Giro d'Italia 2018

Yates zrobił ten wyścig epickim.

Szkoda, że nie lirycznym…

Dokładnie Giro zawsze jest na pierwszym miejscu. No i należy bić brawo Woutowi bo to co zrobił dla Frooma to masakra.

Lirycznym i epickim.

Tytuł artykułu Wolnickiego z jutrzejszego “Przeglądu Sportowego” o Giro - “Froome Bajkopisarz” baaardzo kontrowersyjny.

Sam mam do Brytyjczyko-Kenijczyka zdecydowanie ambiwalentny stosunek.

W jego historii jest aż nadto dziwnych, rzekłbym dziwacznych zdarzeń, przypadków, żeby przejść nad jego wspaniałą niewątpliwie karierą do porządku dziennego.

Jego przypadek może być tematem niejednej rozprawy doktorskiej, nie tylko z dziedziny sportu, jako takiego, ale przede wszystkim medycyny, fizjologii, biofizyki.

Oczywiście na forum, nawet w najdłuższym poście nie sposób ogarnąć fenomenu tego zawodnika i rozwiać wszelkie wątpliwości.

Jedni będą uważać go za fenomen natury, obdarzony niesłychaną mocą, inni za efekt bioinżynierii, dopingu XXI wieku.

Pytanie do Jakuba, czy w ogóle istnieje jakakolwiek wartościowa biografia Frooma?

Jakieś zarzuty wobec stylu jazdy, młynków i tak dalej, pomijam. Każdy jeździ jak może.
Cadel Evans, do tej pory wzór “czystego” zawodnika też miał, powiedzmy “dziwny” styl jazdy.

W dodatku ten salbutamol czy też ventolin. Ktoś się ze mną kłócił, a to przecież ten sam lek.

Zdaję sobie sprawę, że kolarstwo tak jak cały sport wyczynowy, nigdy nie było wolne od dopingu.

Wydaje się jednak, że powinniśmy dążyć do tej czystości.

Wiadomo, że już raczej amfetaminy jak Anquetil, czy strychniny nikt już nie zażywa. Podobnie z EPO.

Nasuwa się samorzutnie pytanie: Co biorą teraz?

Ja nie mówiłem o młynku w sensie zarzutu. Jak mówi staropolskie przysłowie każdy ch…j ma swój strój. Nic nam do tego. Nie mniej mi się podoba inny styl jazdy. Co do Chrisa Frooma to każdy znany będzie na świeczniku i historia osądzi. Nie my biedni kibice i domorośli fachowcy .

Jakoś nie potrafiłem się cieszyć pięknym 80 kilometrowym rajdem w wykonaniu Frooma. Jego obecność to nieśmieszny żart z reszty kolarzy, ale jedno mu trzeba oddać; ma charakter. Za to, że miał jaja zaatakować na solo, z takiego dystansu należą się pochwały.

Ogólnie do ataku Frooma świetne Giro, później patrzyłem na to z lekkim niesmakiem.

Wiadomo było dużo imponujących występów, ale dla mnie bohaterem numer 1 jest Tom. Niby czasowiec, a góry przejechał najrówniej z całego towarzystwa. Jeszcze się wielkich tourów nawygrywa.

Brakowało trochę takiego typowego górala, który straci na czasówce, na pierwszych górskich etapach przyjedzie w grupie i ruszy do odrabiania strat od Zoncolanu. Wogóle mało jest tego typu zawodników w peletonie. Quintana, Landa, Bardet z tych co jechali to Aru i Chaves, ale oni są chyba poziom niżej.

Bo ja wiem czy Froome “miał jaja” atakując na Finestre? A co miał do stracenia, 4. miejsce w generalce?

Niesamowite jest to, że Froome’owi na odrobienie wystarczył jeden etap. Po czasówce wydawało się, że jeśli ma odrabiać to wszystkie 3 powinny mu sprzyjać. Inna sprawa, że wczoraj można było odnieść wrażenie, że gdyby byla taka potrzeba, bez problemu zyskałby kolejne 40s nad Holendrem.

1 polubienie

Chrisie Froome, kim jesteś?

Fenomenem na skalę nie spotykaną do tej pory w światowym peletonie, który w przeciągu roku, od dyskwalifikacji podczas Giro 2010 na Mortirolo za trzymanie klamki, żeby utrzymać się w limicie czasowym do walki na Vuelcie 2011 o zwycięstwo w całym wyścigu i zostania Wielkim Mistrzem?

Czy też, bardzo zdolnym zawodnikiem, który zakosami jechał na San Luca na Giro 2009, lecz niewątpliwie takim, który jest w stanie wygrać Wielki Tour. Jednak nie wybitnym, nie równym Merckxowi, Hinaultowi, czy Contadorowi. W dodatku ten salbutamol.

BTW, czyli po polsku swoją drogą, ciekawy byłby wgląd w kartę czy też historię zdrowia Frooma.

Oczywiście zdaję sobie sprawę, że akurat w krajach anglosaskich dane o zdrowiu lub chorobie obywatela są jednymi z najbardziej chronionych i wrażliwych.

Jednak z ciekawością Sherlocka Holmesa lub tego z serialu “River” zerknąłbym, kiedy Chrisowi stwierdzono astmę.

Tak czuję intuicyjnie, że gdzieś pod koniec 2010 roku.

No cóż, jak na razie, gratuluję Chrisowi pierwszej wygranej w Giro i wejścia do galerii sław zawodników, którzy wygrali wszystkie 3 GT.

Nazwijcie mnie hejterem ale…kurczę…gdzieś mi to zgrzyta.

Nic na tonie poradzę.

To trochę tak jak w tenisie. Bez względu na to ile Novak Djoković czy Rafael Nadal wygrają szlemów, nigdy kunsztem, finezją, stylem nie dorównają Federerowi.

Aaaaa…no jasne…zapomniałem.

Przecież jeszcze była choroba, która pod koniec sezonu 2010 trawiła Chrisa.

Schistosomatoza. Pasożytnicza. Wyniszczająca organizm. Jakoś tak na przełomie 2010 i 2011 roku się przydarzyła Chrisowi.

Od “klamki” na Mortirolo do wiktorii na Pena Cabarga.

Facepalm, czyli piątka Chris.

Perfekcyjnie rozegraliście to z Davidem.

Lance i jego bidne worki z krwią to mimo wszystko śmiech na sali, coś jak strzały do łuku w porównaniu do karabinu maszynowego.

4 polubienia

Grzdylu lepiej bym tego nie napisał

Ponieważ mam dyżur nocny a na oddziale w miarę spokój, więc pisze dalej :stuck_out_tongue_winking_eye:

Jest taka moda na różnych portalach, czy nawet w gazetach:

5 czy 6 czy 7 rzeczy o czymś tam. Np 7 rzeczy o Donaldzie Trumpie, o których nie, które wiedzieliście. Albo 5 rzeczy na świecie, o których powinniście wiedzieć dziś rano.

Pójdę tym tropem i zaproponuję 5 zawodników, o których być może nie wiedzieliście do tej pory, a o których warto wspomnieć.

Nie będzie Frooma, Dumoulina, Lopeza, itd.

1. Richard Carapaz
Wiem, znajdą się takie mądre głowy, które powiedzą, że wiedziały, iż Carapaz to wiadomo było, że top 5 to minimum. Gówno prawda. 4. miejsce Carapaza to olbrzymia niespodzianka i tak z głowy zgaduję, że prócz Nairo i Pitiego to najlepsze miejsce Movisaru w GT w ostatnich latach.

2. Jack Haig
Facet, który bez problemu zawalczyłby o top10. Niby wszyscy go znamy z TdPologne ale jednak tu dał się poznać, jako wielki talent na miarę czołówki GT.

3. Sam Oomen
Oczywiście niby żadna niespodzianka. ale jednak postawa tego rudzielca na ostatnich etapach, jego wytrymałość wróży mu wielką przyszłość na Wielkich Tourach.

4. Matej Mohorić
Pan “Zjazd”. Wydaje się, że to ten przypadek zawodnika, który stosunkowo wolno dostosowuje się do dorosłego ścigania. Młody Słoweniec już dojrzał do wygrywania wśród dorosłych. Mam wrażenie, że to początek wielkiej kariery Słoweńca.

5.Giulio Ciccone
Szczerze mówiąc przed tegorocznym Trydentem (Tour of Alps) raz lub dwa razy obiło mi się jego nazwisko o uszy przy okazji Austrii. Na Giro widoczny, waleczny. Mam nadzieję, że nie skończy jak ta cała hałastra: Rabottini, Pirazzi, Zardini.

Brakło miejsca dla O’Connora, no ale trudno. A też dobrą sztukę pojechał.

Całościowo tak subiektywnie wydaje mi się, że Bora pojechała bardzo dobry wyścig. 3 wygrane etapy + Formolo i Konrad w “dychu”. No naprawdę nieźle.

Prócz wspomnianych, chciałbym wspomnieć o zawodnikach, którzy nigdy nie błyszczą, raczej nie zabierają się w ucieczki. Rzadko pokazuje ich kamera.

Już nie będę wspominał Genieza, bo o nim od czasu do czasu jakiś komentator wspomni. Ale na przykład Dupont, dla mnie kawał kolarza. Ten młodziak Frankiny, nawet nikt go nie wspomniał.

Ja bardzo cenię takich kolarzy, co to ich prawie nigdy nie widać w obiektywie kamery, a naprawdę zasługują na uwagę. W tej ostatniej 20-30 są na podjeździe. To naprawdę welcy zawodnicy.

Taka druga, trzecia dziesiątka. Pamiętam kiedyś był Kurt Van de Wouwer, potem Valjavec, no i oczywiście Monfort.

A Państwa odkrycia Giro?

W movistarze wysoko był jeszcze Amador. Też bodajże czwarty w Giro z tego co pamietam. A pamietajmy, że jest jeszcze Soler.
Na tym Giro na plus na pewno Wellens.

Chyba zamknąłeś temat :wink:
Fajnie szedł Cherel, ale jakaś tragedia osobista sprawiła, że musiał się pakować na Finestre i wrócić do domu :frowning:
A byłoby miejsce w 20.
Na pochwałę prawie zasłużył ten nieszczęsny Dennis, ale na etapie do Cervinii dał ciała i pojechał autobusem. Może różnica w generalce z tego wyszła niewielka - 2-3 pozycje - może nie było sensu się zaginać właśnie o nie, ale to chyba jak różnica między przegraną przez KO a na punkty. Niby nic nieznaczący drobiazg, a jednak pozytywnie jako grandtourowca go nie ocenię :wink: Choć sam chyba bardzo jest zadowolony i uważa, że świetnie pojechał. Fakt faktem, że źle nie pojechał, ale jest się czego czepiać.

Pozytywnie też George “did a Landis” Bennett, solidne 8. miejsce, choć pierwsze etapy dawały większe nadzieje. Być może defekt na Zoncolanie kosztował go 2, a na pewno 1 pozycję, i 6. wyglądałaby dużo bardziej okazale. Ale po dwóch nieudanych GT zrobił kolejny krok do przodu. Dużo więcej to warte niż zwycięstwo w Kalifornii.

To było obiektywnie świetne Giro. Faworyci wygrywali etapy, mało było ucieczek. Na pewno zapamiętam to Giro z kolapsów wielkich faworytów. Najpierw Chaves, potem Aru, Yates i Pinot. Rzadko się zdarza, by tak wielu świetnych kolarzy wypadło z gry z innego powodu niż kraksy. Trzech z tych Panów stawało już na podium GT, Aru przecież nawet wygrywał a Yates był tego (wydawałoby się) bliski.

Froome wygrał dzięki pięknej akcji. Wygrał też Zoncolan i klasyfikację górską. Fajnie, ale czy można o jego zwycięstwie napisać jeszcze cokolwiek pozytywnego ? Chyba tylko tyle, że wyglądał tu znacznie lepiej pod górę niż na zeszłorocznym Tour de France.

Dumoulin może czuć się moralnym zwycięzcą :wink: przed rokiem odtrąbiłem, że ten gość wygra jeszcze wiele GT i przy kolejnej próbie przegrał, ale to naprawdę nic. Z takim poziomem jaki prezentuje pod górę będzie go naprawdę trudno odczepić, kiedy (oby jak najszybciej) zakończy się era Froome’a. Nibali, Quintana nie dali rady, Lopez też nie. Landa ? Wątpię. Chyba trzeba czekać na Bernala jako tego, który zmasakruje Dumoulina pod górę.

Lopez zebrał nie do końca zasłużone baty za styl jazdy, ale dla niego to przecież pierwsze podium w GT. Coś o czym wciąż marzą Pozzovivo, Porte czy Thomas :wink: dajmy mu więc się tym nacieszyć. Dodatkowo zgarnął białą koszulkę, więc może być więcej niż zadowolony. Na pewno nie był to regres w stosunku do Vuelty. Tam jechał ofensywnie, wygrał dwa etapy, ale w walce o podium tak naprawdę się nie liczył. Tu pokazał równą formę przez trzy tygodnie, coś co udało się bardzo niewielu kolarzom na tegorocznym Giro. Zobaczymy co dalej, najtrudniejszy krok przed nim :slight_smile:

Carapaz był moim kandydatem do top10, ale raczej takim, który przyjedzie ósmy czy dziesiąty ze stratą 15 minut. A tymczasem Ekwadorczyk pokazał klasę pod górę, wygrał etap i wytrzymał trzy tygodnie. Unzue się cieszy a Soler musi przygotować mocną odpowiedź na Vuelcie :wink:

Pozzovivo skończył wyścig tam, gdzie wszyscy go widzieli. Może i coś tam atakował na początku, może wyglądał dobrze, ale co z tego ? Podium jak nie miał tak dalej nie ma i chyba niewiele się już zmieni w tym temacie, bo młodszy filigranowy Włoch już nie będzie.

Mimo, że wyścigu nie wygrali to Quick Step, Mitchelton, Bora, Astana czy Movistar mogą być zadowoleni z tego Giro. Bahrain chyba też no i Lotto dzięki Wellensowi.

Na drugim biegunie Katiusza no i przede wszystkim UAE. To co się dzieje z tym zbiorowiskiem gwiazd jest jakimś koszmarem. Mamy na to osobny temat, ale ja napiszę krótko: Lamprę z furą pieniędzy od szejków to wciąż Lampre :wink: ciekawe czy Dan Martin da radę na Tourze.

Przy okazji minusów dodałbym też BMC. Ogólnie wypadli nieźle, mieli przecież maglia rosa i wygrali etap, ale Dennis i jego kolejna nieudana próba, by zaistnieć jako kolarz na klasyfikację generalną psuje ten obraz. Trochę nie rozumiem czemu Australijczyk tak bardzo chce bić się o to miejsce pod koniec pierwszej dziesiątki. Z jego talentem mógłby rokrocznie walczyć o wygraną w każdej tygodniówce z czasówką a GT zostawić sobie jako źródło zwycięstw etapowych (może nawet innych niż te na czas). Stracił godzinę na dwóch etapach, naprawdę dałby sobie spokój :wink: oczywiście gdyby jechał na maxa te dwa ostatnie etapy to byłoby mniej, ale widać wyraźnie, że tyle gór to dla niego za wysokie progi i raczej cudów już nie wymyśli w wieku 28 lat. Tony Martin też tak próbował i skończyło się podobnie.

Jeszcze o BMC, bo wydaje mi się, że ta ekipa jest mocno pod progiem jeśli chodzi o sukcesy. Mają naprawdę imponujący budżet, ale od kiedy GVA zaczął regularnie stawać na podium wielkich imprez jakby odpuścili rozwój ekipy. Mają tych swoich sprawdzonych liderów, którzy mają swoje sprawdzone wyścigi i praktycznie nic więcej nie pokazują. Może przyda się tam mała rewolucja kadrowa i jakieś nowe cele ? Sprinter np. ? Albo prawdziwy góral a nie wychudzeni czasowcy ? Może zmiana sponsora będzie taką okazją do zmian.

Bardzo podobał mi się komentarz jednego z kolegów na temat Gibbonsa i DDD. Świetnie pokazuje jak słaby był to wyścig dla tej ekipy. Wczoraj patrzyłem na finisz szukając tego Gibbonsa i był sam, chyba przez chwilę Venter mu pomagał. Gdzie byli King czy Van Rensburg ? Oczywiście to jedna ze słabszych ekip w WT z nieporównywalnym budżetem do potęg, ale to “wsparcie” dla Gibbonsa fajnie pokazuje jak źle pojechali.

Od siebie dodam, że od dłuższego czasu mam w głowie myśl, że Froome i Dumoulin nie mogą wygrywać wszystkich GT w sezonie, ale, jak na złość, nie mogą przestać :wink: już czwarty z rzędu a pchają się jeszcze po piąty. Jakaś mała zmiana w tym temacie by się przydała o co serdecznie proszę kolarzy w lipcu :wink:

2 polubienia

Fajne podsumowanie, Grzdylu.

Pojadę ekipami:

Sky - cel osiągnięty - zwycięstwo lidera. Inaczej niż do tej pory Froome nie był jednak otoczony grupą superpomocników. Poels był najmocniejszy, ale na dobrą sprawę Froome wygrał sam. Na 19 i 20 etapie tej pomocy Poelsa za dużo nie było.

QuickStep - wygrana zielona koszulka. Wygrane 5 etapów. Cele w pełni zrealizowane.

Astana - Nie wiem, czy naprawdę myśleli o zwycięstwie Lopeza, czy tylko o podium. Wydaje mi się, że celem było podium, + jakieś etapy + koszulka młodzieżowca. Udało się osiągnąć 2/3 celów. Chyba spodziewano się więcej, zwłaszcza biorąc pod uwagę mocny skład, jaki wysłano. Tylko ten skład nie stanowił drużyny. 6 miejsce Bilbao fajnie wygląda, ale nic zespołowi nie dało. (odpowiedź dla mavica - w przypadku Astany - moim zdaniem NIE)

Sunweb - miało być powtórzenie sukcesu sprzed roku. Nawet nieco lepszych pomocników dostał Dumoulin. Ale nie pomogło. Ten wyścig dla Toma to “Nic śmiesznego” - Tom był jak Miauczyński - całe życie drugi. Z wyjątkiem pierwszego etapu, kiedy Tom był pierwszy i dziewiątego, po którym na chwilę spadł na 3.
Także celu zrealizować się nie udało, ale TD zyskał sporą sympatię za wytrwałość, a Oomen jest bonusem.

Bora-Hansgrohe - tu częściowo odpowiedź na wypowiedż kolegi

Cóż - według mnie Borze sie absolutnie kalkuluje. TOP 10 jest wyświetlane więc się dwukrotnie na planszy pojawia. A od tego, żeby widoczna koszulka była na etapie był Sam Bennett. 3 etapy i jedyny rywal dla Vivianiego.

Movistar: Wydawało (mi) się, że drugi skład, że nie zaistnieją, a tu poszło nadspodziewanie dobrze. Carapaz walczący o białą koszulkę i top 3 i wygrywający etap - bradzo ładny wynik, jak na oczekiwania.

Michelton-Scott: Bardzo mocny skład. Była chrapka na zwycięstwo, a przynajmniej na podium. A potem apetyt rósł w miarę jedzenia.
Po 9 etapie dwóch zawodników na czele wyścigu i wygrany etap. A potem Yates jeszcze 3 etapy wygrał. 13 dni w koszulce lidera. I nagły kolaps drugiego z liderów. W tych okolicznościach wygrany etap Nieve wygląda jak marne pocieszenie, ale obiektywnie:
5 wygranych etapów i 13 dni liderowania to naprawde świetny wyścig dla większosci ekip by był. Nie dla Scottów - tu miało byc podium.

Lotto-Jumbo i Bahrain:
Wygrany etap + miejsce w top 10 to chyba wszystki, na co mogli liczyć. I tyle się udało osiągnąć. Chociaż w przypadku Bahrainu wydawało się, że Pozzovivo powalczy o podium.

Lotto-Soudal:
Jeśli celem belgijskiej ekipy było śrubowanie recordu Adama Hansena w ilości ukończonych GT z rzędu, to się udało. Zwycięstwo Tima Wellensa na 4 etapie było miłym dodakiem.

BMC: etap + koszulka lidera - to było osiągalne i się udało (dzięki uprzjemości Sunwebu).
Utrzymanie tempa w górach było ponad siły Rohana. Na pocieszenie - było też ponad siły wielu wytraawnych górali.

Groupama-FDJ
Przez moment Pinot wyglądał jak pewniak do podium.
Potem nieco stracił. A gdy po niesamowitym etapie znów wskoczył do top 3, to juz następnego dnia zaliczył bombę. A na nic innego nie mogli Francuzi liczyć. Przykre rozczarowanie tuż przed metą wyścigu.

Bardiani
Ucieczki, walka na wczesnych premiach górskich, a przy sprzyjających okolicznościach wygranie etapu - to jedyne, na co stać wiele ekip. Bardiani cel zrealizowało.

Nie udało się to innym ekipom, bardziej uznanym z wiekszymi gwiazdami w składzie:
Team EF, Katiusza, UAE…

Mnie zastanawia czy była możliwość ogrania Froome na tym Giro? RCS przygotował w sumie trasę trochę pod niego z tymi etapami z jednym konkretnym podjazdem do mety (Etna, Prato Nevoso, Gran Sasso) plus ta dłuższa płaska czasówka która bardziej mu leży niż taka pagórkowata (jak np. w zeszłym roku do Montefalco) która by bardziej sprzyjała Tomowi. Puff Daddy (nowa ksywka Frumiego która mi się podoba :wink:) wykorzystał czasówkę i etap do Prato Nevoso ale już pozostałe dwa etapy plus otwierająca czasówka nie wyszły przez kraksę w Jerozolimie której skutki odczuł, więc na pewno nie szło jak zakładali w Sky. Analizując pobieżnie dziś gdy wyścig się już skończył, to wydaję mi się że paradoksalnie to Yates i Mitchelton swą aktywną jazdą przyczynili się do sukcesu lidera Sky. Yates z ekipą postawili wszystko na jedną kartę jednocześnie tracąc z oczu Frumiego skupiając się mam wrażenie tylko na Tomie. Gdyby pojechali ostrożniej to Simon zachował by więcej sił i nie wyczyścili by przedpola ekipie Sky przed piątkową masakrą. Może nawet by powstał jakiś chwilowy alians Sunwebu i Mitcheltona gdyby nie ten kolaps Yatesa.
Tom jednak wcześniej już wiedział że dużym zagrożeniem jest Froome, choćby na etapie do Sappady, wtedy przemoe w odpowiedzi na mój komentarz trafnie zauważył że praca Oomena głównie była by zamęczyć lidera Sky który nie najlepiej tego dnia wyglądał, szkoda że wtedy inni zawodnicy nie spięli się bo była szansa nadrobienia więcej czasu a przez to może nie było by tego tego piątkowego ataku przez który ucierpieli Pozzovivo i Pinot (z opóźnieniem).
Podsumowując to Froome nieświadomie przez problemy w pierwszych dwóch tygodniach skutecznie uśpił rywali, którzy tracili siły walcząc głównie między sobą, jednocześnie trochę pozwalając jemu na dojście do optymalnej formy bez utraty większej liczby minut.

W Giro 2019 liczę na:
-górską czasówkę do Sestriere
-Tre Cime di Lavaredo
-Cuneo-Pinerolo jako rocznicę rajdu Coppiego
-San Pellegrino in Alpe + Abetone
-Pian del Re
Coś z tego zestawu musi być :slight_smile:

Bardzo mnie zawiodła postawa Astany na tym wyścigu. Ostatecznie i tak mają podium, więc wszystko jest w porządku, ale w górach Lopez nie miał żadnej pomocy.

Przed wyścigiem wydawało się, że to właśnie Astana obok Mitcheltonu i Sky ma najlepszą ekipę. Nawet niektórzy sugerowali powtórkę z 2015 roku. Natomiast kiedy zaczynał się podjazd, Lopez zostawał bardzo szybko sam. Hirta to ja widziałem na tym wyścigu raz i to w pierwszym tygodniu, ogromny regres w porównaniu do ostatniego roku. To już więcej od niego zrobił Lutsenko, który co prawda potrafi się wspinać, ale w drużynie było pięciu teoretycznie lepszych górali od niego. Kangerta nie widziałem ani razu, nawet jego nazwiska podczas nie transmisji chyba nie słyszałem, no i zakończył Giro na półmetku rywalizacji. Najbardziej to chyba przydał się Sanchez, chociaż w porównaniu do pomocników innych liderów to szału nie było.

No i ten Bilbao, który wyniósł taktykę Zubeldii na wyższy poziom. Strzelał sobie szybko, a potem dojeżdżał na początku drugiej dziesiątki. I ostatecznie dało mu to szóste miejsce w klasyfikacji generalnej. Nie podobała mi się ta jazda na dwóch liderów, chociaż rozumiem, że dla Bilbao taki wynik to sporego kalibru osiągnięcie. I nie zgadzam się z tym, co ktoś tu napisał, że Bilbao zajął wysokie miejsce mimo dużej pomocy Lopezowi. Według mnie tej pomocy nie było w ogóle.

Skończyło się tak, że prawdopodobnie nawet większa pomoc drużyny nie pomogłaby Kolumbijczykowi w osiągnięciu wyższej pozycji, bo strata do Froome’a i Dumoulina była duża. No ale tego się już nie dowiemy. Pewien niedosyt jednak mam, bo na papierze to była świetna ekipa, a wyszło jak wyszło.

Trzeba jednak oddać, że parę razy uchronili Lopeza przed wielominutowymi stratami. Na płaskim, kiedy peleton się dzielił, Lopez przeważnie zostawał z tyłu i zespół nie zawiódł, a wtedy pomoc kolegów jest nawet ważniejsza niż pociągnięcie na podjeździe.

Ktoś ma informacje o zarobkach poszczególnych drużyn z tego Giro, czy zawsze później to publikują? Przecież zarobione pieniądze to też bardzo dobry wskaźnik sukcesu danej drużyny. Na czele na pewno Sky i QuickStep.

Kangertowi się zachorowało. Szkoda, bo po zeszłorocznej kraksie liczyłem, że w 2018 sobie odbije. Nic z tego.
Sanchez w górach dobrze jak na (późnego) siebie. Ale przydawał się w każdym terenie. Wg mnie jeden z cenniejszych gregario tej edycji.

Astanę oceniłby podobnie jak Lopeza. Czyli były apetyty na więcej (może nawet niekoniecznie generalkę, a jakieś etapy), na przestrzeni całego wyścigu pracowali chyba najwięcej po Mitcheltonie, a wyszło… powiedziałbym: tak sobie, ale z happy endem (czyli właśnie to podium jako duży bonus i ja pisze @dpo, dajmy mu się tym nacieszyć).

Bilbao z kolei z wyśmienitym wynikiem, ale jechał zupełnie jak nie on. W końcu na tygodniówkach jest jednym z bardziej aktywnych kolarzy na takich trochę trudniejszych końcówkach,a też np. na Vuelcie 2017 mocno pracował na Aru i Lopeza. Mówię, zupełnie nie ten zawodnik.
Z jednej strony gratuluję, ale z drugiej… wolę “starego” Bilbao :wink:

Będzie jeszcze 20 lat od Giro, w którym Pantani wygrał 4 etapy :stuck_out_tongue:

Na tej trasie? Chyba tylko przez Yatesa, gdyby Brytyjczyk się liczył o kilka dni dłużej.

Można rozpamiętywać ten brak współpracy Latynosów i Pozzovivo na etapie do Sappady, ale prawda jest taka, że nawet gdyby Froome i Dumoulin byli na równo przed etapem do Cervinii; Sky nie pozwoliłoby Nieve na żadne harce + Froome odjechałby na kilkadziesiąt sekund.
Wg mnie wygrał ze sporym zapasem. Jeśli chodzi o te ostatnie 2 dni w górach, był wg mnie w innej lidze niż rywale, pewnie nawet mocniejszy niż w 2017.

Wydaje mi się, że Movistar oczekiwał przed wyścigiem przynajmniej TOP10 dla Carapaza, albo etapu lub koszulki górala.
Udało się z nawiązką, bo ów Carapaz skończy. 4. i do tego właśnie zgarnął etap.
O co można się przyczepić do Movistaru to to, że pokazywali się praktycznie tylko Betancur i wspomniany Carapaz, a reszta jakoś tak poniżej swoich możliwości. Z drugiej jednak strony dość szybko okazało się, że Carapaz walczy o coś i cały zespół starał mu się w tym pomóc.
Jeśli zatem na ocenę zespołu powinna mieć wpływ postawa lidera to nie ma innego wyjścia jak stwierdzenie, że zaliczyli dobry wyścig.

Ja z Carapazem miałem podobnie, ale też byłem otwarty z jego strony na wszelkie rozwiązania (zachowując odpowiednie proporcje, trochę podobny przypadek jak Quintana na TdF 2013 - Kolumbijczyk w swoim 2. GT miał walczyć o TOP6 i skończył 2., a Carapaz o TOP10 i skończył 4.).
Większym zaskoczeniem były dla mnie np.:

  • moc Yatesa
  • Bilbao
  • fakt, że Bennett wygrał 3 etapy w tym 2 po pojedynkach z Vivianim

co do Oomena to chyba najbardziej budujące jest to, że najmocniejszy był w 3. tygodniu. Będą z niego ludzie.

Soler póki co nie jest materiałem na TOP10 GT, zobaczymy jak w przyszłości.

Obiektywnie rzecz biorąc, całkowicie się z Tobą zgadzam, ale w przypadku Dennisa chyba należy podkreślić, że:

  • nie leżał (mimo że trochę padało)
  • nie został z Chavesem po 2. dniu przerwy
  • nie miał defektu na czasówkach

Przede wszystkim Nico Denz
Nie licząc, że się rzuca w oczy, bo jest Niemcem we francuskiej drużynie, kojarzyłem JEDYNIE, że był w składzie Ag2r na klasyki we Flandrii. Tak poza tym, to nawet o nim nie słyszałem, ani też nie widziałem świadomie na ekranie TV.
Ciekawe czy to jednorazowy wyskok czy jeszcze potwierdzi swoją wartość i będzie tym takim trochę MohoriciemBis.

Ciccone?
Dla mnie chyba bliżej rozczarowania niż odkrycia. Odniosłem wrażenie, ze nie wykazał się wyczuciem co do łapania się w odpowiednie ucieczki. Jak już uciekał to albo te etapy były dla niego zbyt trudne albo po prostu był już trochę zajechany po mocnym kwietniu i próbami ataków z grupy najlepszych na Etnie i w Apeninach.
Wg mnie byłby w stanie wygrać etap do Montevergine (nieźle trzymał się wtedy Bouwman) i Pratonevoso (wiadomo, Schachmann), ale po prostu wtedy nie uciekał.

Trochę więcej spodziewałem się po Israel Cycling Team, a szczególnie po Neilandsie (ok, debiut, może jeszcze coś pokaże) i Hermansie (tu już usprawiedliwienia nie mam, może był za mocny na T-A ??).

O ile to możliwe w przypadku Yatesa i jakiegokolwiek innego kolarza, być na takim poziomie przez trzy tygodnie? (oczywiście po za Frumim, tu limity są nieznane :wink:)