Druidzie problem w tym że rok temu dostaliśmy odpowiedź pierwszą że Kwiato nie jest mocarny że AGR wygrał inteligencją i lekkim zbiegiem okoliczności ale że są mocniejsci od niego.
to prawda.
ale też edycja edycji nie równa.
po tym jak Gilbert z Matthewsem polegli po Caubergu rok temu, pytanie czy ktokolwiek będzie ruszał aż tak mocno.
może być też tak, że zostanie kilka długości roweru, a na LBL się okaże, że poszedł w “dieslowatość”
oczywiście.
ale to chyba nie szczyt marzeń? albo Flandria, albo LBL - do czegoś trzeba dążyć Gilbert to też Mr. Amstel/Mr. Cauberg, co nie zmienia faktu, że w pewnym momencie swojej kariery wypracował taką formę, że dorzucił 3 monumenty.
albo TdF I ta ostatnia ewentualność zawróciła Michałowi w głowie, choć ostatnio mniej o tym wspomina.
Oczywiście, że dobrze stawiać sobie wielkie cele, by nie skończyć jak Costa, który nie może wyjść poza tygodniówki.
Tylko dla formalności przypominam, ze transmisja ze startu o 8.45 w l1.nl/epg_nowon/popup/tv
Zapewne Kawasaki będzie odpytywany przez tamtejszych dziennikarzy.
Costę - poza tygodniówkami i wybrani jednodniówkami (w tym LBL) - interesuje tylko TdF.
Dla mnie to oczywiste, że w 2013 był w formie na TOP10 TdF, ale ten wietrzny etap (i pozycja nr 3 w drużynie) pogrzebał jego szanse. 2014 i 2015 to kontuzje i choroby, w tym odpuszcza generalkę TdF kosztem Rio. Jakby nie patrzeć, ten wachlarz startów docelowych szerszy niż u Kwiatkowskiego.
Nikt nie twierdzi, że Costa nie ma ambicji. Przeciwnie, miał jej za dużo i rzucił się z motyką na słońce, czyli na klasyfikację generalną w TdF. Efekty są jakie są. Innym przykładem wybitnego klasykowca bezskutecznie próbującego szczęścia w KG Wielkich Tourów jest Dan Martin. To powinno zastanowić kolejnych naśladowców. Czasem lepiej trzymać się tego, w czym człowiek ma sukcesy.
Wczoraj na imprezie dla amatorów- ponad 15 tyś startujących. Takie tam
Jeździłem troszkę po Limburgii i mimo że te hopki są krótkie, to naprawdę potrafią dać się we znaki. Oczywiście rozumiem że dla zawodowców to pewnie pryszcz ale takie ich nagromadzenie potrafi się mocno dać we znaki. A podjazdy typu Eyserbosweg czy Keutenberg to naprawdę nie przelewki. Na “szczycie” Keutenbergu który wjechałem pełnymi zakosami (39x25) miałem tętno 194
Dziwi mnie czasem, że ten wyścig nie robi większej selekcji i mimo wszystko do znanego wszystkim zakrętu przed Caubergiem dojeżdża bardzo duża grupa. Dziwi mnie, bo zasadniczo peleton niezbyt ma się tu gdzie solidnie rozpędzić i szybko dogonić ucieczkę. Mimo to jak kilka osób tu i na innych forach pisało- ostatnie 10km wystarczy
Tak czy owak bardzo lubię ten wyścig, może dlatego że mieszkam w Holandii i kilka z tych hopek znam z autopsji
Dziś liczę na Kwiato i niech wygra. Wyścig pod niego, drużyna dla niego, “jego” czas w sezonie. Nie ma wymówek, now or never