Henao, Quintana, Sagan, D.Martin, Talansky czy nawet Pinot albo Rui Costa. Dodając ich do starej “bojowo nastawionej gwardii” wychodzą dobre widowiska. Niezależnie od technologicznych, czy nawet farmakologicznych dodatków.

Ja nie mam nic przeciwko zmianom w kolarstwie. Ale na pewno będę przeciwko wycofaniu łączności - defekty i kwestie bezpieczeństwa. Co do pomiaru mocy - nie twierdzę, że musi to zostać. Ale czy zakazanie tego coś zmieni? Nie sądzę. Na pewno zgodziłbym się na przetestowanie tego, ale nie na GT. Może w przyszłym roku jak TdP pojedzie na Słowację to na jakimś górskim etapie można spróbować bez pomiaru mocy. Ale powtórzę - nie sądzę, by to COKOLWIEK zmieniło na lepsze. A mam obawy, że to właśnie zmniejszy poziom emocji zamiast zwiększyć.

Nie wiem czemu Ty się tak uczepiłeś tego planu treningowego z kadencją i prędkością. Napisałeś licznika czy kadencji, zastosowałeś spójnik rozłączny czy, więc nie domagaj się ode mnie planu treningowego lub wykresu łączącego obie wartości ze sobą. Przecież to Ty poruszyłeś ten wątek a ja w żadnym wypadku. Baaa zasugerowałeś nawet, że kadencja czy prędkość ma niewielki wpływ podczas wyścigu lub w trakcie układania treningu. Proponuję Ci zapytać kolarza zawodowego, czy kadencja ma dla niego wpływ podczas wyścigu lub treningu. Z tego co piszesz wynika, że nieważne jest czy kolarz kręci pod górę 50rpm czy 95rpm…
Co do pulsometru. Sam pomiar mocy jest informacją, która za sobą nic nie niesie. Pokazuje tylko ile kolarz w danym czasie generował watów. Ale jakie z tego wnioski? Żadne. Bo nie wiemy jak na taki wysiłek (generowaną moc) reagował organizm kolarza. Kadencja i moc to dane “z zewnątrz”-efekt wysiłku kolarza. 430W i 110rpm nic nam nie mówi o tym co się dzieje w mięśniach, płucach, krwi ect zawodnika. Dodanie do wartości 430W i 110rpm- 195bpm mówi bardzo dużo o kolarzu, bo te 3 dane pokazują jaką moc, przy jakiej wartości obrotów korby i jakim wysiłku wytworzył kolarz(wartości wymyślone przeze mnie). Dzięki zbieraniu tych danych możliwe jest ustalenie optymalnej wartości kadencji do generowania największej mocy przy jednoczesnej jak najmniejszej utracie energii przez kolarza. To chyba jasne? To tak jak z popytem i podażą-w miejscu przecięcia obu krzywych jest największy zysk…
A jak już tak uczepiłeś się tej prędkości to zwróć uwagę na to, że na SRMach masz podane krzywe wartości:kadencji, mocy, prędkości, tętna i profil etapu(wysokości).
Poza tym tętno to dana, na podstawie której opracowuje się plany treningowe w sporcie wydolnościowym-profesjonalne plany treningowe :wink: Kolarstwo- np książka Dominika Lau od str 130 do 134(akurat tak mi się otworzyło :slight_smile: )

Jeśli Cię jakoś KubaWinter obraziłem, to przepraszam. Wirtualnie wyciągam do Ciebie rękę-na zgodę :slight_smile: I uważam, że nie ma sensu dalej ciągnąć tego wątku na forum, bo to tylko zaśmieca temat “Wywalić pomiar mocy?” Jeśli chcesz, to możemy powymieniać się uwagami na PW? :wink:

Trochę się mylisz. Z pulsometrem to zawodowcy trenowali jeszcze przed spopularyzowaniem (i wymyśleniem) pomiaru mocy.
Nie masz również racji co do danych. Sama moc jest dużo bardziej wartościowym wskaźnikiem niż tętno albo wmieszana w to wszystko kadencja, bo to na niej opiera się profesjonalny trening. Zawodnik wie, co z tym zrobić. Uwierz.

Nie jestem za wywaleniem pomiaru mocy, ale trzeba przyznać, że pojawienie się go w profesjonalnym peletonie sporo zmieniło. Mając wystarczająco silny (łatwo powiedziane) skład można dokładnie rozpisać taktykę (pamiętacie zeszłoroczny TdF i SKY męczące rywali na każdym podjeździe?), wyciągając 100% z zawodników.

Pomiar mocy jest, ale z wypowiedzi osób siedzących w temacie, głównie trenerów, wynika jasno, że większość peletonu nie potrafi w pełni go wykorzystać.