Tour de France 2012

Podobno jest dobrze, doprowadzili go do stanu używalności. Ale sam Francuz mówi, że nie liczy na wiele, jest realistą.

[size=75][ Dodano: Czw 28 Cze, 2012 21:50 ][/size]
Jak donosi “L’Equipe”, Lloyd Mondory został wycofany z powodu urazu kolana. Zastąpi go 38-letni Sebastien Hinault.

świetny pomysł!!!

jako ze nie mogę się doszukać takich statystyk, proponuję żebysmy stworzyli osobny temat i pisali tam o swoich wykopach.

kuszące jest także zagłębienie się w przeszlość.
szczegolnie ciekawe wydaje się jednak wydobywanie takich kolarzy jak Szmyd czy Gustow własnie.
są chętni ?

G.Simoni 25 startow w GT, 21 ukonczonych
L.van Impe 21/21

Fajny pomysł.

wydaje się, że van den Broeck i Gesink mocno poprawili ITT i zakładając, że będą walczyć o dobre miejsce w KG, aż nie chce mi się wierzyć, że pojadą obie czasówki tak samo dobrze :stuck_out_tongue:
(niemniej grając na van den Broecka na podium mimo wszystko założyłem, że pojedzie)

co do górskiej, nie mozna zapomnieć, że jednak trasa jest inna niż rok temu i harcownikom typu Roy czy Hoogerland powinno być łatwiej z Rollandami, Sanchezami czy van den Broeckiem (no chyba, że Rolland od razu spadnie w generalce, a potem będzie jeździł jak Rasmussen). Także postawiłem na Hoogerlanda.

Nibali z nr 51. Podobno ten numer często wygrywa Grande Boucle.

[size=75][ Dodano: Pią 29 Cze, 2012 12:53 ][/size]
nie odnotowałem kolarzy, którzy wygrywali etapy na Giro i Vuelcie, ale nie wygrali w Tourze.

ciekawym przypadkiem jest Nibali, ale chyba jednak Mosquerze nie odebrano osiągnięć z Vuelty 2010, także nie można go liczyć.
Nibali z kolei jest kolarzem, ktory był w posiadaniu koszulek lidera Giro i Vuelty, a na TdF nie było mu to dane.
Takimi kolarzami są też: Mienszow, Winokurow, Cavendish i Wiggins.

Mam nadzieję, że o nikim nie zapomniałem.

Komu kibicuję? Oczywiście Voecklerowi,który ma małe szanse na TOP 3,ale trzeba wierzyć w to. Wiggins to zdecydowany faworyt TdF,czasówki chapnie,a w górach nie odstaje. Już nie mogę się doczekać kolarskiego szału.

Mam dziwne przeświadczenie, że ten wyścig jest już rozstrzygnięty, możemy mieć wyścig podobny do tego w 2004 czy 2005 roku. Obym się mylił, ale na takim Dauphine nikt nawet nie spróbował zaatakować Wigginsa. Ktoś powie, że to tylko Dauphine, ale jednak wcześniej aż takich sytuacji nie było. Co gorsza (dla emocji, ciekawej walki) Wiggins miał jeszcze trzech pomocników na szczycie najtrudniejszej góry na najtrudniejszym etapie.

druga sprawa to fakt, że zabraknie dwóch najlepszych specjalistów od GT w ostatnich latach. To również nie wróży dobrze dla emocji i bardzo ogranicza szanse na jakieś efektowne szarże w górach (co by nie mówić o Andym to jednak w ostatnich latach w górach nie braowało ryzykownych akcji z jego strony).

Kto może zagrozić Wigginsowi ? Evans i Menchov, ale w ich przypadku będzie to raczej oczekiwanie na to aż Brytyjczyk strzeli co może się nie zdarzyć a wtedy będziemy narzekać, że wspomniani Panowie nie atakują :wink:

Kto jeszcze ? Gesink, Nibali, Schleck i van den Broeck. Holendrowi życzę przede wszystkim zdrowia i szczęścia, bo tego mu z reguły brakuje. Jeśli będzie w 100% przygotowany to wierzę, że jest w stanie Wigginsowi w górach odjeżdżać. W Nibalego jakoś do końca nie wierzę, tym bardziej, że fatalnie zaprezentował się na Dauphine. Top5 to szczyt jego możliwości w moim mniemaniu. Schleck asekuruje się tak bardzo, że zaczynam wierzyć, że on by najchętniej z tego TdF uciekł. Na pewno zawirowania w grupie mają jakiś wpływ na jego nastawienie i motywację, może nawet na formę sportową. Niby to jego życiowa szansa, ale trudno mi uwierzyć, że powalczy o zwycięstwo, zdaje mi się, że on sam w to nie wierzy. Najbardziej mi się podoba Belg, ale nie wiadomo na ile jeszcze jest w stanie się rozwinąc w porównaniu do tego co prezentował w 2010 roku. W górach powinien być jednym z najmocniejszych, ale czy stać go będzie na atak na pozycję lidera to już nie wiem. Jednak do klasy młodszego Schlecka (nawet w jego zeszłorocznej formie) trochę mu jednak brakuje.

Reszta raczej nie ma szans zagrozić Wiggo, ale uważałbym na Petera Velitsa, czas w końcu by udowodnił, że Vuelta 2010 to nie był przypadek. Życzyłbym jak najlepszego miejsca Sanchezowi, ale wydaje mi się, że trochę mu do najlepszych brakuje. Na czas też od dawna nie jeździ tak dobrze jak w czasach gdy wygrywał długą czasówkę na Vuelcie bez tego nie powalczy o wygraną. Na weteranów typu Kloeden, Leipheimer, Valverde czy Vande Velde nawet nie patrzę, bo sa słabsi w górach i na czas od Wigginsa, rewolucji w trakcie Touru w tym temacie nie będzie.

Jest jeszcze Hesjedal, ale nawet gdyby forma dopisała tak jak na Giro to raczej to nie wystarczy. Na czasówce straci, w Alpach straci a potem będzie to już nie do odrobienia. Aczkolwiek bardzo jestem ciekaw na co stać Kanadyjczyka. Spora niewiadoma.

Na podium stawiam Wigginsa, Evansa i van den Broecka, chociaż gdyby drugi był Froome to jakoś bardzo bym się nie zdziwił :wink:

Licze na to, że nawet jeśli walka w klasyfikacji generalnej nie przyniesie wielkich emocji to chociaż będzie ciekawie na etapach, szczególnie w pierwszym tygodniu. Profile są zachęcające, mamy kilka etapów z końcówkami pod górę o różnej charakterystyce preferujące różnych zawodników. Trochę szkoda tego całego odchudzania Cavendisha, bo na podstawie ostatnich wyników wydaje się, że trochę stracił na prędkości i bezpośrednie pojedynki z Kittelem czy Greipelem mogą nie być tak emocjonujące. Jednak prawdziwa gwiazdą i kolekcjonerem etapów na tegorocznej Wielkiej Pętli będzie zapewne Sagan. Zieleń dla Słowaka to niemal pewność.

Jak zwykle trudno przewidzieć kto powalczy o koszulkę w grochy. Miło byłoby zobaczyć pojedynek np. Hoogerlanda z Danem Martinem. Chociaż ubiegłoroczny zwycięzca tej klasyfikacji akurat wyjątkowo mi pasował, w końcu wygrywał w górach, więc koszul się należał.

Obsada młodzieżowa niezbyt imponująca w tym rokiem, wg mnie walka rozegra się pomiędzy trójką Kruijswijk, Taaramae i Poels. Najpewniejszy wydaje się być Holender, ale nie wiadomo jak mu pójdzie w debiucie na Tourze. Duża liczba kilometrów jazdy na czas preferuje Estończyka, z kolei Poels pokazał na ubiegłorocznej Vuelcie spory potencjał. Stawiam jednak na kolarza Rabobanku.

Tradycyjne gwiazdkowanie z uwzględnieniem faworytów do czołówki generalnej:

***** - Wiggins, Evans
**** - van den Broeck, Menchov, F. Schleck
*** - Gesink, Nibali, S.Sanchez, Velits
**- Mollema, Leipheimer, Froome, Horner, Rolland, Hesjedal, Brajkovic

    • Danielson, Poels, Kruijswijk, Taaramae, Weening, Vande Velde, Coppel, Monfort

Evans jest zdecydowanie najbardziej uniwersalnym zawodnikiem z czołówki. Pagórki, górki, zjazdy, czasówki - nie ma słabych stron, wszędzie sobie radzi (przeważnie sam), a w dodatku ma ogromne doświadczenie. Przerabiał różne scenariusze (nie zawsze kończące się happy endem), a poza tym WIE jak to się robi.

No właśnie, rok temu idealnie trafił z formą - na Galibier nie dał się pozbawić szans, a na czasówce pojechał po zwycięstwo. A przecież jeszcze w czerwcu dostał od Wigginsa minutę (?)

Te kończące ściganie czasówki od zawsze jeździ dobrze, dlatego Wiggins nie może nastawiać się, że akurat na tych etapach będzie zyskiwać. Musi przejechać na maksa całe trzy tygodnie.

Sam Wiggo przyznaje, że wszystko układa się idealnie i oby się nie mylił. Nie chciałbym, żeby SKY nie trafiło z formą i zawiodło nas, bo to przecież oni mają rozkręcić ten wyścig.

Dla mnie to takie 60/40 dla Brytyjczyka, a nie 90/10 wykreowane przez media.

Ale i tak jakiekolwiek rozwiązanie sytuacji w klasyfikacji generalnej będzie dla mniej znaczące niż ewentualna zieleń dla Sagana. :wink:

hmm, ja mam takie odczucie, że nie można być na topie prze cały sezon. Rozumiem specjalistyczne przygotowanie itd., szczyty formy.

Ale Wiggo wygrywa wszystko co jedzie i to w mocnym stylu. Do tego mordercze obozy wysokogórskie. To troszkę co innego niż Evans w 2011. No i gdzieś od Dauphine mówi, że nie może się doczekać Touru, że jest gotowy. A potem jeszcze Igrzyska…

Nie za dużo? Na Tourze dzieją się dziwne rzeczy, różnie reagują organizmy.

Co do tego kreowania przez media, to mamy Londyn 2012, naturalnie więc brytyjskie media nakręcają atmosferę, Wiggins jest uważany za faworyta, niemal zwycięzcę na 200% w UK.

Takie mam przeczucie, że to wszystko za dobrze idzie. Aż bajkowo. A to jest Tour, różnie bywa.

Jezeli dojdzie do tego ze Sky sie posypie w górach Wiggins ich nie bedzie mniał, to mozemy sie spodziewac sporych niespodzianek pokroju The Gent giro 2012 i tak sobie myslałem kto moze taką niespodziankę sprawic wiec napewno Rui Costa dobry na czas i w górach pytanie czy wytrzyma 3 tyg. Jest Taaramae,Rolland,Kruswijk,Mollema a moze Weening, ktos kogo puszcza w odjazd na pare minut i ktos kto dobrze jezdzi na czas. Moze ten Kessiakof albo Vinokurov. Jedno jest pewne górali dobrych jest cała masa i jezeli Sky ów górali nie utrzyma w ryzach moze byc naprawde epicko

Dużo czasówek, brak duetu AA (Andy, Albercik) - wszystko więc wskazuje na Wigginsa. Ale mnie się wydaje, że w tej sytuacji Gesink, Mollema, Krujswijk, Schleck, van den Broeck, Valverde, Cobo, Sanchez - oni będą, mam nadzieję, nawet na pagórkach próbowali coś ugrać.
Do niedawna Tour wygladał tak, że wszyscy oglądali się na Ksiegowego, albo Schlecka. Na Wigginsa nie ma się co oglądać, jego trzeba atakować.

chciałbym, że Enzo pokazał się z dobrej strony. Ucieszył bym się z podium Gesinka.

Evans, Nibali, Gesink - byłoby to fajne podium.

Gwiazdki


Evans
(bardziej doświadczony i mogący zaatakować na każdej hopce)


Wiggo
(świetny, super zespół, ale - on do tej pory tylko raz był na podium wielkiego touru, a ograł go m. in. kolega z zespołu) W 2010 też miał ambicje pojechać mocno, pierwsze góry jego zespół próbował nadawać ton, a strzelił jako pierwszy z faworytów


Gesink, Valverde, van den Broeck, Mienszow
**
Nibali (byłby wyżej, ale zespół ustawiony pod Sagana, a z górali Basso, który może wcale nie chcieć pracować na odchodzącego z zespołu kolegę i Szmyd i obaj mają ciężkie Giro w nogach.
Kruijswijk, Mollema, Velits Scleck
*
D Martin, T. Martin (tym razem bez napinki, więc być może nawet lepiej mu pójdzie czasówek mnóstwo), Levi, Roche, Monfort, Brajkowicz, Popowicz, C.A. Soerensen, Froome, Cobo

nowy image strony Latour letour.fr/le-tour/2012/us/

ja tam na R.Costę bym nie liczył, bo jednak po świetnym Verbier na etapie do Arosy już odstawał… no poza tym, to Tour de France, aż w takie postępy to ja nie wierzę :smiley:
no i Valverde dał mu tyle od siebie, że raczej Portugalczyk będzie bardziej myslal jak tu się odwdzięczyć.

chciałbym, żeby Nibali był w dobrej formie. Nie, że mu jakoś bardzo kibicuje czy coś, ale z tych wszystkich pretendentów to chyba największy fajter (jeszcze może van den Broeck). A już na pewno jest największą nadzieją na to, żeby na etapie z Grand Colombier coś się działo.

Po Dauphine (+2011) widać, że Evans być może również będzie szukał szansy na zjazdach.

no i nie mozna w tym kontekscie zapominac o starym wyjadaczu - Sanchezie.

Mam też nadzieję, że prócz pracy na Wigginsa, Froome zdoła uskubać dobry rezultat. po vuelcie 2011 odczuwam taki niedosyt co do jego osoby, że teraz za niego trzymam. podobnie z Kessiakoffem, którego oficjalnie uważam za swojego czarnego konia :smiley:

Jeszcze raz wytlumacze czemu Wiggins 2012 różni się od poprzednich wersji

  1. Najważniejsze - niesamowity i przewlekły długoterminowy wysiłek na zgrupowaniach wysokogorskich megasolidne przygotowanie jak nigdy dotąd
  2. Jeszcze lepsi pomocnicy. To już nie te czasy ze wali w majty u podnóża każdego podjazdu teraz jego drużyna będzie nadawać ton
  3. Brak najgroźniejszej konkurencji jeszcze doda skrzydeł
  4. Trasa i umiejętności jazdy na czas równie ważne jak punkt 1.

Z czarnych koni postawie na wygrana Valverde, Movi to druga najsilniejsza drużyna na turze. Evans to jedzie tam ale wyłącznie po to żeby zadowolić sponsorów skupić uwagę i jeszcze póki co dużo osób bierze go na poważnie ale to się skończy kleskami na czasowce i w Toussiere

Możesz jakoś poprzeć stwierdzenie, że jedzie pod sponsorów, aby ich zadowolić? Gdzieś o tym wspomniał? Może coś mi umknęło? A może zdradził Ci to na naradzie strategicznej zespołu? Jeżeli masz jakieś informacje to chętnie posłucham, myślę, że koledzy także :smiley:

Tymczasem na łamach “L’Equipe” wywołano dyskusję o przywództwie w Garminie. Danielson i Vande Velde nie zamierzają pojechać do domu z niczym. Ten pierwszy mówi, że Tour to jego cel, dla niego trenował cały rok i czuje nogę. Dodaje że mają silny zespół i dobrze, że mają kilka silnych kart.

Zobaczymy co z tego wyjdzie na trasie.

Spokojnie z tym przyznawaniem już pierwszego miejsca Wigginsowi. Owszem kosi w tym sezonie co się da, ale to nie znaczy, że ma wygraną w kieszeni. W ubiegłym roku trasę nazywano wręcz “Tour de Schleck” i Schleck nie wygrał.

Z trzecim (vuelta’11) i czwartym (tour’2009) miejscem w kolarskim grandtourowym CV, nie róbmy z Brytyjczyka jakiegoś mega-człowieka, człowieka-robota, który właściwie tylko czeka na zamachanie statuetką na Polach Elizejskich.

Pamiętajmy, że takie Asy jak np. Contador zaczęli wygrywać, jako “dobrze zapowiadający” się, solidni zawodnicy (Tour 2007), czy Giro 2008 (wiadomo - prosto z plaży). Dopiero właściwie Vuelta 2008, gdzie nota bene wygrał na bonusach z Levim, zrobiła z Contadora absolutnego pewniaka w GT.

Podobnie Armstrong. Już nie wspominam o czasach “przedrakowych”. Ale w 1999 wcale nie był jakimś wielkim faworytem. 5 gwiazdek, jako jedyny w L’Equipe dostał Alex Zulle. Nawet rok później L’Equipe dała mu tyle samo, czyli 5 gwiazdek, co Pantaniemu i Ullrichowi.

Nie takie pewniaki jak Wiggins przegrywały.

W 1996 roku absolutnie wszyscy, ale to wszyscy byli pewni, że Indurain zrobi rekord i wygra po raz szósty. Wygrał, podobnie jak w 2012 Wiggins, Dauphine Libere. Był aktualnym mistrzem świata na czas. Nie wiem jak tam buki stawiały, ale to było pewnie jakieś 1.20. I co? Lipa. Wygrał Riis, który Dauphine w ogóle nie ukończył.

Albo LeMond w 1991.

To nie jest tak, że Wiggins już wygrał.

Oczywiście, że jest głównym faworytem, a na niekorzyść Evansa działa wiek i czasu biologicznego nie da się oszukać. Jednak trzeba wspomnieć, że Australijczyk dość późno wkroczył na prawdziwą szosę po MTB, chyba w wieku 24 lat.

Ale są też inni. Nibali, VDB, czy Gesink.

Mieńszow albo Sanchez. Ostatnia szansa. Jak nie teraz, to w ogóle.

Jak pokonać Wigginsa:

  1. Solidne ataki w wysokich górach

  2. Zjazdy - Evans pokazał na Dauphine na zjazdach z Joux Plane, że Wiggins nie najlepiej zjeżdża. Colombier i Luchon to potencjalne kilkadziesiąt sekund do urwania.

  3. Za inner ringiem, a właściwie Markiem Madiot: - Bradley ma wszystko, żeby wygrać TdF…ale tak naprawdę nigdy nie znalazł się do tej pory w krytycznej sytuacji, gdzie musi sobie dawać radę sam i gdzie naprawdę musiałby zdać się tylko i wyłącznie na siebie.. To prawda. Wszystko jest dobrze, jak Wiggins ma wyścig pod kontrolą, jak ma dwóch albo trzech pomocników. A jak zachowa się, w przypadku, jak zostanie sam?

Grzdylu, przypomniałeś mi coś z Armstrongiem :slight_smile: Brajkovic na Twitterze cieszył się ostatnio, że ma numer 159, ten z którym Boss jechał TdF 1999. Słoweńcowi też nikt gwiazdek nie daje wielu, jeżeli w ogóle. Taka ciekawostka, nie wysuwałbym daleko idących analogii, jak co niektórzy userzy Twittera :wink:

Chyba literówka - 181.

tak, pisałem z pamięci, jasne że 181.

Nie ma jak to bezsenna noc na dyżurze.

Zrobiłem drobny research jeśli chodzi o numery startowe zwycięzców w historii TdF.

Wziąłem pod uwagę tylko czasy powojenne.

Oczywiście króluje “1” - niezliczona liczba

“11” - 6 razy
“21” i “51” - 4 razy
“7” i “141” - 2 razy

reszta po razie.

Dobra statystyka, nie? :wink:

Grzdylu, ja bym dodał jeszcze ryzyko związane z kraksami. Wszyscy wiemy, w jak bolesny sposób Brytyjczyk zakończył przygodę z Tourem rok temu, taki Vinokourov, czy Van den Broeck może to potwierdzić. To, że ma lepszą drużynę i jest najmocniejszy, nie oznacza, że nie zapląta się w żadną kraksę (oby nie).

Mam nadzieję, że nie będzie tyle kraks co w tamtym roku, ale TdF bez nerwówki to nie Tour. Zawsze ktoś straci jeszcze przed wjechaniem w góry, taki to już urok ścigania się we Francji.

Ciekawa sytuacja była z Valverde, bo w czasach Armstonga widziano w nim przyszłego zwycięzcę TdF, przynajmniej ja. W 2005 roku przyjechał i wygrał etap do Courchevel, ale kilka dni później musiał się wycofać z powodu kontuzji kolana, którym uderzył niefortunnie o kierownicę. Rok później wrócił, apetyty były wielkie, i co? Trzeci etap, kraksa i koniec marzeń o wygranej.

Pisanie, że Evans przyjechał tu tylko dla sponsora i skończy marnie… Ha ha. Ech…